Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I tak, wielką kartą polskiej historiografii XIX w. był protest przeciw urzędowej wersji dziejów narzucanej przez zaborców. Jego efektem była szkoła historyczna, odzwierciedlająca poglądy polskich elit - i w tym sensie też mająca cechy “urzędowej". Przeciwstawiając się zaborcy często idealizowano i heroizowano narodową przeszłość: m.in. przemilczano zjawiska oportunizmu i przystosowania się - tyleż powszechne, co naturalne w realiach okupowanego kraju - oraz tuszowano głębokie podziały i konflikty wewnątrz społeczeństwa. Ta urzędowo--narodowa (w przeciwieństwie do urzędowo-państwowej) historia podkreślała za to podział na “my" i “oni". Odniesienia do tej tradycji ciążą do dziś. Sumiennej analizie nie podlega choćby historia Kościoła katolickiego jako nośnika polskości: “o wiele łatwiej np. o krytyczną biografię gen. Sikorskiego niż prymasa Wyszyńskiego".
Badania najnowszej historii społecznej knebluje też zasada gloryfikacji wszelkiego oporu przeciwko zaborcom i okupantom: “bada się postawę niektórych tylko grup społecznych lub elit i podstawia pod pojęcie społeczeństwa, multiplikując zjawiska, które bynajmniej nie były masowe". Relacje społeczeństwo - władza przedstawiane są często jedynie w konwencji “my" (którzy antykomunizm wyssaliśmy z mlekiem matki i niezłomnie walczyliśmy z reżimem, za co byliśmy nieustannie represjonowani) - “oni" (którzy ciemiężyli, licząc się tylko ze zdaniem Moskwy i własnym interesem). Rzadkością są zaś analizy mechanizmów adaptacyjnych i ich skali (oraz koegzystencji postaw przystosowania i oporu). Tymczasem, choć Polacy rzeczywiście odrzucali w większości komunizm w wersji radzieckiej, to już kwestia ich stosunku do porządku instytucjonalnego PRL czy haseł odwołujących się do ideałów socjalistycznych nie wyglądała tak jednoznacznie.
Powierzchowność ocen PRL jest też skutkiem wykorzystywania najnowszej historii do bieżącej polityki czy też do obrachunków z przeszłością w imię własnych krzywd: “w historiografii III RP dominuje linia urzędowa tych, którzy nie starają się zrozumieć fascynacji nowym ustrojem, ale jednoznacznie potępiają niemal wszystko, co miało związek z komunizmem, przykrawając w sposób nienaukowy prawdy o przeszłości". Stąd choćby prace będące “bezkrytyczną apologią wszystkich, którzy po roku 1945 w konspiracji czy nawet z bronią w ręku walczyli z władzą wspartą o bagnety Armii Czerwonej" - tyle że w miejsce PRL--owskiej apologii Gwardii i Armii Ludowej pojawiły się, na przykład, hagiograficzne rozprawy o związanej z Niemcami Brygadzie Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych jako forpoczcie walki z komunizmem. Koniec zaś narzuconej w PRL amnezji o rzeczywistych zasługach Armii Krajowej zbiegł się z nową amnezją o zbrodniach popełnianych na Żydach przez NSZ. Na antykomunistycznej fali bada się teraz głównie mordy dokonywane przez UB i NKWD, przemilczając drugą stronę medalu: mordowanie w latach 1944-47 przez podziemie komunistów, ale także ludowców czy zwykłych chłopów, którzy poparli reformę rolną. Więcej: z komunizmu anatemę rozciąga się na tradycję lewicową i socjalistyczną - dowodem m.in. omijanie tych tematów przez badaczy.
Również Instytut Pamięci Narodowej, powołany do badania i osądzenia wszystkich zbrodni na obywatelach polskich od 1939 r., na zasadzie odreagowania okresu PRL, “skoncentrował się na odtwarzaniu czarnej historii terroru partyjnego i policyjnego lat 1944-89, propagandy tego okresu, dyktatu radzieckiego i na odtwarzaniu dziejów opozycji po 1945 r.". Pytanie tylko, “czy w tych ramach zamyka się pojęcie pamięci narodowej?". Już widać, że zbrodnie komunistyczne przesłoniły zbrodnie hitlerowskie (a przecież podczas II wojny światowej z rąk okupanta niemieckiego zginęło ok.10-krotnie więcej Polaków niż z ręki okupanta sowieckiego). Zaczyna dominować urzędowa pamięć zwycięzców - silnie w dodatku rozpropagowywana, zważywszy m.in. na liczne prowadzone przez IPN szkolenia dla nauczycieli. W tej, może i zrozumiałej, reakcji nie sposób nie dostrzegać “odbicia - w krzywym zwierciadle - praktyk minionego okresu". Prof. Borejsza pisze: “Nie chciałbym porównywać Instytutu Pamięci Narodowej z Wydziałem Historii Partii przy KC PZPR, a jednak łączy je polityzacja, ideologizacja i status szczególnych uprawnień. Otwarte pozostają pytania, dlaczego w jednej instytucji połączono funkcje historyków i sędziów? Dlaczego do pamięci narodowej nie dopisać dziejów martyrologii tych komunistów polskich, którzy byli przeciwnikami Stalina; dlaczego z pamięci narodowej wyłączyć niektóre zjawiska pozytywne: awansu społecznego, walki z analfabetyzmem, upowszechnienia kultury, które, czy chce się tego czy nie, są związane z Polską Ludową?".
KB