Furiactwo kreatorskie

Marian Pilot, Osobnik Książka dla tych, którzy potrafią powierzyć się bez reszty wielkiej przygodzie słowa i wyobraźni, zaakceptować pomieszanie języków i zmysłów.Furiactwo kreatorskie.

21.10.2013

Czyta się kilka minut

Od debiutu z 1962 r. Marian Pilot chwalony był za inwencję językową, talent parodysty i rozmach w konstruowaniu groteskowych światów. Jego twórczość nigdy nie pozwalała zamknąć się w szufladce z napisem „proza nurtu chłopskiego”.


Owszem, autor „Pióropusza” podejmował tematy typowe dla tego nurtu, obecne w dziełach Myśliwskiego, Kawalca czy Nowaka. Opisywał specyfikę kultury wiejskiej oraz rozmywanie się tej specyfiki w warunkach nowoczesności, interesowały go mechanizmy awansu społecznego oraz poczucie wyobcowania „synów ziemi”, którzy opuścili rodzinne okolice. Przemieszanie wartości, stan zawieszenia pomiędzy różnymi przestrzeniami i systemami symbolicznymi, wykorzenienie i próba powrotu do korzeni. Ale u Pilota te obiegowe tematy podlegają przewartościowaniu: kulturowy metysaż okazuje się błogosławieństwem różnorodności, a wydziedziczenie – darem wolności.

Chaos i wolność

W jednym z esejów Pilot obala popularną opinię, jakoby polszczyzna nie znała odpowiednika niemieckiego Heimatu, rozumianego jako „stan istnienia duchowego w obrębie swojej rodzinnej okolicy”. Słowo takie istnieje, a jest nim zapomniany „matecznik”, pozostający w opozycji względem abstrakcyjnej „ojczyzny”. Matecznik nie staje się jednak u Pilota – jak w wielu projektach pisarskich ufundowanych na melancholii – figurą utraconego raju. Opuszczeniu matecznika towarzyszy niepokój, ale też fascynacja światem, który wypada z odziedziczonych systemów miar i wag – światem, w którym wszystko jest możliwe. Królestwo chaosu, po którym błądzą bohaterowie tej prozy, bywa przerażające, ale zarazem daje poczucie radykalnej wolności.

Słowem-kluczem jest w tym przypadku groteska. Inaczej niż u innych mistrzów tej formy (jak Mrożek czy Redliński), w przypadku Pilota pozostaje ona w pełni autonomiczna, wolna od jakichkolwiek zobowiązań. Autor „Majdanu” nigdy nie miał ambicji stawiania diagnoz czy budowania paraboli. Groteska jest dla niego sposobem postrzegania i myślenia, swoistym światoobrazem. Groteskę odnosimy zwykle – za Wolfgangiem Kayserem – do doświadczenia świata, który stał się obcy. Jej podstawowe cechy (monstrualność, niespodzianka, tajemnica) są wyrazem lęku przed życiem i nieludzkim pierwiastkiem, który wtargnął do ludzkiego „ja”. W konkurencyjnym ujęciu Michaiła Bachtina groteska spoufala się z karnawałową wizją „świata na opak”; ekscentryczność, bluźnierstwo, błazenada i dowartościowanie „cielesno-materialnego dołu” to remedium na sztywne hierarchie społeczne, normy, dogmatyzmy i dyktaturę ducha.

W najnowszej powieści Pilota mamy jakby syntezę tych koncepcji: na samym początku objawia się coś demonicznego i przerażającego, ale cała opowieść dryfuje w stronę gargantuicznego, wyzwolicielskiego śmiechu. Wcześniej pisarz powściągał swoją słabość do groteski; jeszcze w „Pióropuszu” oniryczne obrazy umocowane zostały na precyzyjnym szkielecie fabularnym i osadzone w realiach epoki. W przypadku „Osobnika” nie sposób umiejscowić wydarzeń na mapie czy na osi czasu. Potężny nurt wizji zagarnia wszystko. Zasada prawdopodobieństwa kapituluje przed poetyką snu. Logika przyczyn i skutków pada ofiarą wyzwolonej wyobraźni.

