Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Św. Jerzy zabił smoka. Jeśli wierzyć dawnej ikonografii, przebił go włócznią i stratował koniem. Tym samym uwolnił bliżej nieznane nam królestwo od krwiożerczego terrorysty. Czy dzisiaj, w mało alegorycznych czasach, taki - trzeba przyznać - bezkompromisowy akt wymierzenia sprawiedliwości byłby do zaakceptowania?
Powiedzmy sobie szczerze: nie!
Dzisiaj, w przebraniu św. Jerzego do smoka podeszłaby prof. Krystyna Starczewska i zamiast ucinać głowę, kazałaby mu pójść do… klasy. Bo ona nie zabija smoków, ona je uczy i wychowuje.
I tak "od zawsze" było: gdy zamiast bić linijką po łapach i obrywać uczniom uszy, opowiadała im wymyśloną przez siebie baśń przygodową;
gdy zamiast obniżyć dwóm maturzystkom oceny, wolała dać wyrzucić się z pracy;
gdy zamiast cieszyć się "małą stabilizacją" wolała zadawać się z KOR-owcami i robotnikami z Radomia;
gdy zamiast wydać w ręce służb "obcego klasowo i rasowo" człowieka, wolała go przyjąć do swojej rodziny i przez kilka lat ukrywać;
gdy zamiast uznać racje generała, wolała założyć KOS i wydawać książki.
I wreszcie: zamiast w roku 1989 rozbijać istniejące szkoły, wolała spełnić marzenie życia i założyć swoją szkołę.
Tak powstała "Bednarska", czyli I Społecznie Liceum Ogólnokształcące. Teraz to zespół szkół, które od 20 lat wypuszczają w świat nie tyle przyszłych prezesów (choć i taki smutny los dosięga niektórych z nich), ile ludzi nakierowanych na etos społeczny.
Krystyna Starczewska uczy odpowiedzialności: za siebie i za innych; uczy mądrego korzystania z wolności, niepopadania w rutynę, zaangażowania w świat.
Otwiera oczy uczniom, rodzicom i nauczycielom: na słabych, bezbronnych, niepełnosprawnych, biednych, starych, chorych.
Przekonuje, że wielość i inność wzbogacają; że trzeba się nauczyć żyć i akceptować różne kultury i wyznania; że warto pomagać.
Wierzy, że szkoła ma służyć dziecku; że ludzie, również ci młodzi, wiedzą, czego chcą i jasno stawiając wymagania, trzeba mieć do nich zaufanie; że mimo rozmaitych pułapek demokracja to do wędrowania najlepsza z dróg.
Ale Krystyna Starczewska ma też swoje wady: infekuje… do myślenia; zaniedbuje… karierę i własne potrzeby; marnuje… czas dla każdego ucznia, który chce z nią porozmawiać.
I zawsze coś musi naprawiać.
W szkole nigdy smoków nie brakowało. Niektórzy nawet twierdzą, że sama szkoła z natury swojej jest smokiem. Dodajmy: smokiem wiecznie nienasyconym. Krystyna Starczewska ciągle go oswaja. I tak pewnie będzie do skończenia świata, bo wychowanie ku dobru to proces, który nigdy się nie kończy.
Pani Profesor, dziękujemy za konsekwencję, z jaką tego skrzydlatego gada stara się Pani przemieniać w anioła.