Krótki błysk światła

Szpakowaty już pan, nasz sąsiad od lat trzydziestu czterech, wspomina, że mając lat siedemnaście usłyszał w kościele parafialnym z ust srogiego redemptorysty, iż mizerne będą jego szanse na zbawienie, jeśli prędko nie odbędzie spowiedzi generalnej. Wystraszony, nie bez oporów nakłonił sam siebie do generalnego rachunku sumienia, dokonał go w mękach, po czym, drżąc z trwogi, ruszył do pobliskich dominikanów.

26.12.2004

Czyta się kilka minut

Tam poddał uważnemu oglądowi spowiedników i wybrał tego, co na oko był stosunkowo niegroźny - spokojnego pięćdziesięciolatka w okularach. Ukląkłszy przy konfesjonale nabrał powietrza i wypalił: - To jest moja spowiedź generalna!

W odpowiedzi usłyszał ciche westchnienie i wreszcie: - Och. A czy to konieczne?

Nastała cisza pełna konsternacji - chłopca zatkało. A tu z konfesjonału zagadnięto: - Ostatnia spowiedź była ważna?

- Tak...

- No to - po co?...

I to był jego pierwszy kontakt z ojcem Joachimem Badenim.

Wkrótce chłopak znalazł się w duszpasterstwie młodzieżowym przy kościele dominikanów, gdzie ojciec Joachim zadał mu pewnego razu pytanie: - Jak myślisz, po co tu jesteście?

- Duszpasterstwo jest po to, żebyśmy uczęszczali na Mszę świętą, spotykali się z ludźmi, budowali system wartości...

- Tak, tak - rzekł ojciec Badeni. - Ale także po to, byście się przekonali, że można zupełnie normalnie żyć bez grzechu.

Uwielbiany bohater licznych anegdot, legendarny duszpasterz i kaznodzieja, ojciec Joachim Badeni przebywał w klasztorze poznańskim od przełomu październikowego do - jak mi się zdaje - połowy lat 70. Ale później też pojawiał się tu często, głosząc pamiętne, poruszające kazania, których zwięzłość oraz siłę i ja dobrze pamiętam. Zawsze żałowałam, że nie nagrywa się ich lub nie wydaje drukiem! Teraz, kiedy świetna książka Artura Sporniaka i Jana Strzałki (“Autobiografia", Wydawnictwo Literackie 2004) wywołała tak wielkie poruszenie i zainteresowanie, zdałam sobie sprawę, do jak wielu serc i umysłów trafił człowiek, który tak powiada:

“W końcu Duch Święty przemówił nawet przez oślicę Balaama. Czasami Bóg przemawia do nas wprost, czasami mówi do nas szeptem, czasami przez oślicę. (...) By siebie przekazywać, Pan Bóg posługuje się wszystkim: chlebem pszennym jako swoim Ciałem, winem jako własną Krwią, słowem byle jakim - wypowiedzianym nawet w złej intencji, jak to uczynili Annasz i Kajfasz, mówiąc, że lepiej, by zginął jeden niż cały naród. Byle jakie słowo staje się więc Słowem Bożym! (...) Ludzie przypominają mi czasem moje słowa sprzed lat dwudziestu, dla nich bardzo ważne, dla mnie wcale, skoro je zapomniałem i nie miałem poczucia, że wypowiadam je w natchnieniu, a tymczasem Pan Bóg nawrócił jakiegoś człowieka moim słowem. Duch może przez nas przemawiać, a my się nawet tego nie domyślamy. (...)

Podczas kazania wyraźnie odczuwam natchnienie, wierzę jednak, że odczuwa je każdy kaznodzieja. (...) Mówię, co mówię - przez pięć lub sześć minut, ale ze świadomością, że przemawia przeze mnie Duch Święty. (...) Czy wierni zrozumieli, o czym mówię? Nie wiem, nie pytałem, ale może przez moment ujrzeli krótki błysk światła.

Z tylu kazań wygłoszonych przez te lata dziś pamiętam zaledwie kilka, na przykład to, które wygłosiłem podczas tygodnia Miłosierdzia Bożego, tuż po swoich święceniach. Mówiłem, że w Bogu panuje totalna prostota, nie ma w nim żadnego złożenia - ani istoty, ani materii, ani formy, a sprawiedliwość jest w Nim tożsama z miłosierdziem, w Bogu nie może być różnicy między tymi dwoma Jego atrybutami. W Panu nie ma przejścia od - do, od sprawiedliwości do miłosierdzia. Wszystko jest jednym aktem, który potem rozkłada się na miliony czynników twórczych. Babcie zgromadzone w kościele były zachwycone: »pięknie ksiądz mówi, pięknie!«".

