Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Znakomita analiza zachowań zbudowanych na bazie lęku przed prześladowaniem wyszła spod pióra Czesława Miłosza. Autor "Zniewolonego umysłu" pyta, dlaczego ludzie zamiast twarzy często pokazują maskę. Zdaniem Poety chodzi o nieświadome kierowanie się dalekowschodnią grą o nazwie ketman. Ma ona swoje źródło w zagrożeniu ludzkiego losu, a pomyślana została w celu obrony własnych myśli i uczuć. Nie chcąc być sponiewieranym, wyśmianym, zranionym, człowiek kluczy i udaje tego, kim nie jest.
Oczywiście, że Miłosz chciał opisać mechanizmy zachowań w systemie totalitarnym, ale jego spostrzeżenia nadal są aktualne. Gra w ketman jest nie tylko obyczajem społecznym przyjętym w trudnych okolicznościach, ale też grą karierowiczów każdego pokolenia. Pozwala zmieniać poglądy, podpisać się pod każdym wyznaniem wiary, brać udział w różnorakich obrzędach, wprowadzać przeciwnika w błąd. Grający sznuruje sobie usta i nie mówi o prywatnych przekonaniach. Nie cofa się nawet przed fałszowaniem własnych książek, czyli własnych myśli.
Tę grę podejmuje się nie tylko po to, aby ratować siebie. Ludzie nakładają maski, gdy - jak to ujmuje Miłosz - "chcą realizować siebie wbrew czemuś". I tu jest sedno problemu. Istnieje przecież duża różnica pomiędzy życiem "wbrew czemuś", a życiem "dla czegoś". To pierwsze jest zniewoleniem, to drugie - wolnością. Pierwsze jest życiem z maską, drugie jest afirmacją własnych poglądów, myśli, również namiętności i grzechu. Jednak prawdziwe intencje zawsze ujrzą światło dzienne. Czytamy bowiem w Ewangelii, że "Nie ma nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć". Tutaj jest zarówno kara, jak i nagroda.
Lepiej, choć trudniej, jest żyć w prawdzie o sobie. O tym, w co się wierzy, a nawet jakie rozterki się przeżywa. Musiał być tego świadom Pan Jezus i dlatego trzykrotnie przypominał uczniom: "Nie lękajcie się", "Nie trwóżcie się", "Nie bójcie się". Chrześcijaninowi nie wolno się bać ludzi, choćby myśleli oni inaczej i kierowali się innymi wartościami. Chrześcijanin nie powinien się bać, ponieważ w sercu przyjął Ewangelię, która nie jest skierowana przeciwko komuś, a jest propozycją drogi życia dla wszystkich. Chrześcijanin nie może się bać ludzi, bo nawet jeśliby ktoś go zranił, to i tak zrani tylko jego zewnętrzną powłokę. Chrześcijanin, jak prorok, ufa bezgranicznie Bogu. To w jego ręku są nasze losy. On jest jedynym Panem historii. Historii rodzaju ludzkiego i naszej historii osobistej. "Nawet włosy na naszej głowie są policzone".
Bo jest w nas taka sfera, której nic i nikt nie dosięgnie. I nawet jeśli wydaje się, że przegrywamy życie, to my sami nie żałujemy niczego. Zawsze przyznaje się do nas Bóg, mieszkający w naszej duszy. Lecz by móc tak żyć, potrzeba nie tylko wyzbyć się lęku. Potrzeba także aktu wiary. W Boga. W siebie. W człowieka.