Lekcja czytania

Nerval, Baudelaire, Verlaine, Rimbaud - wszyscy oni stawiają swojej poezji najwyższy cel, dotknięcie bytu, i wszyscy zostają przez poezję zdradzeni. Każdy z nich przeczuwa Prawdę inaczej i w inny sposób stara się do niej zbliżyć.

20.05.2009

Czyta się kilka minut

Być poetą to opanować sztukę skupiania i rozpraszania własnego "ja" w soczewce języka - tak sparafrazowałbym jedną z głównych tez książki "Poezja i głębia" Jeana-Pierre’a Richarda, wybitnego przedstawiciela szkoły genewskiej, właściwie nieznanego polskiemu czytelnikowi.

Rozproszone "ja" pragnie skupienia, błaga o tożsamość, scalone - brzydzi się swoim ciężarem, nudzi kolistością, która każe toczyć się gładko po powierzchni świata. Znów woła o uczestnictwo, dąży do rozpadu, chce słońca, wody, gleby, zatracenia w materii. Szczęście znajduje tylko w ruchu, w zmartwychwstawaniu i procesie rozkładu, w przestrzeni między nicością a bytem. Tę przestrzeń nazywa Richard głębią i nie stara się jej definiować. Byłoby to zresztą absurdalne, skoro nie wiemy, czym jest byt. Dzięki tej niewiedzy poezja ma sens - to druga lekcja francuskiego krytyka, nie tak oczywista dla mieszkańców ponowoczesności.

W perspektywie głębi Richard czyta Nervala, Baudelaire’a, Verlaine’a i Rimbauda, tropi typowe dla nich motywy, obrazy, słowa-klucze, a czyni to bez wstępnych założeń, godzi się być sługą cudzych narracji, które kształtują i ożywiają jego krytyczny idiom, użyczają mu swojej aury. "Idea nie była dla mnie tak istotna jak obsesja, marzenie zepchnęło na plan dalszy teorię" - wyznaje autor we wstępie, narażając się zarówno Derridzie, jak i kolegom z kręgu krytyki tematycznej, którzy twierdzili, że taka lektura - będąca bardziej egzegezą symboli niż analizą struktur językowych - grozi absolutnym oderwaniem od tekstu wyjściowego, krytycznoliteracką sztuką dla sztuki. Richard - pilny uczeń Gastona Bachelarda - był konsekwentny; pracę badawczą utożsamiał z bezinteresownym czytaniem, a twórczość literacką postrzegał jako "doświadczanie czy nawet praktykowanie siebie". Można podejrzewać, że z równą powagą traktował Richard działalność krytyczną - pisarstwo pełnoprawne, bo uznające swój przedmiot, dzieło literackie, za fakt egzystencjalny.

Dlaczego interesuje go akurat ta czwórka modernistycznych poetów? Dlatego że wszyscy oni stawiają swojej poezji najwyższy cel - dotknięcie bytu, i wszyscy zostają przez poezję zdradzeni. Ale i dlatego że każdy z nich przeczuwa Prawdę inaczej i w inny sposób stara się do niej zbliżyć. Wraz z Nervalem kontempluje Richard architekturę miasta i kobiecego ciała; autor "Podróży na Wschód" marzy, by zerwać zasłonę odgradzającą go od rzeczywistości, nie tej subiektywnej i zmysłowej, ale obiektywnej i niezmiennej. Zasłona w postaci materii jest dla niego "namacalną konsekwencją grzechu". Zarazem jednak bariera ta zdaje się byt gwarantować, innymi słowy: niedostępność sacrum jest źródłem wiary w jego istnienie - sugeruje Nerval czytany przez Richarda. Namiastkę pełni odkrywa poeta w synkretyzmie (całe frazy wędrują u niego z utworu do utworu), w błądzeniu, w figurze labiryntu, będącej metaforą literatury. "Ostatecznym celem podróży po labiryncie nie jest nic innego jak tylko ów stan płomiennego otwarcia, na nowo rozpalonej młodości" - pisze Richard. Lecz czy otwarcie wykreowane przez poetę, wpisane w ideę labiryntu, jest tym samym co widzenie "twarzą w twarz"?

Olśnił mnie szkic o Baudelairze, pewnie i z tego powodu, że Baudelaire’owski szacunek dla rozumu dyscyplinującego wyobraźnię, a zarazem bezsilnego wobec swoich poznawczych ograniczeń, jest mi bardzo bliski. Z jednej strony wierzy poeta, że "aby dotrzeć do siebie, pokonać własną otchłań, wystarczy być w najwyższym stopniu i metodycznie rozumnym", z drugiej zaś czuje, "jakby w miarę poddawania rzeczy rozumowemu wyjaśnianiu coś je drążyło, jakby traciły na wadze i gęstości". Tajemnica nie ma dna, niby odkryta, odsłania kolejne otchłanie, bo "podejrzewamy zawsze istnienie dziewiczości bardziej dziewiczej, początku jeszcze bardziej pierwotnego", tak że "cały wysiłek skierowany ku sercu bytu staje się tęsknotą". U Nervala byt zasłaniał się przed umysłem albo to umysł go zasłaniał, zniekształcał, fałszował jak brudna lupa. U Baudelaire’a racjonalne poznanie rozrzedza byt, myśl rozpuszcza Prawdę. Skazany na rozum tropiciel zasady świata musiał się spalić w "czarnym słońcu" oksymoronu.

