Hokejowa szajba Łukaszenki

Mistrzostwa? Niewiele zmieniły. Wcześniej milicja chodziła trójkami: śmialiśmy się, że jeden umie pisać, drugi czytać, trzeci liczyć. Teraz chodzą w czwórkę. Może czwarty zna jakiś język?

01.06.2014

Czyta się kilka minut

Aleksander Łukaszenko i Władimir Putin po towarzyskim meczu, Soczi, 4 stycznia 2014 r. / Fot. RIA Novosti / AP / EAST NEWS
Aleksander Łukaszenko i Władimir Putin po towarzyskim meczu, Soczi, 4 stycznia 2014 r. / Fot. RIA Novosti / AP / EAST NEWS

Niedawno Baćka, jak nazywają tu prezydenta Aleksandra Łukaszenkę, wygłosił doroczne orędzie do narodu. „Po co żresz mięso z ziemniakami? – pytał. – Weź, zjedz ze śledziem albo z rybą! – przekonywał. – Po co na noc żresz z bulwami to mięso i kładziesz się spać? Jak ty będziesz spał i jak się obudzisz?”. Prezydent konkludował: „I w taki oto sposób, nie dbając o siebie, nie uprawiając sportów, trujemy się byle czym!”.

Łukaszenko nie jest gołosłowny: sam dba o kondycję, uprawia sport. Jego miłością jest hokej. Lubi też biegi narciarskie, jazdę na rolkach. I tuzin innych dyscyplin.

Jego własne Soczi

Jednak Aleksandrowi Grigoriewiczowi zdarza się grać nie fair. Ma słabość: chce wygrać za wszelką cenę. Gdy przed niedawną zimową olimpiadą trzeba było wypróbować lodowisko w Soczi, zagrał mecz w drużynie z Władimirem Putinem. I popatrzcie, rozgromili zespół gwiazd rosyjskiego hokeja 12:3.

Innym razem białoruski dyktator nie dostał taryfy ulgowej. Rok temu, też w Soczi, zgłosił swoją drużynę do ogólnorosyjskich mistrzostw zespołów amatorskich. Prezydent miał wystąpić dopiero w meczu finałowym, ale Białorusini do meczu o złoto nie doszli: przed półfinałem drużyna została zdyskwalifikowana. Wyszło na jaw, że nie wszyscy białoruscy zawodnicy byli amatorami (niektórzy występowali nawet w reprezentacji narodowej), a dwóch z nich było zbyt młodych: synowie Łukaszenki, Dmitrij i Wiktor. Dyktator się wkurzył – w ripoście odwołał spotkanie z Putinem.

Z miłości do hokeja Łukaszenko łamie czasem dyplomatyczną etykietę. Gdy białoruscy hokeiści wygrali dwa ważne mecze podczas olimpiady w Nagano, Baćka postanowił bez zapowiedzi złożyć wizytę w Japonii, by na żywo zobaczyć kolejne zmagania swej Sbornej. Wybuchł skandal, bo nie był zaproszony. Musiał uciec się do podstępu: udał się do Japonii nie jako prezydent, lecz szef Białoruskiego Komitetu Olimpijskiego. W tej roli poprosił o spotkanie z najwyższymi władzami. Ale zamiast z cesarzem, spotkał się z odmową.

Porażka w Dzień Zwycięstwa

Trudno, te zniewagi Łukaszenko jeszcze jakoś przełknął. Nie przeżyłby natomiast, gdyby odebrano mu organizację wyśnionych hokejowych mistrzostw świata.

Tymczasem nie było to wykluczone. W Parlamencie Europejskim prowadzona była kampania „Lukashenko, puck you!” (puck to po angielsku krążek hokejowy – i słowo podobne do innego, którego zacytować nie można). Jej celem było przeniesienie imprezy do innego kraju. Swoje kontestacyjne wdzięki pokazał też ukraiński Femen. Protestowała białoruska opozycja. Wielu mówiło, że żadne sankcje tak na Baćkę nie podziałają, jak odebranie mu tej imprezy. Pewnie mieli rację. Ale impreza się odbyła.

