Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Między 22 a 26 maja w Valparaíso w Chile odbyła się konferencja oceanograficzna, zdominowana przez dyskusje nad kontrowersyjnym planem „nawożenia” Oceanu Spokojnego u wybrzeży Chile mikrocząstkami żelaza, ogłoszonym przez Oceaneos Marine Research Foundation z siedzibą w Vancouver w Kanadzie.
Logika biologiczna jest następująca: żelazo jest niezbędne do przeprowadzania fotosyntezy, ponieważ jednak słabo rozpuszcza się w wodzie, czasami stanowi czynnik ograniczający wzrost roślin. Naturalne dostawy tego pierwiastka – np. gdy przydenny prąd morski, który wcześniej „omywał” jakieś bogate w żelazo piaski morskie, wypływa na powierzchnię – wywołują czasem zakwity glonów. Ponieważ zaś wiele zwierząt morskich żywi się glonami, prowadzi to ostatecznie do wzrostu populacji ryb oceanicznych. Nadzieja jest taka, że po wpuszczeniu do oceanu odpowiedniej dawki żelaza (zgodnie z propozycją: 10 ton w postaci mikrocząsteczek; ok. jednej filiżanki żelazistego pyłu na hektar oceanu) w odpowiednim miejscu (130 km od wybrzeży Chile) w odpowiednim czasie (na początku przyszłego roku) uda się znacząco zwiększyć populację fauny morskiej.
EKONOMIA. Szereg podobnych projektów prowadzono w kontekście zapobiegania globalnemu ociepleniu: ponieważ nowo powstające glony wiążą dwutlenek węgla, a ich część opada po śmierci na dno oceanu, proces ten prowadzi do „pompowania” CO2 z atmosfery do osadów morskich. To niebezpieczna zabawa, a w 2008 r. ONZ ogłosiła międzynarodowy zakaz przeprowadzania projektów geo- inżynieryjnych (definiowanych jako „celowe interwencje na dużą skalę w układ klimatyczny Ziemi mające na celu ograniczenie globalnego ocieplenia”). Oceaneos przekonuje, że chce tylko odbudowywać ekosystemy oceaniczne i odtworzyć zasięg ryb. Ich przeciwnicy twierdzą, że to geoinżynieria. O co chodzi w rzeczywistości?
Spółką matką fundacji Oceaneos jest Oceaneos Environmental Solutions, Inc. W epoce Google’a łatwo znaleźć choćby typowo komercyjny patent (nr WO 2016090480 A1), zgłoszony przez Petera Grossa, członka zarządu Oceaneos, w którym opisana jest metoda wprowadzania związków żelaza do wody oceanicznej w celu, uwaga, „zwiększenia wydajności ekonomicznej łowisk”. Krótko mówiąc: gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Wysypywanie żelaza do oceanu nie różni się w istocie od nawożenia gleby.
POLITYKA. Ponieważ jednak formalnie nie ma nic złego w zarabianiu pieniędzy, uczestnicy konferencji udawali, że chodzi tu o definicje naukowe. Spotkanie w Valparaíso upłynęło więc pod znakiem walki o słówka: co kwalifikuje się jako „działanie ekologiczne”, co jako „komercyjne”, a co jako „geoinżynieria”. Przedstawiciele Oceaneos ostatecznie odmówili wzięcia udziału w konferencji, obrażeni za niezaklasyfikowanie ich projektu przez rząd chilijski jako „projektu odbudowy ekosystemów oceanicznych”.
To pokazuje, jakiej atmosferze dochodzi do definiowania i stosowania pojęć naukowych. W 1982 r. rozpętała się burza dyplomatyczna, gdy Stany Zjednoczone nie zgodziły się podpisać konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie prawa morskiego, ponieważ przewidziana w niej definicja szelfu kontynentalnego była niekorzystna ze względu na roszczenia Amerykanów do surowców mineralnych na dnie Oceanu Arktycznego. Obecnie uznawana definicja, przedrukowywana w podręcznikach geologii, jest wynikiem kompromisu pomiędzy kilkoma państwami zainteresowanymi otrzymaniem jak największej porcji arktycznego tortu. A ci wszyscy geolodzy z tymi swoimi odwiertami i mapami dna oceanicznego... tylko w tym wszystkim przeszkadzają.
Na pocieszenie mamy nowe, wspaniałe zdjęcia z Jowisza wykonane przez sondę Juno (powszech.net/juno). Ze sporami terytorialnymi w Kosmosie musimy jeszcze chwilkę poczekać, ale spokojnie – problem niechybnie się pojawi, kiedy zacznie się górnictwo asteroid. Czyli niedługo. ©