Verlaine - którego od początku irytowała sztuczność literackiego gestu, który walcząc z egotycznym "ja" i żałując za swą zakłamaną młodość, znajduje wreszcie oparcie w Bogu - budzi w krytyku chłodniejsze emocje. Można wyczuć żal, pretensję do poety o to, że zaprzedał się doktrynie, pogrążył w wielosłowiu, jakby - ciekawy paradoks - za egoizm uważał Richard właśnie rezygnację z twórczego niepokoju, ze zmysłowości, z dekadenckich mdłości na rzecz mdłego moralizatorstwa.

Punktem dojścia rozważań Richarda jest Rimbaud. Teraz dopiero widzimy, jak logiczną opowieść tworzą te cztery szkice. Nerval zwracał się ku przeszłości i powtórzeniu, Rimbaud to geniusz, demiurg, który oczekuje od słów, by projektowały przyszłość: "Poezja nie będzie już rytmizowała działania; będzie wyprzedzała" - stwierdza stanowczo w "Ja to ktoś inny". Nie tyle chce dotrzeć do bytu, co samemu go stworzyć. Nie zamierza zstępować do głębi, bo odnajduje ją na powierzchni, jego wiersze to "cienkie błony, których nie da się przebić, gdyż niczego za nimi nie ma, żadnej głębi, otchłani, bytu, nicości, boga czy nieskończoności". Jest poetą pęczniejącego i mrowiącego się życia, witalności, płodności, bezustannej ewolucji form. Cielesność świata - oto byt. Przypomina się Schulz i - nieoczekiwanie - Różewicz, który żachnąłby się słysząc, że zestawia się go z francuskim parnasistą. A jednak zarówno Rimbaud, jak i Różewicz są teoretykami i praktykami poezji przedmiotowej, która jest projektem tyleż ambitnym, co ryzykownym, zakłada bowiem zamach na głębię i poetyckość, takie jakimi dotąd je pojmowano, w imię ich rekonstrukcji w przyszłości. Wsłuchajmy się jeszcze w to, co pisze Richard o Rimbaudzie: "Po raz pierwszy rzeczy ukazują się nam zupełnie nagie, w blasku swej ciszy: stają się w pełni dowodami winy. Jeśli w świecie tym narodzić się ma harmonia, to musi ona powstać z samych przedmiotów, a nie z jakiegoś stanu duszy".

"Poezja i głębia", mimo że z założenia antymetodologiczna, nie jest książką w powszechnym rozumieniu tego słowa przystępną. Wymaga skupienia i cierpliwości, bo Jean-Pierre Richard przygląda się tekstom poetyckim z perspektywy skrzydlatego owada; to spaceruje między wersami, to znów zawisa nad książką, by szukać raczej barwnych plam niż ostrych konturów. Jego widzenie nie musi być zbieżne z naszym. Autor zdaje sobie z tego sprawę, podkreśla zresztą we wstępie, że "każda lektura jest zawsze tylko jedną z możliwych dróg - inne wciąż pozostają otwarte".

Nie przepadam za psychologistycznym czytaniem literatury, Richard proponuje nam jednak coś innego - lekturę antropologiczną, ogniskującą się na tym, co wyłania się ze wspólnej nam wszystkim przestrzeni mitu, z przedsłownego uniwersum. Świetnie, że książka ukazuje się na polskim rynku z takim opóźnieniem. Dziś potrzebna jest - jako pewien gest, nie jako ostateczna wykładnia - bardziej niż przed półwieczem, bo jak słusznie zauważa Tomasz Swoboda, autor doskonałego przekładu: "po epoce tekstualnego zamknięcia wracamy oto do autora i jego wyobraźni, unikając wszakże biograficznych uproszczeń sprzed ery strukturalizmu".

Utrzymana w bachelardowskim duchu opowieść Richarda jest świadectwem wiary w głęboki związek poezji i zmysłowej rzeczywistości, wyrazem przekonania, że droga do bytu (jakkolwiek by go rozumieć) wiedzie przez materię. Że nie sposób być poetą, nie kochając świata. Że nie można pragnąć wieczności, nie pożądając tego, co doczesne.

Jean-Pierre Richard, Poezja i głębia przeł. Tomasz Swoboda, Gdańsk 2009, słowo / obraz terytoria

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (21/2009)