Zaczęła się 9 maja, w Dzień Zwycięstwa, hucznie obchodzoną na wschodzie rocznicę pokonania Hitlera. Ale ten Dzień Zwycięstwa Białorusinom przyniósł porażkę. Tego wieczoru szajba (z rosyjskiego: krążek hokejowy) wielokrotnie wpadała do ich bramki. Choć później było lepiej: zajmująca przed mistrzostwami 15. miejsce w światowym rankingu Białoruś awansowała aż do ćwierćfinału, co jest niezłym rezultatem. Ostatecznie turniej w Mińsku, zakończony w niedzielę 25 maja, wygrali Rosjanie, którzy odbili sobie prestiżową porażkę z Soczi. Impreza była więc udana, Baćka zadowolony.

Baćka w żopu

Łukaszenko organizuje państwo wedle swego widzimisię, a jako fan hokeja nie szczędzi na niego rubli. W trakcie jego rządów w kraju powstało 29 lodowych pałaców: w większości nierentownych wielkich obiektów hokejowych, które wyrastają zarówno w dużych miastach, jak też na prowincji, a których utrzymanie kosztuje do miliona euro rocznie. Wkrótce planuje się budowę kolejnych dwudziestu. W kraju funkcjonuje też mnóstwo mniejszych stadionów do hokeja.

Katia z Mińska (imiona w tekście zmienione): – Niedawno w okolicy występował zespół muzyczny. Ale na sali nie pomieścili się wszyscy widzowie, dlatego część gości udała się do sąsiedniego pomieszczenia, bo wcześniej zapowiedziano, że będzie tam transmisja koncertu. Gdy goście się zjawili, okazało się, że poleci jednak nie muzyka zza ściany, a hokejowy mecz. „Jak grają w hokeja, trzeba oglądać hokej” – usłyszeli zgromadzeni.

Biełaruś w Jewropu, Łukaszenko w żopu”(„Białoruś do Europy, Łukaszenko do dupy”) – brzmi opozycyjne hasło. W żopie mistrzostwa ma też spora część Białorusinów. Choć, przyznajmy, Łukaszence sport ten udało się całkiem dobrze spopularyzować.

Katia: – Mistrzostwa niewiele zmieniły. Wcześniej milicjanci chodzili trójkami: śmialiśmy się, że jeden umie pisać, drugi czytać, a trzeci liczyć. Podczas mistrzostw chodzą w czwórkę. Może ten czwarty zna jakiś język?

Wzorowe gospodarstwo

Łukaszenko, dawny dyrektor sowchozu (państwowego gospodarstwa rolnego), również swój kraj traktuje jak wzorowe gospodarstwo. Zasady są sowchozowo-kołchozowe. Ludzie otrzymują niezbędne minimum, nie umrą z głodu. Ale ograniczający ich sufit zawieszony jest nisko. Dyrektor panuje niepodzielnie. Jeśli kołchoz na siebie nie zarobi, i tak z zewnątrz napłynie pomoc. Kołchoz musi się też dobrze prezentować. Tym razem – przed obcokrajowcami, którzy na czas mistrzostw hokejowych zostali zwolnieni z obowiązku wizowego i napłynęli licznie.

Irina z Mińska: – W systemie przeszkadza mi nie to, co dzięki niemu mamy, ale to, czego nas pozbawia. Nie mogę swobodnie podróżować, wszędzie potrzebuję wiz, nie przysługuje mi większość europejskich stypendiów. I mało zarobię, bo system się nie rozwija.

Niektórzy mińszczanie porównują turniej do organizowanych co roku hucznych dożynek, które dzięki Łukaszence stały się jednym ze świąt narodowych. „Pomalowali trochę kraj z zewnątrz i tyle. To pokazucha” – mówią. Twierdzą, że impreza służy poprawieniu wizerunku autorytarnego kraju na świecie – dzięki temu Białoruś przez kilka chwil jest na świeczniku.

