Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dwie w ciągu zaledwie paru dni wizyty w Białymstoku ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, powołanie specjalnego zespołu integrującego niemrawe dotąd i rozproszone działania miejscowych służb, a przede wszystkim mocne słowa szefa resortu, „Idziemy po was”, wypowiedziane pod adresem skinheadów, mają zasięg nie tylko lokalny. Po czymś takim trudno się wycofać, panie ministrze; trudno otwierać kolejne fronty licząc, że ten zostanie zapomniany.
Słowa Sienkiewicza dotyczą jednak kwestii szerszych niż tylko dotychczasowa nieskuteczność organów ścigania. Minister mówi o społecznym problemie ukrytym za zmową milczenia, a czasem wręcz cichą akceptacją dla ksenofobicznych ataków. „Te moralnie zdegenerowane osoby miały i pewnie nadal mają rodziców, miały bądź mają nauczycieli i miały bądź mają katechetów i księży. Moim zdaniem cały ten system zawiódł. To znaczy i rodzice, i szkoła, i Kościół zawiedli”. To nie próba zdjęcia odpowiedzialności z państwa, tylko proste stwierdzenie faktu. Policjanci i prokuratorzy zapewne pójdą po skinheadów – pytanie, jak wielu usłyszymy obrońców ich ideologii.