Fotografia w pracowni

Ktoś powiedział o nim, że oddycha poezją: bierze wdech, a z wydechem wypływają wersy poematu. Dopełnieniem tej romantycznej wizji artysty oddychającego sztuką było życie intensywne i krótkie - Josif Brodski zmarł mając 56 lat, 28 stycznia 1996 roku.

25.01.2006

Czyta się kilka minut

Josif Brodski /
Josif Brodski /

Zająłem się literaturą z jednego względu: bo daje ci sakramencki gaz. Kombinując na przykład wers, kojarzysz ze sobą rzeczy zasadniczo zwykle dla ciebie niedostępne. Oto czemu warto zajmować się literaturą. I dlaczego byłaby ideałem jako zajęcie dla każdego. To ewidentna konieczność biologiczna. Obowiązek jednostki wobec samej siebie, wobec własnego DNA...

Josif Brodski w rozmowie z Solomonem Wołkowem

Odwiedzał Polskę dwukrotnie, został doktorem honoris causa Uniwersytetu Śląskiego, jego książki rozchodziły się w dużych nakładach. W dekadę po jego śmierci zastanawiam się, czy dla następnych pokoleń będzie tak ważny jak dla tych, którzy czytali jego utwory składane najmniejszą czcionką w "bibułowych" woluminach wielkości paczki papierosów, a kilka lat później słuchali jego charakterystycznych recytacji z zaśpiewem - i z nieodzownym papierosem w ręku.

***

Urodził się w 1940 roku w Leningradzie - nazywał zresztą zawsze swoje miasto tak jak rodzice: Piter. Przeżył oblężenie i przymusową ewakuację - dzieciństwo nie było rajem, do którego mógłby tęsknić. Zmieniał szkoły, próbował dostać się do marynarki, ale jako Żyd nie miał na to szans; w końcu zrezygnował z edukacji i zaczął pracować. Zajęcia wybierał ekstremalne: od prosektorium po wyprawy geologiczne nad Morze Białe. Nie był grzecznym chłopcem, nie był układnym młodzieńcem, jego wspomnienia nie są sielankową opowieścią. Ale też w jego autobiograficznych wypowiedziach nie ma ani słowa skargi na ciężkie czasy, zły los. Co nie znaczy, że nie ma w nich świadomości zła i cierpienia, które go otaczało i dotyczyło.

Kiedy zaczął pisać, wiedział już, że nie interesuje go publikowanie w pismach literackich i bycie "etatowym" literatem. Trafił, na swoje szczęście, do grona rówieśników o podobnych zainteresowaniach. W przygotowywanej do druku książce pisze Irena Grudzińska-Gross: "Młodzi ludzie pisali i deklamowali wiersze, śpiewali je, zbierając się po domach, przy akompaniamencie gitary, prześcigali się, który z nich więcej pamięta, lepiej pisze. Większość z nich, uciekając przed przymusem ideologicznym, nie drukowała. W leningradzkich i moskiewskich kuchniach i wspólnych pokojach młodzi poeci stwarzali własne polis". Kilkunastoletni Brodski-poeta funkcjonował tak, jak gdyby czas cofnął się o sto lat, do epoki Puszkinowskiej "plejady": grupy młodych poetów, konsolidowanej przez sprzeciw wobec otoczenia. Jednak nie na długo wystarczyło tego wsparcia grupy i choć przyjaźnie z tamtych lat przetrwały, to żaden z rówieśników nie był tak utalentowany, tak zbuntowany, tak niezależny jak młody Osia.

Cena wewnętrznej wolności była wysoka. Aresztowany, więziony w niewyobrażalnych warunkach sowieckiego więzienia politycznego, zesłany na Północ, do obwodu archangielskiego, poddawany dwukrotnie przymusowej "terapii" w zakładach psychiatrycznych, coraz ciężej chory na serce nasto- i dwudziestoparolatek - co myślał o świecie? O swojej przyszłości? Bał się, miał poczucie krzywdy, walczył o nadzieję? Nie dowiemy się nic ponad to, co zawarł w wierszach z tamtego okresu. Mówi o sobie w rozmowie z Solomonem Wołkowem: "Autor »Postoju na pustyni« to jeszcze człowiek z jakimiś normalnymi uczuciami. Który rozkleja się, gdy coś utraci, i cieszy się z okazji - no, nie wiem z jakiej... Z okazji jakiegoś wewnętrznego odkrycia. A w chwili ukazania się tej książki wiedziałem już doskonale, że nigdy niczego podobnego nie napiszę - nie będzie ani tych uczuć, ani tej otwartości, ani tych partykularnych odkryć". Mówiąc, że nastąpił taki moment, kiedy przestał być "człowiekiem z normalnymi uczuciami", Brodski pozwala się nam domyślać cierpienia, które go z tej normalności wyrwało.

***

Kiedy miał 32 lata, został wbrew swojej woli wydalony ze Związku Radzieckiego. Dzięki inteligencji, sile woli i uporowi zyskał w Stanach Zjednoczonych popularność, która umożliwiła mu wykładanie na uniwersytetach. Pomagał mu w tym Czesław Miłosz, sam dobrze znający gorzki smak wygnania. Z wielką powagą potraktował Brodski wyróżnienie tytułem poety-laureata Biblioteki Kongresu. Oficjalna funkcja wyzwoliła w nim chęć działania na rzecz popularyzacji poezji w Ameryce, postulował umieszczanie tomików wierszy w hotelowych pokojach, aby każdy podróżujący miał szansę - być może jedyną - obcowania z pięknem. Wierzył, że literatura jest potrzebna i ważna, że może szerzyć dobro.

