Karnawał w pracy

W cieniu dramatu Grecji zapomina się o Portugalii: kolejnym państwie, które korzysta z międzynarodowej pomocy i walczy o pozostanie w strefie euro. W najbliższych dniach zapadnie decyzja o wypłaceniu Portugalczykom kolejnej transzy pożyczki.

27.02.2012

Czyta się kilka minut

Bocian w gnieździe na latarni stojącej pośrodku ronda przy przystani w Faro bacznie śledzi leniwy ruch samochodów na drodze poniżej. Patrzy na mieszkańców odpoczywających na ławkach wzdłuż parku Jardim Manuel Bivar i dzieci na małym placu zabaw. Nie przeszkadzają mu pokrzykiwania mew krążących nad pobliską mariną. Jego pobratymcy gnieżdżący się na wieżach kościoła i na łuku bramy prowadzącej do najstarszej części miasta wydają się równie zadowoleni z życia. Z bocianiej perspektywy nic się nie zmieniło.

Troika na platformie

Z perspektywy ludzkiej zmienia się jednak wiele. Po ostatnich dniach karnawału, od stuleci hucznie świętowanego w Portugalii, na chodnikach pozostały jedynie kupki konfetti, serpentyny i gdzieniegdzie chorągiewki. W przedostatni wieczór przed rozpoczęciem Wielkiego Postu otwarto kilka klubów, w których bawili się poprzebierani Portugalczycy, w dzień miastem przechadzały się dzieci w strojach wróżek, biedronek, Indian i piratów. Jednak nad całością zaważyło smutne wezwanie premiera Pedra Passos Coelho, by w ostatni dzień karnawału, wtorek, pójść do pracy.

Dzień ten nigdy nie był w Portugalii oficjalnym świętem, praktycznie jednak niemal nikt do pracy nie chodził. „To rok narodowej mobilizacji” – powiedział premier, apelując o podjęcie pracy. – „Mam nadzieję, że Portugalczycy rozumieją, iż nie pora teraz mówić o tradycjach, pora się dowiedzieć, kto chce pokonać kryzys, a kto chce się trzymać tradycji”.

W ocenie jego przemówienia Portugalczycy byli podzieleni – zależnie od miasta i regionu. W Faro panowała świąteczna, leniwa atmosfera, choć kilka biur i sklepów faktycznie było otwartych. Na tradycję zdecydowanie postawili jednak kolejarze, którzy tego dnia ogłosili strajk. – A po co gdzieś dzisiaj jechać? Przecież wszystko i tak pozamykane – mówi znudzony starszy pan, wygrzewając się w słońcu przed stacją kolejową.

W niedalekim Loulé karnawał, niezmiennie od lat, trwał trzy dni, 18, 19 i 21 lutego. Przebiegał też pod politycznym hasłem satyry na troikę, czyli międzynarodową trójcę finansową (UE, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Na platformach, jadących główną ulicą miasta, i koło nich, tańczyli w tym roku ludzie poprzebierani m.in. za polityków europejskich: Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego, oraz za krajowych liderów: premiera i za szefa opozycji.

Zabawnym zbiegiem okoliczności troika właśnie prowadzi w Portugalii dwutygodniową inspekcję podjętych przez kraj reform i środków oszczędnościowych. Zadłużenie i kurcząca się gospodarka zmusiły w ubiegłym roku Portugalię do zwrócenia się o pomoc finansową do międzynarodowych instytucji. Na razie wypłacono jej 38,5 mld z 78 mld euro przyznanych pożyczek. Od wyników kontroli troiki zależy otrzymanie kolejnej transzy 14,9 mld euro pomocy.

Cięcia i prognozy

Cięcia i reformy były już wprowadzane przez poprzedniego premiera José Sócratesa, i sytuacja Portugalii była i jest lepsza niż Grecji. Sócrates już w 2010 r. przeprowadził przez parlament pakiet oszczędnościowy, pensje w budżetówce zamrożono, a następnie zmniejszono o 5 proc., emerytury również zamrożono, ograniczono wydatki wojskowe i podniesiono podatki najlepiej zarabiającym oraz VAT. To wszystko jednak okazało się niewystarczające i w 2011 r. Portugalię musiała ratować międzynarodowa pożyczka. Znów podniesiono podatki, znów obcięto pensje. W Lizbonie nie płoną domy, a ulice nie zamieniają się w pola bitwy, jak w Atenach, ale ludzie są coraz bardziej zmęczeni. Na początku lutego na ulicach stolicy demonstrowało 300 tys. ludzi, a związki zawodowe zapowiadają kolejne manifestacje.

