"Homo hussein" i "homo sovieticus"

Wyborów nie chcą terroryści. Ale nie bardzo wiadomo, czego chcą w zamian. Niszczą gospodarkę, uderzają w rafinerie, w centra wyborcze, w szkoły. Niszczą i zabijają, nie przedstawiając żadnego alternatywnego programu politycznego.
Takie zestawy szkolne dostały w darze od USA dzieci ze szkoły podstawowej w irackiej Taji /
Takie zestawy szkolne dostały w darze od USA dzieci ze szkoły podstawowej w irackiej Taji /

Rima Marrouch, Dunia Al-Khamisi: - Kiedy był Pan ostatni raz w Iraku?

WALID HAMID SHILTAGH: - Na początku stycznia.

- Co mówi iracka "ulica"? Z upadkiem reżimu Saddama wiązano w Iraku ogromne nadzieje. Jak jest dzisiaj?

- Jeśli chodzi o iracką rzeczywistość, to w światowych mediach przeważa obraz negatywny. Oczywiście, Irak ma wielkie trudności, przechodzi transformację. Ale nowym władzom udało się stworzyć policję, armię, zająć miejsce w polityce światowej i krajowej. Stopniowo wprowadzamy prawo, które ma objąć cały Irak. Ministerstwa i instytucje, szkoły i uniwersytety pracują codziennie. Mamy ponad 6 mln uczniów i studentów. To wszystko także należy do irackiej rzeczywistości. Ale terror narzuca obraz negatywny. Zwłaszcza arabskie telewizje satelitarne potwierdzają to wyobrażenie.

- Jest podobieństwo między historią Polski i Iraku: totalitaryzm wpłynął na ukształtowanie psychiki i irackiej, i polskiej. W Polsce powstał termin "homo sovieticus". Czy po 35 latach panowania Saddama można mówić o irackiej osobowości jako "homo hussein"?

- Saddam zmienił psychikę Irakijczyków. Typowy Irakijczyk boi się samodzielności, bo nie była mu dana wolność ani szansa wykazania się inicjatywą. Człowiek ujawnia swe zdolności, gdy jest wolność, demokracja i możliwości działania. Demokratyczne narody cechuje to, że widać w nich ludzi wykorzystujących swój potencjał.

- Może jest jeszcze inne podobieństwo: w Polsce mieliśmy "pokolenie Kolumbów", urodzonych w wolnym już kraju po 1918 r. Ich dorosłość przypadła na kolejną wojnę. Czy Irak nie ma takiego pokolenia: ludzi urodzonych 35 lat temu, gdy Saddam przejął władzę? Ich dorosłość to wojna z Iranem. Jeśli przeżyli, obserwowali, jak ich kraj pogrąża się w biedzie. Czy to pokolenie stracone?

- Poprzedni system zniszczył nie jedno pokolenie, ale trzy: również to starsze i to młodsze od tego, o którym Panie mówicie. Rówieśnicy Saddama służyli w wojsku czasem dłużej niż 15 lat! Potem wracali do cywila, bez perspektyw na pracę, małżeństwo, bez opieki zdrowotnej. To wpłynęło na ich życie. A wszystkie trzy pokolenia dotknęły sankcje gospodarcze i wojna wewnętrzna, jaką Saddam wypowiedział narodowi: stłumienie szyickiego powstania z 1991 r., okrutna wojna z Kurdami z użyciem broni chemicznej... W latach 80. i 90. rozprzestrzeniał się analfabetyzm, dzieci nie chodziły do szkoły, z biedy rodzice często byli zmuszeni wysyłać je do pracy.

Mamy tu trzy problemy. Psychika Irakijczyka: trzeba mu zwrócić pewność siebie poprzez edukację i informowanie o jego prawach. Problem drugi to rodzina: o pewnych sprawach bano się mówić nawet wśród członków własnej rodziny. Po trzecie: społeczeństwo musi pozbyć się postsaddamowskiego balastu. Stąd nowe programy nauczania, w których jest dużo o prawach jednostki do swobodnego wyrażania myśli, zrzeszania się w partie itd.

- 30 stycznia odbędą się wybory. Sunnici, którzy stanowią mniejszość, ale w saddamowskim Iraku byli grupą rządzącą, chcą je zbojkotować. Czy może to być początek konfliktu o podłożu religijnym?

- Dawniej w Iraku stereotypowo postrzegano szyitów [jest ich 60 proc., 20 proc. to sunnici, 16 proc. Kurdowie plus inne mniejszości, np. chrześcijańskie - red.] jako bardziej religijnych, zajmujących się handlem, a sunnitów jako wykształconych, zainteresowanych polityką. Za to Saddam w swoich mordach i prześladowaniach był bardziej sprawiedliwy: uderzał w sunnitów z Ramadi i w szyitów z Nadżafu. Kurdowie są sunnitami, tak jak Husajn, ale nie przeszkodziło mu to atakować ich bronią chemiczną. Saddam rządził z perspektywy własnej i swej rodziny. Rozumowanie, wedle którego konflikty wybuchają na tle religijnym, jest błędne.

Zwyczajowo w Iraku prezydent był sunnitą. Teraz mają to rozstrzygnąć wybory. Konstytucja gwarantuje każdemu równe prawa. Nic nie stoi na przeszkodzie, by ważnym urzędnikiem został chrześcijanin. Zaprosiliśmy wszystkich Irakijczyków, by głosowali i rozstrzygnęli tę sprawę.

