Gorzej niż pies. Rozmowa z Igorem Bancerem, białoruskim opozycjonistą

IGOR BANCER, białoruski opozycjonista: W systemie penitencjarnym każdy więzień, który stwarza zagrożenie, jest oznaczany plakietką. Polityczni mają pomarańczową.

28.02.2022

Czyta się kilka minut

 / KATERINA GORDEEVA
/ KATERINA GORDEEVA

BARTOSZ RUMIEŃCZYK: Rozmawialiśmy niecały rok temu, tuż po tym, jak zostałeś zwolniony z aresztu, gdzie prowadziłeś głodówkę. Zostałeś zamknięty za, jak mówiłeś, performens: pokazałeś milicjantom gołą dupę. Dostałeś za to 8 miesięcy „chemii”, tj. pracy przymusowej.

IGOR BANCER: I kontynuowałem tam show, które zamówiło u mnie KGB. Mam łysą głowę, tatuaże, założyłem dżinsową kamizelkę ze znaczkami punkowych zespołów, do tego zrobiłem sobie kolorowe paznokcie. Tęczowy manicure ­i pedicure, bo było już ciepło i wszyscy chodzili w klapkach. Administracja zakładu od razu się na mnie rzuciła. Uparli się, że wyglądam nieodpowiednio. Na co ja: „Pokażcie przepis, który mówi, że mężczyzna nie może odbywać kary z pomalowanymi paznokciami”. Oczywiście takiego nie ma.

Jak przywitali Cię inni skazani?

Tu już była inna rozmowa. Choć to zakład półotwarty i większość osadzonych nie była karana wcześniej, było kilku przedstawicieli subkultury więziennej, a ona – jak wiadomo – rządzi się swoimi prawami. Jeden z tych gitów, cieszący się autorytetem, poprosił mnie na rozmowę i grzecznie powiedział: „Bancer, śledzę, co robisz, i wiem, że jesteś równy gość. Trzymałeś głodówkę, nie dałeś się systemowi, ale ten lakier zmyj, tu nie można tak chodzić. Jakbyś pojawił się tak w więzieniu, od razu pojechałbyś do celi dla cweli”.

Jak wygląda zakład w Witebsku?

Jak koszary: baraki z kratami w oknach, teren ogrodzony. Ale że to zakład półotwarty, więźniowie dwa razy w tygodniu są wyprowadzani do miasta: do sklepu i na pocztę.

Do pracy chodzi się z obstawą?

Nie, więzień dostaje wytyczoną trasę i grafik, a administracja dzwoni i sprawdza, czy dotarł na miejsce o wyznaczonej porze. Pytałem strażników, czy nie woleliby zakładać obrączek elektronicznych, żeby komputer pilnował ludzi, a oni mogliby spokojnie pić kawkę. Ale u nas cały system jest przestarzały.

Więźniowie nie uciekają, nie urywają się z roboty?

Wyobraź sobie, że nie. Idziesz do pracy ulicą, widzisz ludzi i aż się prosi, żeby prysnąć. Ale się nie da, bo zaraz ktoś na ciebie doniesie. Na „chemię” trafiają drobni przestępcy. Nie ma się co oszukiwać, nikt tam nie będzie się stawiał administracji. Donoszą na siebie, bo liczą, że dzięki temu szybciej wrócą do domu.

Politycznych ilu było?

Jak zaczynałem „chemię”, to dziesięciu, a jak kończyłem, dwudziestu. Wszystkich więźniów było stu.

Byliście specjalnie oznaczani?

Oczywiście. W rosyjskim systemie penitencjarnym – a w zasadzie taki obowiązuje na Białorusi – każdy więzień, który stwarza zagrożenie, jest oznaczany plakietką. Plakietki dostają gitowcy, potencjalni samobójcy, a także ekstremiści, czyli polityczni. Polityczny dostaje plakietkę od razu na wejściu, zanim pomyśli, by coś odwalić. Polityczni mają ją koloru pomarańczowego. W więzieniu taką plakietkę nosi się na ubraniu. Na „chemii” nie trzeba jej nosić, bo do pracy i tak chodzi się w cywilnym ubraniu.

Jako polityczny byłeś inaczej traktowany?

