III RP jako spełnienie

Uważam projekt IV RP za chybiony, a praktykę sprawowania władzy po 2005 r. za pożałowania godną, ale to nie znaczy, że uzasadniona jest każda krytyka tego projektu i tej praktyki.

03.09.2007

Czyta się kilka minut

Pierwszym grzechem programu IV RP jest wedle Piotra Sztompki ("TP" nr 34/07) to, że "naruszał poczucie ciągłości historycznej i podważał tożsamość oraz sens życiorysów wielu porządnych ludzi, którzy realizowali aspiracje w III RP (…)". Postawienie akcentu właśnie na ten wymiar zdobycia władzy przez braci Kaczyńskich jest zastanawiające.

Ciągłość bez zmiany

Przyjmując takie rozumowanie, wypadałoby uznać, że nieuprawniona jest każda propozycja gruntownej zmiany porządków w państwie. Skoro ciągłość historyczna ma pozostać w Polsce nienaruszona, to państwo, jakie zbudowaliśmy po 1989 r., jest konstrukcją perfekcyjną albo niemal perfekcyjną. Niżej podpisany należy raczej do entuzjastów tego państwa, ale afirmacja nie może przecież oznaczać ślepoty na ewidentne niedomagania - część z nich wyszła na jaw zwłaszcza pod koniec ubiegłej kadencji Sejmu, a ich symbolem stała się tzw. afera Rywina. Państwo nasze - jakkolwiek nie radowalibyśmy się z jego niepodległego i demokratycznego bytu - niewątpliwie wymagało i wymaga remontu. Czy ów remont pociągał za sobą konieczność aż takich zmian, które uzasadniałyby doktrynę nowego ustroju (IV RP), oraz czy radykalna retoryka polityczna PiS-u opisywała rzeczywiste zamiary reform - to już kwestie dalsze, które na razie możemy pominąć. W tej chwili ważne jest to, czy uznajemy III RP za formę historycznego spełnienia marzeń Polaków o dobrym państwie, czy też uważamy, że w historii nie istnieją ustroje doskonałe, a samo rozumowanie w tych kategoriach w odniesieniu do realnych bytów społecznych jest groźne.

My, elita

Jak w programie IV RP najgroźniejsze jest dla Sztompki zerwanie ciągłości historycznej i zakwestionowanie tożsamości wielu Polaków, tak w praktyce IV RP najgorsza jest "manifestowana nieustannie nieufność i dezawuowanie autorytetów oraz środowisk opiniotwórczych, które w każdym społeczeństwie stanowią »kotwice« zaufania: naukowców, dziennikarzy, prawników".

Nie zamierzam przeczyć, że uogólniona krytyka tych środowisk ze strony PiS-u, czego symbolem stał się epitet "łże-elity", miała w sobie coś z paranoi. Tym niemniej reakcja wielu przedstawicieli tych środowisk najpierw na samo dojście PiS-u do władzy, a potem na tej władzy praktykowanie była i pozostaje wciąż histeryczna, stadna, niekompetentna i urazowa. Zyskaliśmy po 1989 r. status oficjalnych autorytetów - zdaje się mówić wielu z nich, ten status Kaczyńscy bezprawnie nam odebrali i tego im nigdy nie darujemy.

Otóż godzi się zauważyć, że autorytet społeczny to coś innego niż tytuł profesorski - autorytet się zdobywa, ale także się go traci. Żadna władza nie może go odebrać (w tym sensie reakcja "autorytetów" na retoryczne ataki polityków jest histeryczna), ale też żadna władza nie może go nadać - chyba że sztucznie i na wyrost (może więc najbardziej nerwowo reagują dziś ci, których ktoś kiedyś po prostu "zaliczył w poczet autorytetów"?).

Duch restauracji

Diagnoza Piotra Sztompki jest następująca: my, elita, zbudowaliśmy dobrze urządzone państwo; jeśli teraz ktoś podważa nasz autorytet, jest uzurpatorem, zaś każda przebudowa tego państwa może być tylko zmianą na gorsze. To rozumowanie dziwaczne, choć charakterystyczne dla pewnej części środowisk opiniotwórczych. Po pierwsze, obrażanie się na tych, którzy próbują podważać autorytety, jest reakcją dziecinną, niegodną autorytetów właśnie; po drugie, każde realnie istniejące państwo wymaga nieustannie mniejszych czy większych zmian. Uważam projekt IV RP za chybiony, a praktykę sprawowania władzy po 2005 r. za pożałowania godną, ale to nie znaczy, że każda krytyka i tego projektu, i tej praktyki jest uzasadniona. Krytyka Sztompki wydaje się nacechowana duchem swoistej restauracji: było dobrze, trzeba wrócić do tego, co było, a nam (autorytetom) przywrócić należny szacunek.

Sensowna polemika z wizją władzy PiS-u i z praktyką jej sprawowania powinna opierać się na innych założeniach. Powinna nieustannie pytać, co jeszcze w naszym państwie wymaga naprawy, nie obrażać się, gdy takie pytania stawiają najbardziej nawet radykalni krytycy porządków ustrojowych po 1989 r., lecz żądać konkretów. Jeśli - przykładowo - PiS powiada, że niedomagają instytucje władzy wykonawczej, trzeba pytać, jaki ta partia ma pomysł na naprawę. Wtedy zobaczymy, że PiS-owski projekt konstytucji, wzmacniając kompetencje prezydenta i nie zmieniając potencjalnie konfliktogennego sposobu jego wyboru w głosowaniu powszechnym, raczej pogłębia problem niż go rozwiązuje. Tyle że to nie jest jeszcze koniec sprawy, trzeba następnie powiedzieć, jaki my - obrońcy III RP - mamy pomysł na poprawienie tych instytucji.

Sensowna polemika ze zwolennikami innego urządzenia państwa musi traktować ich po partnersku, a nie - jak dotąd - z wyższością. Nie wystarczy retoryka salonu, który czuje się urażony działaniami parweniuszy i arywistów ("jakiś tam Ziobro"), trzeba jeszcze udowodnić, że parweniusze i arywiści rzeczywiście się mylą. Ale skoro stawiamy sobie zadanie intelektualnego wykazania naszej przewagi, to implicite zakładamy też, że wykazanie tego nie jest z góry przesądzone. Uznanie, że możemy się mylić, jest dopiero postawą prawdziwie demokratyczną, przeciwną postawie właścicieli Polski (choćby tylko jako "rząd dusz").

***

Gdyby było tak, jak zdaje się uważać prof. Sztompka, że Polska przed 2005 r. była państwem, z którego Polacy powinni być zadowoleni, fenomen trwałego wysokiego poparcia dla PiS-u byłby kompletnie niezrozumiały. A przecież pomimo całej odrażającej estetyki jego rządów (czego symbolem stał się ostatnio dyktafon jako narzędzie politycznej rywalizacji) na tę partię wciąż gotowy jest głosować co piąty wyborca. Czy to jedynie efekt umiejętnej socjotechniki jego przywódców i PR-owskich doradców?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2007