Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chcę wyrazić ogromną wdzięczność za publikację tekstu „Oskarżam” ojca Ludwika Wiśniewskiego. Czytając go, z trudem powstrzymywałam łzy, bo w końcu kapłan powiedział głośno, odważnie i rzetelnie to, co widzi i o czym mówi tak wielu świeckich. Ta diagnoza jest bolesna, ale jakże prawdziwa. Pewnie od tego, czy hierarchowie odczytają ten tekst jako wyraz troski o Kościół, czy jako atak, na który należy odpowiedzieć obroną lub kontratakiem, będzie zależało, czy zaczną leczyć nasz Kościół, czy zamkną oczy na problem i pozwolą na dalsze oddalanie się od Chrystusa.
Ja także ze smutkiem obserwuję to, co dzieje się w Kościele. Widzę, że świątynie pustoszeją. Często myślę też, jak bardzo obecny Kościół różni się od tego, który pamiętam. Wychowałam się na słowach Jana Pawła II, na tekstach księży Malińskiego, Bonieckiego, Tischnera. Wpływał na mnie ruch „Światło-Życie” i wydawnictwa księży werbistów. Czytałam Biblię i powtarzałam sobie przykazanie miłości. Tak też starałam się żyć i przekazywać wartości chrześcijańskie moim dzieciom.
Dziś coraz ostrożniej wybieram kościół, do którego idę na mszę świętą. Nie chcę czuć złości ani wstydu, gdy słucham słów księdza, bo przecież przychodzę, aby spotkać się z Chrystusem. Wiele razy zastanawiałam się, czy to dziwne przemieszanie wiary i polityki nie jest przekroczeniem przykazania: „Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, nadaremnie”. Trudno było mi zrozumieć, dlaczego Kościół w tej sprawie milczy.
Mam wielką nadzieję, że artykuł ojca Wiśniewskiego przyczyni się do zmiany.