Uznaniem dla jego dzieła była nagroda Nobla. Jeśli akademicy, wybierając Brodskiego, chcieli też uhonorować pewien typ twórczości, odchodzący mit poety żyjącego dla sztuki rozumianej jako sacrum - to wybrali dobrze. "Każda twórczość jest w istocie modlitwą. Wszelka twórczość zmierza ku uchu Najwyższego. W tym tkwi zresztą treść sztuki. Bezwarunkowo. Wiersz, nawet gdy nie jest modlitwą, wprawia w ruch ten sam, modlitewny mechanizm" - powiedział zapytany o religijne wiersze Achmatowej.

Mówił Miłosz: "Życiorys Brodskiego dostarczył opinii międzynarodowej obrazu wielkiego poety jako więźnia i wygnańca. Być może ma rację jego przyjaciel poeta Aleksandr Kuszner, nazywając go ostatnim poetą romantycznym, niejako wcielającym raz jeszcze mit Lorda Byrona, Child Haroldem wędrującym po wielkich stolicach XX-wiecznej cywilizacji". Samotny wędrowiec, przemierzał świat z niesłabnącą ciekawością ludzi, spotkań, krajobrazów. Jego ukochanym miejscem na ziemi była Wenecja - wracał tam każdej zimy. Zimowy pejzaż osnutej mgłą, opustoszałej Serenissimy zestrajał się z jego melancholią, nostalgią, bólem przemijania. Nie narzekał na samotność, uważał ją za konsekwencję swojej profesji: "poeta zawsze należy do istot mniej lub bardziej skazanych na samotność. To rodzaj aktywności, który wyklucza współpracę. Im dłużej się tym zajmować, tym bardziej narasta izolacja od wszystkiego i wszystkich". Samotność w Wenecji nabierała innych znaczeń, wpisywała się w historię, mit, literaturę - może rozłożona na wiele samotnych istnień mniej bolała.

***

Ojciec Josifa był reporterem, fotografia była jego pasją. Co roku w dniu urodzin fotografował syna na balkonie ich mieszkania. Niewiele z tych fotografii ocalało. O dziwo, przechowały się zdjęcia poety z czasu ekspedycji geologicznych, a nawet ze zsyłki w Norieńsku. Na większości widzimy mocno piegowatego rudzielca, wyprostowanego dumnie, postawnego, z poważną twarzą, patrzącego w przestrzeń. W drugiej, amerykańskiej połowie jego życia fotografowany był bardzo często. Jako laureat nagrody Nobla należał do grona celebrities, portretowanych przez sławnych artystów - jego podobizny trafiły na wystawy i do albumów takich twórców jak Ann Leibowitz czy Richard Avedon. Portretowali go Czesław Czapliński, Joanna Helander, Waldemar Kompała, Paweł Zechenter.

W różnym wieku i na różnych etapach życia występuje na fotografiach przeważnie z papierosem w ręku: tuż przed zapaleniem, z płonącą zapałką, zaciągający się, wydmuchujący obłok dymu, gestykulujący niedopałkiem. Nałóg nie opuszczał go ani na chwilę, ten środek znieczulający czy zasłona dymna potrzebna była może jego wrażliwości. Spojrzenie, nawet jeśli pozornie skierowane w obiektyw, sięga w jakąś niedostępną nam przestrzeń, na twarzy, nawet jeśli uśmiechnięty, wyraz jakby zagubienia z odcieniem goryczy.

Jest też kilka zdjęć pozwalających zakraść się do jego prywatnego życia: w nowojorskim mieszkaniu na Morton Street, na tle drzwi oklejonych fotografiami (na jednej z nich można rozpoznać Lecha Wałęsę), między regałem z książkami a stołem obłożonym nimi szczelnie. Na balkonie Biblioteki Kongresu w Waszyngtonie, gdzie pracował - z kłębem papierosowego dymu wypływającego z ust. Czesław Czapliński uwiecznił Brodskiego w jego pracowni: stojącego przy półkach z książkami, obok dużej fotografii Audena. Siedzącego przy dużym biurku. To właściwie sekretarzyk zamykany żaluzjową zasłoną. Na ścianie portret Anny Achmatowej, na wierzchu sekretarzyka kilka słowników, główka Puszkina, figurka kota i zdjęcie kota, zdjęcia rodziców, czyjeś zdjęcie z papieżem, kilkanaście innych fotografii ustawionych w taki sposób, żeby tworzyły wrażenie bycia otoczonym przez najbliższych. Staromodna lampa, szklanka pełna niedopałków, na podłodze przenośna maszyna, z kosza wysypują się papiery.

Co potrafimy za kilkanaście lat powiedzieć o mieszkańcu tej pracowni: że cenił Audena, Achmatową i Puszkina, lubił koty, czuł się samotny lub odczuwał nostalgię za przeszłością? Dużo wyraźniej pewnie zobaczymy obraz petersburskiego "półtora pokoju" w komunalnym, wielorodzinnym mieszkaniu, czytając esej poświęcony pamięci rodziców, którzy nie zdołali zobaczyć przed samotną śmiercią swego samotnego, krnąbrnego syna.

***

"Josif umarł w nocy z 27 na 28 stycznia w swoim domu na Brooklynie. Od dawna był chory na serce, przeszedł kilka operacji. Ale zachowywał się tak, jakby dostosowywanie się do takich drobiazgów jak zdrowie, mówienie o tym, było poniżej godności. Niemniej wiedział, że żyje w cieniu śmierci. Zawsze go podziwiałem za tę wspaniałomyślność" - napisał po jego śmierci Czesław Miłosz.

Chciał podobno, by pochowano go na jednej z wysp weneckiej Laguny - wyspie, na którą wywożone są bezpańskie psy. Spoczął na innej: na wyspie umarłych, San Michele, obok wygnańców: Strawińskiego, Diagilewa...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2006