Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Marzec, siedziba jednej z korporacji informatycznych na obrzeżach Krakowa. Przy zsuniętych w duży kwadrat białych biurkach, pod oślepiającym światłem jarzeniówek siedzi prawie dwudziestka dziewczyn – w rozciągniętych bluzach albo modnych sukienkach, w kozakach na wysokim obcasie albo podniszczonych trampkach. Na blatach małe karteczki z loginem do sieci i laptopy: przeważają czarne i srebrne, ale są też różowe i oklejone kolorowo. Temat przewodni spotkania to testowanie oprogramowania.
Pierwsze jest zadanie grupowe: uczestniczki dostają kartki, kolorową kredę i nożyczki. Rzutnik wyświetla wytyczne: należy zrobić pudełko, do którego zmieszczą się dwie talie kart. Kilka dziewczyn to ekipa deweloperska – kreślą siatkę pudełka; pozostałe to grupa testerek – zapisują potencjalne błędy.
Kolejna z dwóch godzin zajęć to praca z programem komputerowym. Miarowy stukot klawiszy przerywają rady prowadzącej i pytania odważniejszych uczestniczek. Większość dziewczyn siedzi w skupieniu, starając się pozostać niezauważona.
Natalia Stanko, programistka i inicjatorka krakowskiej edycji Women in Technology: – Pierwsze warsztaty zorganizowałam w maju 2014. Dziewczyny w IT [branży technologii informatycznych – red.] nadal są niepewne. Powinny być doreprezentowane. Bo jeśli już pracują w branży, okazują się dużo lepsze i dokładniejsze od facetów.
Według statystyk z 2013 r. dziesięć procent specjalistów z branży IT to kobiety. Średnie zarobki to 7,5 tys. zł brutto miesięcznie. Małopolskie jest jednym z najlepiej opłacanych województw (dane z 2014 r.).
Pierwszy krok w chmurze
W niebieskiej tiulowej spódnicy, z asymetryczną grzywką i piegami Ola Sendecka wygląda na licealistkę. Od kilku lat jest programistką; od kilku miesięcy organizatorką Django Girls – darmowych warsztatów programistycznych dla dziewczyn na całym świecie.
Najpierw druga Ola – Ola Sitarska (zaczęła programować jako czternastolatka, dwa lata później założyła pierwszą firmę) wymyśla nazwę. Potem kupuje domenę djangogirls.org. Django, czyli darmowy zestaw narzędzi do tworzenia aplikacji internetowych, napisany w języku programowania Python.
Jest maj 2014, kiedy Sitarska jedzie do Berlina i spotyka się z Markusem, organizatorem konferencji informatycznej EuroPython. On opowiada, że mają problem z małą liczbą kobiet wśród prelegentów. Ona wymyśla, żeby zrobić warsztaty dla dziewczyn, które z programowaniem nigdy nie miały do czynienia. I zaprasza do współpracy Olę Sendecką. Pomysł się podoba, uczestniczki po powrocie do swoich miast organizują lokalne edycje: w Australii, Kenii, Holandii, na Tajwanie.
Na spotkanie w Krakowie, w ostatnie Święto Niepodległości, przychodzi czterdzieści pięć dziewczyn. W małych grupach przerabiają tutorial – na koniec warsztatów każda z nich ma stworzony blog. Na ścianach loftu poprzyczepiane są kwiaty z bibuły, pod sufitem wiszą łańcuchy z gwiazdek, na stole czekoladziarka i muffiny.
Ola Sendecka: – Nasze warsztaty nie odbywają się w surowej przestrzeni, nie ma szkolnej atmosfery. To ważne, bo jeśli pierwsze doświadczenie jest pozytywne, tym większa szansa, że dziewczyny będą chciały dalej się uczyć.
Marysia Lowas, współorganizatorka: – Dla dziewczyn pierwszy krok w branży jest trudny. Zaczynają się uczyć same, ale trochę się boją, nie mają kogo spytać, czują się przytłoczone. A na warsztatach można się dobrze bawić i te zahamowania znikają.
Sieciowe muzy
Trzy lata temu firma, w której pracują Basia Madej i Agata Mazur, organizuje konferencję. Jedną z prelegentek jest Finka, Linda Liukas, założycielka inicjatywy Rails Girls, która prowadzi przeznaczone dla dziewczyn warsztaty programowania w języku Ruby on Rails.
– Podobał nam się pomysł warsztatów, ale chciałyśmy ruszyć z całą serią zajęć, bo z doświadczenia wiemy, że jedne warsztaty to za mało – opowiada znad białej kawy Basia (pofalowane blond włosy do ramion, czarny sweter). – Stworzyłyśmy społeczność WebMuses – dla kobiet, które chcą poznawać branżę IT.
Sama programuje od ośmiu lat. – Moja mama jest informatyczką i dzięki niej przegapiłam informację, że programowanie nie jest dla kobiet – uśmiecha się.
Kilkuosobową, w większości żeńską ekipą organizują cykliczne warsztaty i spotkania. Flagową inicjatywą są coroczne warsztaty Rails Girls. Krakowską edycję, pierwszą w Polsce, organizują w kwietniu 2012 r. Dziewczyny przychodzą z własnymi laptopami; przez cały dzień w małych, dwu- lub trzyosobowych grupach programują pod opieką mentora. Poznają podstawy języków HTML, CSS, Ruby on Rails, dowiadują się, co to jest back-end i front-end (poziomy programowania).