A myślący w sowchozowo-kołchozowych kategoriach Łukaszenko czuje się gospodarzem na całego. Przykładów nie brak: niedawno, gdy leciał z Putinem nad obwodem kaliningradzkim, oburzył się, że ziemia leży niezaorana, i obiecał, że raz-dwa zmieni Kaliningrad w region miodem i mlekiem płynący (tj. raczej żytem i pszenicą rosnący). Baćka zasugerował, że Putin zgodził się oddać mu obwód. Kreml tych rewelacji wciąż nie potwierdza.

Sól na lodowisku

Dlaczego Łukaszenko tak lubi hokej? Jednym z powodów jest fakt, że sport to prosta droga do wykazania rzekomej wyższości nad innym państwem: hokejowa tafla to jedno z niewielu miejsc, gdzie Białoruś może utrzeć nosa Niemcom czy Polakom. Nie mogąc rywalizować z krajami Europy pod względem wskaźników gospodarczych czy swobód obywatelskich, Baćka przez chwilę (tj. przez trzy tercje) może poczuć się od nich silniejszy.

Sięganie po sport jako instrument poniżania politycznych rywali to zresztą nie pomysł Łukaszenki. Ugandyjski dyktator Idi Amin wyzwał kiedyś na pojedynek bokserski królową Elżbietę II, a potem obwieścił swe zwycięstwo walkowerem i ogłosił się „pogromcą Imperium Brytyjskiego”. Poza tym dla dyktatorów traktujących państwo jak swą własność rzucanie ogromnych środków na sport może przypominać zabawę żołnierzykami, które muszą wygrać wojnę.

Doświadczenie hokejowe przydało się też Łukaszence zimą 2010 r., gdy po raz kolejny był „wybierany” prezydentem. Obawiając się sprzeciwu w postaci miasteczka namiotowego czy demonstracji, kazał na mińskim placu Październikowym, gdzie zwykle gromadzą się Białorusini, zrobić duże lodowisko. Ludzie i tak przyszli protestować – przewracali się, niektórzy zabrali sól. W tym systemie usypywanie kopczyka soli pod nogami, aby móc jakoś ustać, urasta do rangi symbolu.

Jedna ręka klaszcze

W tym roku, w czerwcu, mija już 20 lat prezydenckich rządów Aleksandra Grigoriewicza Łukaszenki. Ogromna część Białorusinów ma go dość. Ale nie wie, co z tym fantem zrobić. Nie widzą alternatywy i czują bezsilność. Nie śmieszą ich już nawet wpadki Baćki. Mało kto śmiał się, gdy niegdysiejszy szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle nazwał Łukaszenkę dyktatorem, a ten odparł, że „woli być dyktatorem niż pedałem” (Westerwelle nie kryje swego homoseksualizmu).

Raczej depresyjny niż zabawny był też niedawny pokojowy Antynobel i 10 bilionów dolarów zimbabwańskich przyznane Łukaszence – tj. 4 dolary amerykańskie. Wyróżnienie otrzymał za wprowadzenie zakazu klaskania w miejscach publicznych. Z tego paragrafu wkrótce potem za kratki trafił... jednoręki mężczyzna.


ZBIGNIEW ROKITA jest redaktorem dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego”.


MIŃSK WOBEC UKRAINY

Łukaszenko długo nie zajmował jasnego stanowiska wobec wydarzeń na Majdanie. Sugerował nawet, że może być mediatorem. Z jednej strony kierował się tu chęcią zademonstrowania niezależności wobec Rosji i autentyczną obawą przed imperializmem rosyjskim. Z drugiej – obawą, że zwycięski Majdan zainspiruje białoruską opozycję. I choć wobec nacisków Moskwy musiał z czasem zmienić postawę i potępić protesty przeciw Wiktorowi Janukowyczowi, to nadal się miota. W wywiadzie udzielonym niedawno rosyjskiej telewizji „Dożd” (dość krytycznej wobec Kremla) mówił, że referenda na wschodzie Ukrainy są nielegalne, i poparł jej integralność terytorialną. W mocnych słowach sprzeciwiał się też dalszej ekspansji Rosji. Powiedział: „Jeśli ktokolwiek zaatakuje moje państwo, będę walczył. Nawet jeśli tym kimś będzie Putin”. Co nie zmienia faktu, że polityczne pole manewru Mińska zdaje się kurczyć...
ZR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2014