Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tymczasem wiadomość wywołała w Krakowie histerię. Oto - grzmią niektórzy muzealnicy - należąca do Muzeum Narodowego spuścizna Feliksa Jasieńskiego “Mangghi" została wbrew woli donatora rozproszona, a jej dalekowschodnia część znajdzie się teraz w “obcej" instytucji, w dodatku w “domu kultury".
Histeria ta pokazuje stan zapaści, w jakim znajduje się środowisko muzealne, przywiązane do archaicznego, ale bezpiecznego status quo. A także skalę kryzysu, w jakim znalazło się miasto, nazywane kulturalną stolicą Polski. Po pierwsze: “Manggha" nie jest “domem kultury", ale jedynym budynkiem w Krakowie, który spełnia normy nowoczesnego, wielofunkcyjnego muzeum. Po drugie, MN nie przestaje być właścicielem przekazanego Centrum depozytu. Po trzecie, gdyby japoników Jasieńskiego nie pokazywano w Centrum, tkwiłyby w magazynach. Po czwarte, spuścizna Jasieńskiego nigdy nie była eksponowana jako całość, a należące do niej obiekty można oglądać np. w Muzeum Wyspiańskiego albo w Sukiennicach - nic się więc nie zmienia. Wreszcie, nie chodzi o prywatyzację, ale powołanie nowej instytucji publicznej.
Zamiast tracić energię na awantury, warto by zająć się sprawami, które naprawdę stanowią problem krakowskiego Muzeum. Na przykład zapytać, dlaczego od lat zamknięta jest Galeria Sztuki XX wieku. Zamiast ją wreszcie otworzyć, powieszono na Plantach reprodukcje kilkunastu obrazów z jej zbiorów. Wydatek całkiem zbędny, a o jakości estetycznej tej prezentacji lepiej nie wspominać.
A Wajdowie? Cóż, powtarzają trudną drogę Matejki i Wyspiańskiego. Bez złudzeń: w Krakowie nie powstanie ani Carnegie Hall, ani Centre Pompidou. Tu nie szanuje się ludzi, którzy chcą coś zrobić dla miasta.