Achmatowa w południe

Spotkanie Anny Piwkowskiej z Anną Achmatową, o czym doskonale wiedzą czytelnicy poezji tej pierwszej (a jest to kto wie czy nie jedyna współczesna polska pisarka, potrafiąca w sposób naturalny powiedzieć, że “pisze poezję"), jest spotkaniem z kategorii zarazem szczęśliwych i koniecznych.

03.08.2003

Czyta się kilka minut

 /
/

Pokrewieństwo poetyckiego tonu obu twórczyń, ostentacyjna nieawangardowość, przywiązanie do rytmu i rymu jako elementów organizujących wiersz, zwrócenie ku introspekcji, żywiołowi uczuć, podobna wizja poezji jako lirycznego dziennika, podobna lekkość, z jaką ujmuje się w niej sprawy gatunkowo najmniej lekkie, podobna skrajna powaga w traktowaniu sztuki. Czy to nie wystarczy, by stwierdzić, że polska i rosyjska poetka musiały się spotkać, więcej: że spotykały się od dawna? Esej biograficzny Piwkowskiej “Achmatowa czyli kobieta" otwiera nowy rozdział tego literackiego dialogu.

Przede wszystkim ma to być portret kobiety, odtworzony dzięki fotografiom, wspomnieniom, bliskim Achmatowej miejscom oraz oczywiście dzięki wierszom. Jeśli bowiem Achmatowa nie budowała w swej poezji, jak bliski jej Puszkin, horacjańskiego pomnika autora, z pewnością snuła w niej autobiograficzną opowieść, skrupulatnie opatrując poszczególne utwory informacją o miejscu i dacie powstania. Piwkowska proponuje lekturę poezji autorki “Dmuchawca" jako formy diariusza, autobiografii intymnej. “Czytając wiersze Achmatowej -zauważa - mamy wrażenie, jakby rozwijał się przed nami jakiś fabularny wątek i niemal nie możemy się oprzeć pokusie, by nie spróbować odtworzyć z jej wierszy biografii autorki, choćby tylko biografii emocjonalnej". Chciałoby się dodać: aż biografii emocjonalnej, gdyż to, co autorka wprowadza tu skromnym “choćby tylko", stanowi absolutny szczyt jej sztuki lektury.

---ramka 312075|prawo|1--- Biografia w rozumieniu dosłownym jest w książce Piwkowskiej tylko pierwszym krokiem do wnętrza tej poezji. A więc: Bolszoj Fontan pod Odessą, petersburskie Carskie Sioło - letnia rezydencja carska i literacka ojczyzna Puszkina, krymska prowincjonalna i czarodziejska, choćby z racji nazwy, Eupatoria, Kijów studiów na Wyższych Kursach Żeńskich i adnotacji położonych w pierwszym poetyckim tomie, za nim Petersburg, Paryż i Włochy, powrót do Piotrogrodu, życie w Leningradzie, w Komarowie. Piwkowska, dzięki reporterskim rekonesansom do miejsc Achmatowej, potrafi nazwy te wypełnić treścią. Wyczulona na aurę i szczegół, genius loci - zapachy, kolory, muzykę miasta - przemienia w genius vitae bohaterki książki. Pozostaje przy tym poetką, nie wciela się w rolę reporterki notującej wspomnienia znajomych wielkiej Achmatowej ani erudytki żonglującej cytatami z rozpraw uczonych w piśmie. Wie, że tylko szczęśliwe spotkanie czytelniczki i poezji może wywołać “wygląd bohaterki, jej stroje, gesty, chód, jej przeszłość, domy, pokoje, ukochane miejsca", stworzyć dwustustronicowy eseistyczny poemat, utkany z rzeczywistości i wyobraźni.

Na stronicach “Achmatowej" płynnie przenikają się wątki o różnym ciężarze gatunkowym, wymagające wręcz różnych literackich narzędzi. Nie sposób stwierdzić, w którym momencie kończy się esej o pisarce, zaczyna książka o kobiecie, kończy się studium biograficzne, rozpoczyna subtelna i wnikliwa analiza twórczości. Doskonale rozumie Piwkowska stronę techniczną tej poezji, alchemię “skojarzeń wywołanych melodią rymu, intonacją". Oryginalność poezji autorki “Wieczoru" wiąże z charakterystycznym połączeniem emocji lirycznej i chłodnej narracji. Tej poetyckiej alchemii zawdzięczamy najpiękniejsze z erotyków Achmatowej i najbardziej przejmujące fragmenty “Requiem" - poetyckiego hołdu ludzkiemu i kobiecemu cierpieniu.

Kolejny charakterystyczny rys tej poezji to już asumpt do rozważań o Achmatowej-kobiecie. Jest to podkreślany przez Piwkowską całkowity niekiedy brak powiązań między opisywanymi w wierszach stanami ducha. “Dobroć obok gniewu, pokora przy namiętności, czułość zamieniająca się w gwałtowną zazdrość". Tak jakby w wierszach toczyła Achmatowa walkę o zapanowanie nad swą własną wewnętrzną rzeczywistością, rzeczywistością namiętności i kontrastu.

Piwkowska kreśli następujący portret swej bohaterki: “Jest sławna, znana i uznana. Smużka dymu ulatuje z papierosa trzymanego z wdziękiem w wąskiej dłoni. Ramiona otulone w szal lekko drżą od kaszlu. To początki gruźlicy, którą jej niezłomny organizm zwalczy szybko i bezpowrotnie. Odwraca się do siedzącego obok Mikołaja Niedobrowo i uśmiechając się smutno mówi: nigdy nie zaznałam szczęśliwej miłości". Magnes talentu, kobiecego wdzięku, subtelnej urody, melancholia i uczuciowe niespełnienie, które dopada o poranku, w kabarecie “Pod Bezdomnym Psem". Posiadała Achmatowa, jakby powiedział monografista Chopina Ferdynand Hoesick, “wiele warunków po temu, ażeby uszczęśliwić siebie, ale unieszczęśliwić innych". Interesujące, że Piwkowska obserwuje swą bohaterkę niemalże oczyma mężczyzny, opisując kobiecość jako fenomen estetyczny, szczególną, przewyższającą wszelkie wiersze i obrazy, formę dzieła sztuki.