Część ugrupowań sunnickich zapowiedziała, że nie będzie w wyborach uczestniczyć. Szczerze mówiąc, popełniono tu kilka błędów: nie dano im wystarczającego pola, aby przedstawili swe poglądy. Po drugie, część Irakijczyków jest pod wpływem poglądów religijnych przywódców, więc gdy Rada Ulemów wzywa do bojkotu wyborów, ma posłuch. Nie znaczy to jednak, że większość Irakijczyków nie weźmie udziału w wyborach. Dotąd bojkot ogłosiła Rada Ulemów. Również Iracka Partia Muzułmańska nie będzie startować, ale twierdzi, że wspiera proces demokratyzacji. W innych partiach, religijnych i politycznych, jest sporo sunnitów. Nasi bracia Kurdowie to przecież sześć milionów obywateli-sunnitów.

Wyborów nie chcą terroryści. Ale nie bardzo wiadomo, czego chcą w zamian. Niszczą gospodarkę, uderzają w rafinerie, w centra wyborcze, w szkoły. Niszczą i zabijają, nie przedstawiając żadnego alternatywnego programu politycznego. Nasza demokratyzacja jest otwarta dla każdego, mówimy: “Proszę, przedstaw nam swój polityczny projekt i wystartuj w wyborach, to twoje prawo". Demokratyzacja to długi proces, a my jesteśmy na początku drogi. Jeśli uda nam się przeprowadzić wybory, będzie to cios dla terrorystów.

- Prof. Stephen Zunes z uniwersytetu w San Francisco twierdzi, że Irakijczycy obawiają się uczestniczenia w wyborach.

- Terroryści straszą, że kto pójdzie do urn, zginie. Mimo to widzę, że Irakijczycy stawiają opór. Kiedy byłem w Bagdadzie, widziałem plakaty na ulicach i w autobusach. Do udziału w wyborach zachęcają i przedstawiciele ajatollaha As-Sistaniego, i partie religijne, i Komunistyczna Partia Iraku, i tymczasowy prezydent. Jest strach, ale kampania wyborcza trwa.

- Kto wygra wybory?

- Trudno prorokować. Najważniejsze, aby wybory się odbyły. Parlament musi reprezentować wszystkich Irakijczyków, wszystkie religie i grupy etniczne. Wszyscy powinni uczestniczyć w pisaniu nowej konstytucji, to jedno z zadań nowo wybranego parlamentu. Tu nie chodzi o przegraną czy wygraną. Potrzebujemy po prostu prawdziwych, zaangażowanych reprezentantów.

- W latach 60. w Wietnamie i Dominikanie odbywały się wybory, w obu krajach także stacjonowały wojska USA. Tam nowe rządy nie zostały uznane przez naród, odmówiono im legitymizacji. Czy taka sytuacja nie powtórzy się w Iraku?

- Jest różnica między nami a Wietnamem. W Sajgonie był rząd marionetkowy, “wymuszony" na Wietnamczykach. Rząd w Iraku reprezentuje wszystkich, a o wyniku wyborów zdecyduje wola narodu, a nie koalicyjne wojska. Będą to wybory wolne i demokratyczne. Kiedy przed kilkoma miesiącami przeprowadzaliśmy wybór tymczasowego parlamentu [wówczas spośród przedstawicieli delegowanych przez różne grupy etniczne, religijne i polityczne - red.], startowali w nich kandydaci z różnych ugrupowań. W sali posiedzeń było 1400 osób, ja prowadziłem obrady. Obok mnie nie siedział żaden Amerykanin, nie byłem poddany żadnej presji sił koalicyjnych.

Od upadku Saddama w Iraku panuje atmosfera demokracji, ostrej polemiki, różnorodności. Ukazuje się mnóstwo gazet. Społeczeństwo jest rozpolitykowane. Mimo odmiennych poglądów, czasem sprzeczek, udało nam się wybrać tymczasowy parlament, w którym są szyici, sunnici, chrześcijanie, Kurdowie.

- Izraelska gazeta "Haaretz" podała, powołując się na oficjalne źródła irackie, że Żydzi pochodzenia irackiego będą mogli wziąć udział w wyborach. Organizatorzy wyborów podkreślają, że głos będzie mógł oddać każdy Irakijczyk bez względu na pochodzenie, wyznanie czy płeć. Zasada ta obejmuje więc także Żydów o irackich korzeniach?

- To delikatna sprawa. Większość irackich Żydów wyjechała do Izraela po 1948 r., ale nadal mamy pewien procent ludności pochodzenia żydowskiego. Mamy też Kurdów, których tysiące Saddam zmusił do emigracji. I Żydzi, i Kurdowie, którzy żyją na stałe w Iraku, oczywiście głosują normalnie. Natomiast emigranci mają prawo głosować po udowodnieniu irackiego obywatelstwa. Prawo głosu ma każdy, kto udowodni irackie korzenie lub stara się o ponowne nadanie obywatelstwa. Poza Irakiem określono 14 państw, gdzie można głosować. To kraje, w których diaspora iracka jest największa: Skandynawia, kraje sąsiadujące z Irakiem (np. Iran, Jordania), USA, Wielka Brytania, Niemcy, Holandia. Tam Irakijczycy mogą oddawać głosy w punktach wyborczych po rejestracji w ambasadach i udowodnieniu swego obywatelstwa paszportem, dowodem albo książeczką wojskową.

Dr Walid Hamid Shiltagh jest od września 2004 r. ambasadorem Iraku w Polsce. Jest też przewodniczącym Organizacji Praw Człowieka w Iraku. Doktor prawa międzynarodowego, w latach 70. studiował w Moskwie, często przyjeżdżał do Polski (tu urodziła się jego najstarsza córka). Działał w opozycji; saddamowska bezpieka zabiła kilku członków jego rodziny.

Dunia al-KhamisI i Rima Marrouch są studentkami w Zakładzie Arabistyki i Islamistyki UW, redaktorkami portalu internetowego www.Arabia.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2005