Wszystkie drastyczne kroki podejmowane przez rząd mają zmniejszyć dług publiczny, który w 2011 r. sięgał 110 proc. PKB i nadal rósł. Ocena sytuacji Portugalii przez poszczególnych analityków się różni. Jedni mówią, że gabinet Coelho jest na dobrej drodze do realizacji wytycznych z umowy zawartej przez Portugalię w zamian za pomoc finansową (m.in. zmniejszenia deficytu budżetowego, który w przyszłym roku nie powinien przekraczać 3 proc. PKB). Inni wróżą Portugalii źle, wskazując np., że ceny obligacji włoskich i hiszpańskich wzrosły, a portugalskich staniały.

Problemem są też złe prognozy dla portugalskiej gospodarki, która od lat znajduje się w recesji – w tym roku zdaniem ekspertów MFW i UE może ona sięgnąć trzech procent. Rośnie też bezrobocie, które wynosi 14 proc. W szczególnie trudnej sytuacji są młodzi ludzie kończący studia. To im rząd doradził, żeby szukali pracy w byłych koloniach portugalskich: Brazylii i Angoli. Językiem urzędowym jest tam portugalski, a szanse na dobre stanowisko dla człowieka z wyższym wykształceniem zdecydowanie większe niż w ojczyźnie. „W ciągu ostatnich 20 lat Portugalia inwestowała w nowe pokolenie, teraz nie możemy tym ludziom dać tego, czego potrzebują: pracy” – wyznał minister ds. parlamentarnych Miguel Relvas. Nie da się ukryć, że gospodarka Brazylii rośnie, a Portugalii się kurczy. Może więc teraz rzeczywiście odwróci się tradycyjny kierunek migracji, dotychczas skierowany na Europę.

Czekając na sezon

W regionie Algarve, którego stolicą jest Faro – miejscu, gdzie, jak zapewniają turystyczne foldery, słońce świeci cały rok – bezrobocie jest wyższe niż wskaźnik dla całego kraju i osiągnęło 17,5 proc. Bez pracy są 34 tys. osób – wielu z nich straciło ją po zapaści w sektorze budownictwa, ale także w usługach turystycznych.

Problemem Algarve, jak wielu turystycznych kurortów, jest sezonowość. Mimo słońca i lazurowego nieba przez większość roku turystyczny boom niezmiennie przypada głównie na lipiec i sierpień. W lutym pojawiają się pierwsi turyści z Wlk. Brytanii, szokujący miejscowych radosnym paradowaniem w szortach, choć dla mieszkańców regionu to jeszcze ciągle zima. To jednak pojedynczy goście. – Dobrze, że mam stałych klientów, którzy lubią Faro poza sezonem i lubią styl naszego pensjonatu. Inaczej nie wiem, co bym zrobiła – wyznaje właścicielka rodzinnego pensjonatu na uliczce odchodzącej od Rua Dos Letes. W większości hoteli i pensjonatów nie ma żadnego problemu z miejscem. Taksówki bezczynnie tłoczą się przed lotniskiem w Faro. Zamknięte są wypożyczalnie samochodów i rowerów w centrum miasta. Na promie przewożącym ludzi na plażę na pobliskiej wyspie również podróżuje zwykle po kilka osób. A przecież temperatura zbliża się już nieśmiało do 20 stopni, drzewa na ulicach uginają się pod ciężarem pomarańczy i cytryn, i nie brakuje niczego, co potrzebne jest do udanego wypoczynku.

W małej restauracyjce Fim do Mundo kelner wesoło podśpiewuje i pyta prosto: mięso czy ryba? Bo menu to menu, a o tym, co jest akurat świeże i dostępne, on już wie najlepiej. Może właśnie dlatego nie brakuje tam gości – wracają turyści, przychodzą z rodzinami miejscowi. Wiele innych restauracji – mimo fontann, dekoracji i menu w kilku językach – stoi pustych. Jednak i w Fim do Mundo kelner zapytany o objawy kryzysu od razu markotnieje.

– Jest okropnie, po prostu okropnie. Zdecydowanie przyjeżdża mniej ludzi. Nie to, co 10 lat temu – kręci głową. Zaraz się jednak znów uśmiecha. – W kwietniu będzie lepiej, bo przyjadą Anglicy i Szkoci, którzy mają tu domy.

Potem będzie z kolei sezon i przyjadą wszyscy. A jesienią Holendrzy – bo to właśnie goście z Holandii są podobno najnowszym trendem w Algarve. I może w ogóle nie będzie tak źle.

„Ocena, jak dotąd, przebiega, tak jak oczekiwaliśmy, czyli bardzo dobrze” – powiedział minister finansów Alvaro Santos Pereira o wizycie troiki. Chyba więc nawet on jest zadowolony.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2012