Jasne, przecież to podstawowa różnica między nami a innymi więźniami. Pomarańczowa plakietka bardzo utrudnia życie. Oczywiście, w zależności od tego, jak ważnym politycznym jesteś. W areszcie śledczym w Witebsku rozmawiałem z jedną osobą, która siedziała z Wiktarem Babaryką, byłym kandydatem na prezydenta. Potwierdziła mi to, co słyszałem wcześniej: każdy, kto choćby przywita się z Babaryką, dostaje 10 dni karceru. No, ale to Babaryka – człowiek, który postawił się Łukaszence. Szeregowy polityczny może się jakoś prześlizgnąć. Choć uważam, że jak już zostałeś skazany za ten ekstremizm, to musisz się zachowywać odpowiednio.

Co to znaczy?

Wiesz, nie mówię, że trzeba się stawiać, siedzieć w karcerach i próbować – jak to mi wielokrotnie zarzucano – rozbijać system od środka. Ale trzeba powiedzieć sobie jasno: jestem więźniem politycznym i jestem gotów ponieść tego konsekwencje.

Nie każdy jest gotów.

Wiem. Zgarniali ludzi z protestów i mało kto był gotów, by iść do więzienia. Ludzie chcieli jak najszybciej wyjść i wrócić do rodziny. Rozumiem to. Tylko że to nie dla mnie. W Witebsku poznałem jednego mężczyznę, prosił, by wymieniać go z nazwiska, więc napisz: nazywa się Dmitrij Abramow. Różniło nas wszystko: ja jestem punkowcem i lewicowcem, on miał poglądy prawicowe i był byłym chuliganem klubu Dynamo Brześć, ale otwarcie głosił antyłukaszenkowskie poglądy. Gdy była jakaś presja ze strony administracji, zawsze się stawiał. Za to go szanuję.

„Chemia” to zsyłka na roboty. Gdzie pracowałeś przez te osiem miesięcy?

Nigdzie. Przydzielili mnie do zakładów mleczarskich, w kołchozie na 11 tys. krów. Powiedziałem, że chętnie, ale najpierw muszę zadbać o zdrowie. Po głodówce cały czas mam z nim duże problemy. I tu wyciągnąłem stosowne przepisy. Zabrali mnie więc do przychodni raz i drugi, a potem sprawę olali i zaczęli mnie zamykać do karceru.

Za co?

Jeden z pierwszych karcerów dostałem za to, że byłem nieogolony. A co to znaczy być nieogolonym? Golę się co rano tępą żyletką, bo nie mam kasy na nową, skoro nie pracuję, a o piętnastej słyszę, że jestem nieogolony. Pytam więc: na ile milimetrów mam być ogolony? Gdzie to napisane? Innym razem dostałem karcer za spanie na krześle. W dzień leżeć na łóżku nie można, ale można siedzieć na krześle. Można zamknąć oczy siedząc na krześle? Można. A spać na krześle można? Okazało się, że nie. Choć w przepisach nic na ten temat nie ma. Ale z systemem nie wygrasz.

Mimo że chcesz postępować zgodnie z przepisami.

Te przepisy są tylko po to, żeby naczelnik mógł cię, za przeproszeniem, udupić. Ilekroć padał rozkaz, mówiłem: dawajcie, sprawdzimy, czy jest taki przepis. I wiesz, co zrobili? Zaczęli przeszukiwać ludzi po powrocie ze sklepu, robić rewizję pokojów, a wieczorem na apelu pytali: „I co, Bancer? Dalej mamy robić wszystko zgodnie z przepisami?”. A wszyscy skazani wbili wzrok we mnie.

Taki naczelnik potrafi człowiekowi zrobić z życia piekło. U siebie w Grodnie dzień w dzień przechodzę koło więzienia, w którym już niemal rok siedzi Denis Iwaszyn – mój kolega z dawnych lat i dziennikarz śledczy. Oskarżyli go o zdradę stanu, notorycznie zamykają go w karcerze, doprowadzili niemal do zawału. Postawił się systemowi i jest traktowany gorzej niż pies. Gdy rozmawiam z jego żoną, to – mimo że golę się na łyso – włos mi się na głowie jeży. Iwaszyn siedzi w tym więzieniu, gdzie spędziłem pięć miesięcy przed wysłaniem na „chemię”. Mnie może i traktowali ulgowo – bo wariat, rockandrollowiec – ale zobacz, jak traktują poważnych politycznych. Na to nie ma mojej zgody i zawsze będę o tym mówił.

