Kremlowskie pająki w światowej sieci

Opublikowanie przez rosyjski portal internetowy InoSmi.ru antyukraińskiego tekstu jako rzekomego tłumaczenia z Tygodnika Powszechnego i atak hakerski na portal Tygodnika w marcu tego roku były celową manipulacją rosyjskich służb specjalnych. W Polsce była to rzecz niezwykła. W Rosji takie akcje są codziennością.

03.07.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Rosyjscy “czekiści" przeprowadzali już podobne ataki hakerskie, np. posługując się grupką studentów. I - inaczej niż w przypadku “Tygodnika Powszechnego" - robili to całkiem jawnie.

Mianowicie studenci z Tomska, nazywający siebie “Sybirską brygadą sieciową", w latach 2001-2002 trzy razy włamywali się na czeczeńską stronę internetową www.kavkazcentr.org, próbując w ten sposób zablokować do niej dostęp. W styczniu tego roku przedstawiciele Federalnej Służby Bezpieczeństwa oświadczyli, że działania studentów nie były sprzeczne z prawem. FSB przygotowała i wysłała do mediów specjalne oświadczenia dotyczące hakerów. Napisano w nich, że portal Kavkazcentr - którego redaktorem i ideologiem jest Mowładi Udugow [kierował ruchem oporu podczas pierwszej wojny czeczeńskiej, wygrał wtedy wojnę propagandową z Rosją - red.] - “propaguje idee separatyzmu, międzynarodowego terroryzmu, religijnej i rasowej nienawiści". Natomiast w odniesieniu do studentów ani razu nie użyto terminu “hakerzy". Wręcz przeciwnie, stali się bohaterami. FSB stwierdzała: “Ich akcja jest wyrazem obywatelskiego zaangażowania, które zasługuje na szacunek".

Stowarzyszenie Open Net Initiative rejestruje wszystkie przypadki hakerskiej działalności, w tym także ataki na strony internetowe, mające na celu ich zablokowanie. Stowarzyszenie przygotowuje raporty, zawierające wnioski z obserwacji internetu na terenie Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). Interesujące jest np. sprawozdanie dotyczące Kirgizji. Podczas parlamentarnych wyborów i “Rewolucji Tulipanów" (społecznych protestów, które doprowadziły w marcu do ustąpienia prezydenta Askara Akajewa) zarejestrowano wiele przypadków “Sieciowych Komputerowych Ataków", nie odnotowano jednak przypadków zamierzonej inwigilacji stron przez zarządzających internetem.

Celem masowych i powtarzających się ataków były Ellkat i AzjaInfo - dwa znaczące portale internetowe. Ataki te miały na celu zaprowadzenie cenzury, a ich konsekwencją było uniemożliwienie wejścia na strony internetowe tych dwóch liczących się w Kirgizji mediów. Do dokonania ataków przyznała się hakerska grupa o nazwie “shadow team" (“drużyna cienia"). Akcja była przeprowadzona w sposób profesjonalny.

Analiza Open Net Initiative nie dostarcza danych, które umożliwiłyby zdemaskowanie osoby odpowiedzialnej za wynajęcie hakerów. W każdym razie ich działania przyciągnęły uwagę społeczeństwa. I o to chodziło. Mogli działać zarówno z polecenia władzy, jak i opozycji.

Podczas obserwowania działań hakerskich - tych, które w ogóle możliwe są do wykrycia - monitorujący bardzo chcą zdemaskować ukryty w cieniu tajny departament Łubianki, zajmujący się kontrolą rosyjskojęzycznego internetu w byłych republikach sowieckich, a może i inwigilowaniem sieci na całym świecie. Nie bez powodu.

Kilka lat temu, na przełomie XX i XXI wieku, trwała ożywiona dyskusja na temat systemu CORM2. Dyskusja ucichła, natomiast system pozostał. Rządowy projekt CORM2 przewiduje śledzenie wszystkich działań dokonywanych w sieci przez rosyjskojęzycznych internautów. Dokumentowi precyzującemu cele programu nadano ozdobny i długi tytuł: “Techniczne wymagania w stosunku do systemu technicznych środków gwarantujących bezpieczeństwo funkcji operacyjno-śledczych podejmowanych w ramach sieci łączności elektronicznej".

Dla realizacji programu przewiduje się zainstalowanie aparatury podsłuchowej FSB we wszystkich rosyjskich sieciach komputerowych, mających dostęp do internetu. FSB chce stworzyć tak zwane “oddalone punkty sterowania", umożliwiające służbom specjalnym ściąganie informacji z komputerów osób korzystających z internetu (włączając w to osobiste dokumenty zapisane na twardym dysku) oraz przeglądanie prywatnej korespondencji użytkowników sieci.

Administratorów sieci lokalnych zobowiązuje się do “zabezpieczenia kanału łączności": “System śledzenia każdego korzystającego z sieci powinien »zapewnić dostęp« do informacji wychodzących i przychodzących konkretnych użytkowników sieci" - czytamy w dokumencie. Mowa tu nie tylko o kontrolowaniu korespondencji, skrzynek pocztowych, ale także o przechwytywaniu przez specsłużby najróżniejszych informacji przesyłanych przy pomocy poczty elektronicznej.