Achmatowa-kobieta w kolejnych małżeństwach i związkach “walczyła o swoją swobodę, niezależność". Portret poetki autorka włącza do galerii kobiet niezrozumianych i aktywnie walczących o to, by nie dać się zamknąć “w zwyczajnych ramach kobiecego losu". Sama ta walka, w przypadku rosyjskiej poetki chyba dobrowolnie przegrana, staje się elementem owego losu. Achmatowa to geniusz dobrowolnego przyjęcia przeznaczenia, od uczuciowych komplikacji “Wieczoru" po dumne: “Ja ze swym narodem byłam wtedy / Tam gdzie na nieszczęście był mój naród".

“Nigdy nie widziałam jej szczęśliwej" - napisała przyjaciółka poetki. Nie ma właściwie znaczenia, czy gorące miłosne strofy poświęca przyjacielowi i teoretykowi sztuki Mikołajowi Niedobrowo, czy pierwszemu mężowi, także znaczącemu poecie, Mikołajowi Gumilowowi, czy też kolejnym towarzyszom życia: Mikołajowi Puninowi, “ascetycznemu i ponuremu asyriologowi" Włodzimierzowi Szylejce, czy w końcu przyjaciołom ze środowiska artystycznego Rosji pierwszych dziesięcioleci XX wieku. Absolutne znaczenie ma siła namiętności i jej fatalny rys, przywołujący rozstanie, aż po rozstanie ostateczne, śmierć, przy czym zawsze jest to śmierć kochanka.

Achmatowa potrafiła myśleć o sobie jak o “kobiecie przeklętej", której miłość znaczy kochanków piętnem bliskiej śmierci. Można w wypadku jej uczuciowych związków mówić o fenomenie poszukiwania, przywoływania cierpienia, które jest w końcu materiałem poezjotwórczym, kształtuje życie składające się z cierpienia i przerw pomiędzy nim - by w duchu Achmatowej sparafrazować zdanie Seneki. Można, jak czyni to Piwkowska, podjąć rozważania o “smutnej wewnętrznej logice miłości", która nadaje uczuciu niespełnionemu wymiar miłości jedynej i doskonałej. Przypomnijmy, że swej debiutanckiej książce dwudziestotrzyletnia autorka nadała tytuł “Wieczór". Fascynacja zmierzchem, zamieraniem, tajemnicą nieistnienia czegoś, co było, i nieistnienia czegoś, co mogło być, przetrwa jako jeden z ważniejszych rysów jej poezji.

Właściwości tej przyszła w sukurs historia, czyniąc z losu poetki w większym stopniu niż to bywa zwykle dzieje pożegnań i lęku przed pożegnaniem. Piwkowska pisze o Achmatowej u szczytu jej kobiecego uroku, u szczytu pierwszego rozdziału jej twórczości, pisze o kobiecie fascynującej otaczających ją współuczestników życia literackiego, przeważnie utalentowanych tylko na tyle, by rozpoznać geniusz pięknej koleżanki. Ale można już dostrzec z tego szczytu Achmatową w kolejkach przed więzieniem. W osobowości młodej kobiety drzemie twarda zgoda na własny los, która każe jej w przyszłości konsekwentnie nazywać swe miasto nową, komunistyczną nazwą: Leningrad, nawet gdy ryzykuje tym towarzyskie zakłopotanie lub zdziwienie.

Piwkowska nie aspiruje do stworzenia biografii poetki, interesuje ją tylko fragment jej życia: Achmatowa w kręgu akmeistów, życie towarzyskie, uczuciowe i kulturalne Rosji pomiędzy dwiema światowymi wojnami. Jedynie okazyjnie przywołuje ostatnie lata siedemdziesięcioletniej poetki, otoczonej uczniami, mimo funkcjonowania na marginesie oficjalnego życia; Achmatowej, która intuicję i inteligencję zamieniła w mądrość doświadczenia, kobiecy czar wzbogaciła dumną posągowością późnych fotografii i nader chętnie wspominaną przez ostatnich przyjaciół nutą alkoholowej rubaszności.

Piwkowska nie podjęła się malarskiego studium tej twarzy Achmatowej, i wcale nie z braku biograficznego materiału. “Achmatowa czyli kobieta" to osobista książka o rówieśniczce, chciałoby się wręcz powiedzieć: przyjaciółce, a na pewno więcej niż “przyjaciółce poetce". Może w przyszłości dojrzeje w autorce pomysł książki o wieczorze Achmatowej, temat, który znalazł już w polskiej literaturze realizację w pięknym wierszu Jarosława Iwaszkiewicza o włoskiej podróży sędziwej poetki.

Wielokrotnie pada w tej książce słowo “tajemnica". Poezja, a podobnie jest chyba z biografią, jednocześnie odkrywa i zakrywa, uczy, że można powiedzieć wiele i zrozumieć o wiele więcej rzeczy nie powiedzianych. Fakt, że dotyczy to Anny Piwkowskiej książki o Achmatowej, jest może największym osiągnięciem autorki.

Anna Piwkowska, “Achmatowa czyli kobieta", Warszawa 2003, Wydawnictwo Książkowe “Twój Styl".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2003