W pewnym momencie „chemii” i Tobie groziła kolonia karna, czyli przeniesienie do zakładu o zaostrzonym rygorze.

Popełniłem jedenaście wykroczeń, a po trzech można już człowieka przenieść z automatu, administracja nie musi kierować sprawy do sądu. Ale mnie skierowali. Wypisali wniosek, że Bancer jest niereformowalny i musi trafić do kolonii karnej.

Nie pomyślałeś sobie: „Igor, weź się uspokój, w sumie masz dużo szczęścia, a zaraz możesz trafić do ciężkiego zakładu, gdzie będzie gorzej”?

Nie kryję się z moimi poglądami. Nie kalkuluję. Albo jestem wierny moim przekonaniom, albo nie. Albo ryzykuję więzienie, albo wyjeżdżam z kraju. Dużo osób, moich znajomych, wyjechało z Grodna, żeby nie trafić do więzienia. Ale są też inne przykłady, jak Mikołaj Dziadok: jedyny teoretyk anarchizmu na Białorusi i działacz, karany wielokrotnie. Mikołaj znów dostał pięć lat. Wymień też proszę Pawła Seweryńca, z którym znam się od końca lat 90. Paweł działał w chrześcijańskich demokratach, głosił idee przeciwstawiania się złu metodami pokojowymi. Znów dostał wyrok: siedem lat. Jeśli i mnie przyjdzie siedzieć za to, że jestem Bancerem, że mam zespół Mister X i wygłaszam ze sceny polityczne spicze, to trudno, pójdę siedzieć. Mam szacunek do tych, którzy zostają na Białorusi i chcą zmieniać kraj metodami pokojowymi.

Też mam szacunek dla więźniów politycznych, ale mam także szacunek dla uchodźców, którzy zostawili całe swoje życie i wyjechali, by nie dać się zamknąć Łukaszence. Wielu toczy walkę na emigracji, choćby w Polsce.

Ale u nas nikt nikogo nie ocenia! Nikt nie nazywa uchodźców zdrajcami! To są wybory osobiste. Jeśli ktoś wybiera emigrację, to pakuje się w kilka godzin i ucieka, często szlakami partyzanckimi. To nie jest wycieczka albo wyjazd za lepszą pracą. To są trudne wybory. A jeśli ktoś wybiera bycie wolnym w Polsce czy na Litwie, ale dalej angażuje się, działa w fundacjach i organizacjach, to robi ważną robotę. Jakby każdy poszedł siedzieć, kto by o nas mówił? Szanuję wybór każdego, bo każdy ma swoją historię i robi, co w jego mocy.

Proszę tylko o jedno: żebyśmy pamiętali – mimo tego, co się dzieje dookoła – że najważniejsze to pozostać człowiekiem i patrzeć w przyszłość z optymizmem. Wierzę, że zwyciężymy. Łukaszenka rządzi już 27 lat, ale drugich 27 lat już na pewno nie porządzi. Biologia mu na to nie pozwoli. ©

IGOR BANCER (ur. 1980) jest białoruskim muzykiem polskiego pochodzenia, pochodzi z Grodna. Lider punkowego zespołu Mister X, opozycjonista. W latach 1999-2002 studiował w Warszawie. Po powrocie do kraju był redaktorem naczelnym „Głosu znad Niemna na uchodźstwie” (polski tygodnik, dziś wydawany w Polsce) i rzecznikiem Związku Polaków na Białorusi. Wielokrotnie zatrzymywany i karany; w marcu 2021 r. uznany za więźnia sumienia przez Amnesty International. W kwietniu ub.r. opublikowaliśmy z nim rozmowę (nr 16/2021 – zobacz powszech.net/bancer). Pod koniec grudnia 2021 r. skończył odbywać karę – zsyłkę na pracę przymusową w Witebsku, gdzie spędził ponad osiem miesięcy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Gorzej niż pies