Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie chcę uderzać w wysokie tony. Nie wątpię, że nie brak w Polsce ludzi - ochrzczonych, nawet praktykujących - dla których data ta nie stanowi problemu. Co niedziela odbywają się w naszym kraju rozmaite koncerty, które mogłyby być przedmiotem kontrowersji, a nie są. A przecież niedziela jest dniem świętym. Wydaje się, że świętość niedzieli, a z nią także innych świąt, jest przez wierzących Polaków coraz słabiej odczuwana i rozumiana, i to bynajmniej nie tylko z powodu otwartych sklepów, kin czy sal koncertowych. Obawiam się, że przyczyny tego zjawiska leżą głębiej: w naszym stosunku do wiary, sposobie przeżywania wiary, nieumiejętności radzenia sobie z wyzwaniami i napięciami, które wiara w sobie skrywa.
Nie chcę zatem uderzać w wysokie tony, ale chcę powiedzieć: nie podoba mi się takie prowokowanie ludzi, którzy wierzą, dla których ten dzień jest jakimś znakiem, którzy w tym dniu zgromadzą się na Jasnej Górze przed Czarną Madonną. Nie podoba mi się wykorzystywanie strategii skandalu; nie podoba mi się, że dla zarobienia pieniędzy chce się kogoś obrazić lub ośmieszyć. Bo w końcu na co liczą organizatorzy? Że podniosą się głosy oburzenia i protestu (już się podniosły), że w odpowiedzi na nie będzie się pisać o polskim zaścianku i nietolerancji, że ojciec Rydzyk wezwie do nowej obrony Częstochowy, że w telewizji zobaczymy transparenty: "Madonna go home!" i starsze kobiety bijące parasolkami reporterów, że wszystko to zamieni się w jakieś żenujące widowisko - ale w efekcie przyciągnie do kas tłumy chętnych.
Sądzę, że publiczność znalazłaby się i bez tego. Koncerty Madonny wszędzie na świecie cieszą się ogromnym powodzeniem, są widowiskowe i same w sobie niepozbawione elementów prowokacji. Chętnych nie braknie. Po co zatem ta dodatkowa "promocja"? Czy dlatego, że bezpłatna, a tu kryzys i trzeba przyoszczędzić na billboardach? Czy też chodzi o coś innego? Oczywiście nie wyjdę na ulicę manifestować przeciwko Madonnie. Co doradzałbym tym, którzy będą chcieli wyrazić sprzeciw, jeśli termin koncertu nie zostanie zmieniony? Doradzałbym, żeby pisali do organizatorów, że jest im przykro - i tyle. I żeby 15 sierpnia wybrali się do któregoś z maryjnych sanktuariów. Mamy ich wiele, jest gdzie podumać nad tym, co to znaczy "dzień święty". Namawiałbym, żeby wybrali się tam - na spacer, chwilę refleksji - także ci, którzy nie wierzą, a którym nie w smak są tego typu chwyty. W końcu chodzi nie tylko o sprawę między człowiekiem a Bogiem, ale też o sprawę samego człowieka...
Co ma być celem takiego protestu? Na pewno nie chodzi o to, by pokazać swoją siłę. Nie chodzi o żadne "my" przeciwko "nim". Raczej o to, żeby pokazać pewną rację. Ta racja może się wydawać bezbronna. I w pewnym sensie jest bezbronna. Ale taka bezbronność nieraz już potrafiła zaskoczyć.