To zabawne i ciekawe! - ten natchniony kaznodzieja ma bardzo realistyczną świadomość tego, jak jest odbierany. “Krótki błysk światła" - tak! Mniej więcej tyle zostaje w nas, wiernych, po wysłuchaniu najbardziej nawet uważnym, najwspanialszego nawet kazania. Ale to wcale nie jest mało. “Pięknie ksiądz mówił, pięknie!" - zachwycamy się bezradnie, niezdolni nawet powtórzyć tego, cośmy przed chwilą usłyszeli. Chcielibyśmy wyrazić pełniej swoje uczucia i myśli, lecz brak nam słów, więc po dojrzałym namyśle próbujemy znów, lecz wychodzi nam tylko: - No, rzeczywiście - pięknie! - ale przecież i pomiędzy naszymi nieudolnymi słowami przewija się jakaś niewypowiedziana prawda. Podziw dla mądrości i daru słowa, zachwyt dla krótkiego błysku światła, który ukazuje inny wymiar - wszystko to staje się faktem, zamieszkuje w nas i zaczyna istnienie - i oto rusza wąska smużka, strumyk, potok, lawina: tworzy się rozległa sieć wciąż nowych, coraz bardziej się komplikujących połączeń, system konfrontacji pomiędzy tym, co słowo w nas obudziło, a tym, czemu mamy stawić czoło. “Krótki błysk światła" już może i dawno zgasł, ale pozostała po nim słaba, niewyraźna poświata, rozjaśniająca nieco nasze wnętrze i pozwalająca zrozumieć, że nie ma tam pustki, że jest tam jakaś przestrzeń, miejsce do zagospodarowania, do wypełnienia treścią, której jeszcze nie znamy.

Piękna i mądra jest ta porywająca rozmowa z ojcem Badenim, którą - zadając mądre i celne, żartobliwe i poważne pytania - przeprowadzili dwaj koledzy z “Tygodnika Powszechnego". Ten wywiad-rzeka, który czyta się tak dobrze i lekko, jest świetnie skonstruowany, dowcipny i miły. Czcigodny rozmówca bryluje, pokpiwa, czaruje i zwodzi panów redaktorów oraz czytelników, świetnie się przy tym bawiąc - ale przez cały czas pod musującą powierzchnią swobodnej gawędy obecny jest spokojny, głęboki i pewny, jasny nurt powagi i fascynacji tym, co niewidzialne. Gdyż, jak mówi na zakończenie ojciec Joachim, “w codziennych i najprostszych elementach rzeczywistości bije źródło największej tajemnicy: wino, mąka pszenna i woda - czyli Hostia - dają nam życie Boga. Często spożywamy je nieświadomi ich tajemnicy, jednak karmimy się nią, i tak czy owak zawdzięczamy jej prawdziwe życie".

Dodam, że na ostatnich stronicach “Autobiografii" znajduje się kilka zdań, które w grudniu 2004, tuż przed Bożym Narodzeniem, dźwięczą nagle niespodziewaną aktualnością. Mowa jest o Tolkienie, ale... proszę tylko spojrzeć: “Magia Tolkienowska (...) pozostając najprawdziwszym mitem, wyraża prawdę chrześcijaństwa, która opiera się na przykazaniu miłości bliźniego, wierze w odwagę maluczkich, przekonaniu o istnieniu zła, które będzie pokonane przez nieulękłych małych ludzi, a stanie się to jakby przypadkiem, bo do końca nikt nie będzie pewien, kto zwycięży w bitwie między siłami jasności i ciemności. (...) Tolkien (...) pozwala wprost namacalnie dotknąć odwiecznego zła, głosi obowiązek walki z nim środkami małymi i ubogimi oraz przekonuje nas, że słabość może stać się mocą zdolną pokonać zło".

Czy Artur Sporniak i Jan Strzałka nie zechcieliby przeprowadzić z ojcem Badenim kolejnego wywiadu-rzeki? Bardzo bym prosiła. Nie daje mi spokoju myśl, że gdzieś w przestrzeni krążą myśli ojca Joachima, których on sam nie ma zwyczaju zapisywać i czai się kolejna świetna książka, która da tak wielu ludziom tak wiele do myślenia... No to już!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2004