Gimnazjum po egzaminie

Wiem, że temat był już w ciągu ostatnich lat wielokrotnie poruszany (także na łamach "Tygodnika"), że rozważono dziesiątki argumentów, a setki osób zainteresowanych problemem wypowiedziały głośno swoje zdanie. Ale też może właśnie dlatego sprawa wciąż nie daje mi spokoju.

15.04.2008

Czyta się kilka minut

Rzadko, naprawdę coraz rzadziej, zdarza mi się spotkać kogoś, kto broniłby istnienia gimnazjów: krytykują je rodzice, sceptycznie wyrażają się o nich nauczyciele, narzekają na nie uczniowie. Dlaczego mimo tak powszechnej - w moim odczuciu - krytyki gimnazja ciągle istnieją?

Na problem gimnazjów warto spojrzeć z perspektywy "Diagnozy szkolnej 2008" ogłoszonej ostatnio przez twórców programu społecznego "Szkoła bez przemocy". Raport nie przyniósł rewelacji, można by wręcz powiedzieć, że badania pokazały to, co widać. Dlatego zresztą budzi on moje zaufanie. Wiele obserwacji, które poczyniłem w ostatnich latach jako ojciec gimnazjalisty, znalazło tu swoje potwierdzenie. Za podanymi liczbami mogę sobie wyobrazić historie konkretnych młodych ludzi, których znam. Tam, gdzie czytam o uczniach z problemami, którymi nie interesują się rodzice i którzy czują się samotni, widzę kompletnie zagubionego N., który eksperymentuje z narkotykami, a dni spędza na wałęsaniu się bez celu. Gdzie mowa o nastolatkach, które w szkole padają ofiarą psychicznej przemocy ze strony koleżanek, myślę o A. i innych dziewczynach, które wśród swoich rówieśniczek mają więcej wrogów niż przyjaciółek. (A propos, czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że słowo "wróg" nie ma w polszczyźnie swojego żeńskiego odpowiednika?) Namawiam wszystkich do takiej właśnie lektury raportu - liczby to konkretne dzieci, konkretni nauczyciele, szkoły w waszej okolicy...

Z wielu problemów omawianych w raporcie - szczególnie dotyczących gimnazjów - wskazałbym trzy, które uważam za najważniejsze. Po pierwsze, systematycznie rośnie liczba "odrzuconych": młodych ludzi, których los nikogo nie obchodzi i którzy na ten stan rzeczy reagują apatią lub agresją. Przemoc fizyczna to w polskiej szkole - na szczęście - zjawisko ciągle jeszcze marginalne. Znacznie powszechniej występujące psychiczne znęcanie się nad innymi (blisko połowa uczennic i uczniów gimnazjum przyznaje, że go doświadczyła) może jednak - o czym wiemy z historii nagłośnionych przez media - prowadzić do aktów autoagresji. Z moich obserwacji wynika, że wielu młodych ludzi źle się czuje w środowisku, w którym przebywają i które współtworzą. Duża część ich energii, najpierw w gimnazjum, a potem w pierwszych latach liceum, jest trwoniona na walkę o miejsce w grupie rówieśników. Środki stosowane w tej walce bywają mniej lub bardziej okrutne, ale sam mechanizm z założenia jest niszczący: przetrwać udaje się najsilniejszym, a i oni za zwycięstwo płacą nieraz wysoką cenę. Młodzi częstokroć nie są świadomi, że wewnętrznie buntują się przeciwko obecnej sytuacji, choć na zewnątrz sprawiają wrażenie, jakby ją akceptowali. Blisko 90 proc. badanych w wieku od 11 do 19 lat określiło siebie jako "bardzo szczęśliwych" lub "dość szczęśliwych"; równocześnie co piąty przyznał, że czuje się samotny.

Drugi problem to zaangażowanie rodziców. Raport wskazuje jasno: szkoła i rodzice nie współpracują. Według uczniów połowa rodziców nie pojawia się nawet na wywiadówkach. To oznacza, że połowa dzieci w praktyce sama decyduje, czy poświęci czas na naukę lub inne pożyteczne zajęcia, czy też go zmarnotrawi. Spośród pytanych o to nauczycieli, prawie 40 proc. przyznało, że w ogóle nie mogą liczyć na pomoc rodziców. Liczby zatem mniej więcej się zgadzają. Z doświadczenia wiem, że stroną aktywną musi być w tym przypadku szkoła: naciskać na rodziców, dawać im znać od razu, jak tylko pojawią się problemy, i wciągać ich w szukanie rozwiązań. Myślę, że z tej biernej połowy dałoby się jeszcze w ten sposób "uruchomić" nawet do 30 proc. rodziców.

I wreszcie trzecia sprawa, może najpoważniejsza. Do czego tak naprawdę wychowuje dzisiejsza szkoła? Niestety, z raportu - podobnie jak z obserwacji - wynika, że głównie do rywalizacji i indywidualnego sukcesu. Zdaniem prof. Janusza Czapińskiego, który przedstawiał raport na konferencji prasowej, w naszych szkołach "króluje zawiść i nieufność". Słowo "króluje" może się wydawać zbyt mocne, ale lepiej otrzeźwieć zawczasu... Co ciekawe, tendencja ta jest widoczna wszędzie, niezależnie od charakteru szkoły czy poziomu nauczania. Nic dziwnego, że dzieci, a zwłaszcza młodzież, niechętnie angażują się w jakąkolwiek działalność społeczną czy pomocową. W gimnazjach nie jest z tym jeszcze tak całkiem źle, może dlatego, że tego typu działalność jest punktowana podczas przyjmowania do liceów. Wskaźnik zaangażowania spada jednak gwałtownie po rozpoczęciu nauki w szkołach ponadgimnazjalnych. Demoralizujące jest też to, że np. premiuje się udział w olimpiadach, ale pomoc w nauce słabszemu koledze czy koleżance już nie (więcej: bywa ona traktowana jako niepotrzebne obciążanie zdolniejszych uczniów).

Z pewnością samo usunięcie gimnazjów nie uzdrowi sytuacji. Przypominam, że jednym z argumentów za gimnazjami była ochrona najmłodszych przed przemocą ze strony starszych kolegów. Myślę jednak - a raport to potwierdza - że gimnazja zawiodły te nadzieje. Powrót do dłuższej podstawówki i dłuższego liceum dałby większe możliwości tym, którym jeszcze chce się coś dla polskiej szkoły zrobić (a nie jest nas tak mało). Na razie bowiem generalny pogląd (powtarzam: w moim odczuciu) jest taki, że okres gimnazjum to czas, kiedy znaczna część "dobrych dzieci" z dnia na dzień staje się "trudną młodzieżą", z którą nie wiadomo co począć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2008