Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jestem chrześcijaninem i nieraz modlę się w podobnym duchu jak ten w cytowanym przez Marcina Żyłę fragmencie modlitwy św. Ignacego Loyoli („Święty Ignacy zwalnia z pracy”). A jednak gdybym dostał treść takiej modlitwy na skrzynkę pocztową w pracy, uznałbym to za molestowanie religijne i zgłosiłbym (ale nie za pierwszym razem) swojemu przełożonemu jako grożące stworzeniem toksycznych relacji w pracy. Podobnie jest z życzeniami świątecznymi – ludzie zapominają często, że mają to być życzenia, a nie manifest religijności. Wysłanie życzeń „spokojnych Świąt Bożego Narodzenia” do muzułmanów, hinduistów, żydów albo ateistów jest co najmniej wyrazem braku szacunku dla nich, a jeśli jest nagminne mimo informacji, że te osoby sobie tego nie życzą, staje się molestowaniem. Osobom innych religii czy ateistom należy wysyłać życzenia na ich własne święta religijne czy osobiste, a nie na swoje!
Wielu chrześcijan zapomina, iż siłą ich wiary jest osobiste świadectwo (inna sprawa, jak trudno to świadectwo dawać). I że nawrócenie trzeba zacząć od siebie, a nie od innych. Ludzie, którzy molestują innych cytatami z Biblii, gdy ci inni tego sobie nie życzą, wcale nie są dobrymi chrześcijanami, lecz tylko niewolnikami własnych obsesji. W istocie dają w ten sposób antyświadectwo.