Groza i ekstaza

Zdezorientowany czytelnik „Osobnika” szuka punktów odniesienia. Wiadomo, że narratorem jest pracownik Instytutu Ochrony, który przedstawia się jako „magister, w logice i dialektyce biegły doktor”, tudzież biolog, znawca insektów. Na imię ma Bolesław, ale wybiera bezimienność („a nawet bezistność”), gdyż wzdraga się przed nazwą i w ogóle przed „wszystkim, co kiełzna”. Mieszka samotnie po tym jak zostawiła go żona, nadużywa alkoholu i z trudem odróżnia jawę od pijackiego zwidu, ale twierdzi, że „materię rzeczywistości chce ułożyć, uorganizować, uładzić”. Jego opowieść, rozwijająca się na zasadzie skojarzeń, widzeń i błysków pamięci, nie pozostawia jednak złudzeń: żadnego ładu tu nie będzie, przeciwnie – będziemy świadkami osuwania się w malignę i obłęd.

Narracja utkana jest z sekwencji enigmatycznych zdarzeń: pobyt w barze i wyrzeczenie się własnego dziecka; wizyta w Instytucie, rozmowa z laborantami – „chaotykami i katastrofami”; wyjazd do rodzinnego domu w miejscowości Miastko i reminiscencje z dzieciństwa spędzonego „w płaczu, gwałcie, bełkocie, okowicie, opętanym śnie ojca”. Suną widmowe postacie: pracownica zakładu fotograficznego, która zmienia się w wulgarną dziewkę; dwóch mundurowych, którzy demolują mieszkanie, po czym oddają się dmuchaniu kondomów, te zaś rosną monstrualnie i rozpoczynają dziką orgię; wielka kobieta w niebieskim dresie, królująca wśród innych Łachmanek w szmat-ogrodzie... Zwiedzamy miejsca o niejednoznacznym statusie, jak hangar przemieniony w magazyn używanych ubrań, w którym panuje pozbawione nadzoru „ogromne hultajstwo rzeczy kłębiących się”, a który zmienia się trochę w ambonę myśliwską, trochę w obóz zagłady...

W punkcie wyjścia zanurzamy się w straszny, po Kayserowsku wynaturzony świat. Bohater obserwuje z przerażeniem rozpad świata („materia rzeczywistości, umkliwa, bełtliwa, grząska i mazista, mgławiczeje coraz intensywniej”) i dekompozycję własnego ciała. Wyrusza w wędrówkę przez fantazmaty śmierci i gnicia, wojny i eksterminacji. W końcowej scenie widzimy go w gabinecie zabiegowym, gdy „piękna chirurg miękki” poddaje go upokarzającemu zabiegowi biopsji prostaty. Dochodzi do podwójnego skojarzenia biegunki ze słowotokiem i z dziełem zagłady: „Ostre uchyłków zapalenie, ostateczne rozwiązanie”. Gdzie ulotniły się lęk i groza? Otóż niepostrzeżenie przeszliśmy na stronę Bachtinowskiego karnawałowego śmiechu, sowizdrzalskiego żywiołu, który wyrzeka się wszelkich wartości w imię wolności i życiowej energii, a wyraża się w sposób prosty i wulgarny: „Dupa pierdzi / Dupa sra / Dupa wszystko / W dupie ma! / Hura! Hurra! Hurra!”.

***

„Osobnik” to powieść, która nie zadowoli ani pożeraczy fabuł, ani miłośników obyczajowego detalu, ani koneserów życiowych mądrości. To książka tylko dla tych, którzy potrafią powierzyć się bez reszty wielkiej przygodzie słowa i wyobraźni. Pilot przypomina tych ruchliwych laborantów, którzy pracują nad „pikantnymi zagładami”, plącząc języki w ferworze i w wielkim „furiactwie kreatorskim”.


Marian Pilot, Osobnik, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk literacki, redaktor Magazynu Literackiego „Książki w Tygodniku”, prozaik, eseista, poeta.

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2013