Wyobrażam już sobie, jak wszystkie te metody kontrolowania internetu zdławionym szeptem komentują zwolennicy spiskowych teorii, osoby lubiące wyszukane intrygi czy zwolennicy hipotez o wszystkowiedzących “czekistach". Wielu czytelników przypomni sobie może scenariusze thrillerów: długie, puste korytarze, przechadzający się po nich tajemniczy eksperci (haker-kapitani i haker-pułkownicy) i ledwo słyszalny szum komputerów.

Problem tkwi gdzie indziej.

Kremlowskie pająki nie umieją ustalić zasad, według których powinna rządzić się wirtualna przestrzeń. Gdyby te zasady istniały, byłaby nadzieja, że z biegiem czasu da się oddziaływać na “czekistów", próbować ich uczłowieczyć i oświecić. Ich działania w sieci powinny mieć na celu ochronę rodaków, a nie szkodzenie im.

Rzeczywistość jest zupełnie inna, straszniejsza. Wystarczy donieść pająkowi, że taki a taki obywatel zrobił coś złego, a pająk napuści na tego obywatela podlegle sobie prokuratorskie - albo podatkowe - psy. Tak wygląda cała wymyślna intryga naszych władz. Opiera się na denuncjacjach.

Relacje pomiędzy rosyjskimi służbami specjalnymi i internautami zilustrowałbym tak: wyobraźmy sobie rybaka, a nad nim rój brzęczących komarów. Czy rybak ma jakiś wpływ na kierowanie rojem? Komara wpijającego mu się w ciało rybak postara się zabić, ale uważać tego za kierowanie rojem nie można. Właśnie w ten sposób kremlowskie elity i ich liczne spec-służby rządzą nami w przestrzeni internetu. Właściciele wielu internetowych portali zajmują się swoimi ważnymi sprawami - łowią ryby w mętnych wodach polityki. A szkodliwe komary zabija się na chybił trafił.

Komercyjne strony internetowe nic nie zrobią wbrew interesom państwa. Całą ich działalność można ograniczyć przy pomocy zwykłych i zgodnych z prawem mechanizmów kontrolnych. A trzeba tu dodać, że spora część rosyjskiego biznesu jest nielegalna. Kto w takich warunkach będzie ryzykować swoimi dobrami, które przez jeden podmuch niezadowolonej władzy mogą się rozsypać jak domek z kart? Strony niekomercyjne, ale utrzymujące się dzięki reklamom - czyli chłamowi, do którego należą filmy reklamowe i billboardy - również tańczą tak, jak im władza zagra. W przeciwnym razie straciłyby reklamodawców. A strony sponsorowane przez państwo (należące do różnego rodzaju fundacji, związków, partii) są zupełnie zmanipulowane.

Pozostają jedynie malutkie portale, opłacane bądź to z zagranicznych środków, bądź kopiejkami niezamożnych entuzjastów. Wszystkich ich nasza władza uważa za małą grupkę zdrajców. A społeczeństwo wierzy w to, co mówi władza - że wszystkie te strony internetowe publikują jedynie to, co jest zgodne z poglądami sponsorów. A pieniądze płyną z zagranicy! Więc sponsorzy nie mogą być nikim innym, jak tylko wrogami marzącymi o upadku Rosji, przy czym upadek, to rozkradzenie tego, czego nasza władza jeszcze rozkraść nie zdążyła. Oddziaływanie tych stron internetowych na społeczeństwo rządzący starają się minimalizować.

Nie ma więc zjawiska zarządzania rosyjskim internetem. Są jedynie możliwości kontrolowania go. Jest to najbardziej beznadziejna sytuacja.

Władze nie muszą formułować - dziś nie są nawet w stanie tego zrobić - zasad bezpieczeństwa, którym powinni się podporządkować nasi internauci. Więc korzystający z sieci sami zasady precyzują. Zapewne nie takie, jakich władza oczekuje. Dostaną kilka klapsów i nauczą się dyscypliny. A kremlowskie pająki kontrolują nas, często wykorzystując nieodpowiedzialność internautów.

Oraz podłość i tchórzliwość hakerów.

Przeł. Małgorzata Nocuń

NAUM NIM jest redaktorem naczelnym rosyjskich kwartalników “Index - dossier na cenzuru" i “Niewola" (strona Nima w internecie: www.index.org.ru).

"Wojna w sieci" w sieci

  • - strona poświęcona rosyjskim służbom specjalnym.
  • - strona organizacji Open Net Initiative, zajmującej się monitoringiem działań hakerów w sieci.
  • - strona kirgiskiej gazety “Moja stolica"; dużo informacji o kulturze, polityce, społeczeństwie i religii.
  • - strona kirgiskiej gazety; specjalne archiwum poświęcone “rewolucji tulipanów".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2005

Artykuł pochodzi z dodatku „Nowa Europa Wschodnia (27/2005)