Jesień patriarchy

Proces tworzenia rządu i pisania exposé jeszcze nigdy nie odbywał się w tak wąskim i szczelnym gronie. Wiadomo tylko, że rząd coraz poważniej bierze pod uwagę czarne scenariusze.

15.11.2011

Czyta się kilka minut

Donald Tusk wziął na barki ciężar wszechwładzy. Niekrępowany żądaniami własnej partii, umacniany przez otoczenie w poczuciu, że jest ojcem sukcesu PO, jednoosobowo podejmuje najważniejsze decyzje personalne i polityczne. Rozdaje stanowiska, namaszcza, zrzuca w polityczne otchłanie, tworzy program rządzenia i buduje strukturę własnego gabinetu w sposób, jakiego dotąd w naszej polityce nie mieliśmy okazji obserwować.

Jeśli Donald nie zmieni zdania

Proces tworzenia rządu i pisania exposé jeszcze nigdy nie odbywał się w tak wąskim i szczelnym gronie. Tusk, Bielecki, Rostowski, Graś, Boni i Ostachowicz - to grupa, która tej jesieni wykuwa polityczne i personalne oblicze nowego gabinetu i polską rzeczywistość następnego czterolecia. Szef rządu zburzył rządzący niegdyś Platformą partyjno-towarzyski układ, w którym tak świetnie czuł się jeszcze przed kilkoma laty. Gabinet, który tworzy dziś Tusk, może i zapewne będzie miał charakter autorski - nie ma bowiem w PO siły, która zdolna byłaby nałożyć na premiera ograniczenia i zmusić do takich personalnych wskazań, które byłyby mu nie w smak. Przed czterema laty nowy premier brał do rządu niekoniecznie tych, z którymi chciał pracować, a tych, których podsuwały mu partyjne koterie, lojalności, zobowiązania (a czasami lęki). Dziś może pozwolić sobie na niemal pełną swobodę i nieliczenie się z oczekiwaniami platformijnych towarzyszy. To, co robi, z kim rozmawia i co proponuje, odbywa się zresztą w dużej mierze bez ich wiedzy. Nawet prominentni działacze PO nie mają większego pojęcia o tym, kto i jakie stanowisko obejmie w nowym rządzie. Wypytując dziennikarzy o plotki i dzieląc się z nimi okruchami wiedzy na temat tego, jak wygląda konstruowanie gabinetu, dodają zawsze sakramentalne: "ale nie wiadomo, czy Donald nie zmieni zdania".

To, co może zdumiewać i bawić jeszcze bardziej, to fakt, że nawet najbardziej zainteresowani, rozmawiając z premierem, nie za bardzo wiedzą, do jakich stanowisk są przymierzani. Wiesław Kosiniak-Kamysz jeszcze na 24 godziny przed ogłoszeniem, że będzie ministrem, nie wiedział, czy ma rządzić resortem pracy, czy zdrowia, i radził się na prawo i lewo, który z foteli wybrać. Wśród polityków PO sporo mówiło się też o dylematach Sławomira Nowaka, z którym Tusk miał rozmawiać o objęciu resortu sportu albo infrastruktury. Były szef gabinetu politycznego premiera bił się z myślami, którą z ofert przyjąć, żyjąc zarazem w niepewności, czy zostaną podtrzymane, gdy dojdzie do podejmowania decyzji.

Nie można spać spokojnie

Rozstrzygnięcia, które już poznaliśmy, dowodzą, że newralgicznymi stanowiskami Tusk obdarował najbardziej zaufanych, a pomniejszymi obdzielił partyjne frakcje tak, by żadna nie była zanadto poszkodowana. Marszałkiem Sejmu uczynił Ewę Kopacz, choć chrapki na ten fotel nie ukrywał Grzegorz Schetyna. Niegdysiejszy przyjaciel i partyjny "drugi po Bogu" musiał zadowolić się tym, że jego człowiek - Rafał Grupiński - otrzymał posadę szefa klubu PO, zrównoważoną zresztą fotelem wicemarszałka dla lidera "spółdzielni", Cezarego Grabarczyka. Dla tarć międzyfrakcyjnych ten podział może mieć znaczenie, dla realnego wpływu na bieg wydarzeń - żadnego, bo obie funkcje nie mają szczególnej rangi politycznej. Być może ktoś z ludzi Schetyny otrzyma jeszcze nominację ministerialną, ale on sam - to wydaje się już niemal pewne - będzie musiał zadowolić się, podrzędną z punktu widzenia wpływu na bieg wydarzeń, posadą sejmową (być może szefa komisji spraw zagranicznych). Pod adresem byłego marszałka Sejmu padło podczas posiedzenia partyjnego zarządu sporo - choć nieco zawoalowanych - gorzkich słów. Tusk mówił o "zamrażarce", do której czasami trzeba kogoś wstawić, gdy "knuje za plecami" i nie można "spać spokojnie, gdy jest zbyt blisko". I choć - jak mówią stronnicy Schetyny - podczas rozmowy twarzą w twarz Tusk okrasił te słowa i swoje decyzje zapewnieniami, że operacja wypychania eksmarszałka z orbity władzy jest tak naprawdę tylko przesadzeniem go na ławkę rezerwowych, a wspomniał też o tym, że gdy przyjdzie do wymuszonych przez kryzys zmian w rządzie, a nawet konieczności poszukiwania nowego premiera, to właśnie Schetyna będzie naturalnym kandydatem - to jednak wszyscy, którzy pamiętają różne partyjne i personalne rozgrywki Tuska, nie przywiązują do tych zapewnień szczególnej wagi.

Nawet Gowin będzie jęczał

Jeszcze większą niepewność od tej, jaką rodzą decyzje dotyczące składu rządu, budzi jego zawarty w tworzonym właśnie exposé program. Pogłoski i teorie budowane na słowach premiera brzmią nawet bardziej interesująco niż plotki personalne. Wiadomo, że rząd coraz poważniej bierze pod uwagę czarne scenariusze, pisane przez greckie półbankructwo i widmo włosko- -europejskiego kryzysu. Jacek Rostowski ujawnił, że przymierza się do przedstawienia Sejmowi różnych wariantów budżetu, również takiego, który zakłada przyszłoroczny jednoprocentowy spadek PKB. Po stwierdzeniu, które padło podczas posiedzenia zarządu partii, na temat reform mających sprawić, że "nawet Jarek Gowin będzie jęczał", oczekuje się, że exposé Tuska może mieć wiele wspólnego z Churchillowskimi "potem, krwią i łzami". Na podstawie mocno niepełnych informacji można podejrzewać, że premier zapowie w nim nie tylko reformy "mundurówek", KRUS-u i podniesienie wieku emerytalnego, ale też likwidacje części przywilejów podatkowych i podniesienie składki rentowej. Dariusz Filar z Rady Gospodarczej przy premierze mówi, że szef rządu powinien "otwarcie powiedzieć Polakom: jeżeli chcecie nadal żyć w spokoju, to poziom waszego życia trzeba obniżyć przynajmniej o 5-10 procent". I wiele wskazuje na to, że tak się rzeczywiście stanie, a exposé Tuska zapisze się w najnowszej historii Polski jako pierwsze, które zarysuje raczej trudne i bolesne niż piękne perspektywy.

Konrad Piasecki jest dziennikarzem RMF FM.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2011