Ubiegłoroczne spotkanie przeznaczyły dla nastolatek. Otrzymały 350 zgłoszeń, miejsc było tylko 50. W siedzibie firmy Base Lab, przy długich stołach, pod zwisającymi z sufitu doniczkami z kwiatami, dziewczyny tworzyły swoje pierwsze aplikacje sieciowe.
– W tym roku zmieniamy formułę, bo większe jest zapotrzebowanie na zajęcia dla kobiet, które już wchodzą na rynek pracy – mówi Basia. – Kolejną edycję Rails Girls Kraków planujemy na 15–16 maja. Chcemy zająć się start-upami, nastawić się na autorskie projekty uczestniczek.
Wiktoria Dalach, brunetka w szarej bluzie, która fotografuje uczestniczki podczas warsztatów, programuje od trzech lat. Pracuje zdalnie, z Hub:Raum – modnego co-workingowego biura na Zabłociu, gdzie często odbywają się ich spotkania. Studiowała elektroniczne przetwarzanie informacji na Uniwersytecie Jagiellońskim – kierunek nazywany informatyką dla humanistów, bo łączący zajęcia z informatyki i kulturoznawstwa.
– Dziewczyny powinny wiedzieć, że kulturoznawstwo czy socjologia nie są dla nich jedynym wyborem. Nie przekonujemy ich, żeby nagle rzucały się w wir programowania, ale pokazujemy, że to jest jedna z możliwych dróg, wcale nie zarezerwowana dla chłopców – mówi z przekonaniem.
Marchewkowe kujonki
Zanim w Krakowie pojawiły się warsztaty dla programistycznych nowicjuszek, działał już lokalny oddział Geek Girls Carrots, międzynarodowej grupy, która ma promować dziewczyny związane z branżą IT.
Katarzyna Ostrowska, koordynatorka krakowskiego GGC, szczególnie wspomina ubiegłoroczne drugie urodziny grupy, zorganizowane w dawnym hotelu Forum: – Przyszło bardzo dużo ludzi, przyjechała także Kamila Sidor, założycielka całej inicjatywy. To był bardzo zimny listopad, a na miejscu okazało się, że jest awaria kaloryferów. Wszyscy siedzieli w kurtkach, ale wyszła tylko jedna osoba. To był sukces.
Spotkania starają się organizować raz w miesiącu. Każde ma temat przewodni i dwóch, trzech prelegentów, występują też osoby ze współpracujących firm; jest czas na pytania, na końcu tzw. open mic, podczas którego każdy może zaprosić na organizowaną przez siebie imprezę czy opowiedzieć o swoim projekcie. Na kolejnym krakowskim spotkaniu GGC, 12 marca, dziewczyny będą poznawać technologię Cloud.
Informatyczki bez kompleksów
Inicjatywa Jestem Informatyczką w rubryce „o sobie” na Facebooku pisze, że dobrze się uczy i jest dzielna; że przełamuje stereotypy i świetnie sobie radzi w męskim świecie.
Inicjatywę założyła Alicja Pituła, informatyczka z Uniwersytetu Pedagogicznego. – To miały być spotkania dla studentek i organizowane przez studentki – opowiada. – Nie sprawdziło się to, pomysł trochę odleżał, aż przyjęło go pod swoje skrzydła Polskie Towarzystwo Informatyczne.
Organizują warsztaty z programowania, pokazujące różne zawody informatyczne, a dla czynnych zawodowo dziewczyn prowadzą szkolenia z kompetencji miękkich.
– Branża się zmienia, popularność nowych mediów robi swoje. Może jak dziewczyny dłużej z nimi poobcują, to w końcu przestaną myśleć, że są gorsze od chłopców? – zastanawia się Alicja. – Te, które pracują w branży na tych samych stanowiskach co mężczyźni, statystycznie są od nich lepsze. Albo boją się, żeby ktoś im nie wytknął niewiedzy i dlatego więcej się uczą, albo po prostu są bardziej ambitne.
Rodzynki i dziwolągi
Jeśli jesteś kobietą i planujesz karierę w IT, musisz wiedzieć, że nie będzie łatwo. Będziesz rodzynkiem; możesz czuć się nieswojo, przebywając dzień w dzień w grupie dwudziestu facetów. Koledzy z pracy będą sądzić, że zatrudniono cię, żeby choć trochę wyrównać dysproporcję płci. A jeśli zwrócisz uwagę na błąd mniej doświadczonemu koledze, może ci się oberwać. Ale to wszystko się zmienia.
Alicja Pituła: – Dziewczyny są bardziej zainteresowane branżą, bo organizuje się dla nich coraz więcej warsztatów; ale też inicjatywy się mnożą, bo coraz więcej dziewczyn ich szuka. Dużą rolę odegrała tu Unia Europejska z różnymi programami, głównie uniwersyteckimi, ułatwiającymi kobietom start w typowo męskich branżach. Mój znajomy z pracy twierdzi, że za jakiś czas będziemy musieli robić to wszystko w drugą stronę.
Basia Madej: – Zmianę w branży najlepiej widać na spotkaniach programistów. Przychodzisz i orientujesz się, że już nie jesteś jedyną dziewczyną. Tym dziwolągiem, na którego wszyscy się gapią i któremu organizatorzy ciągle robią zdjęcia. ©