Europa ignorantów

Według Maaloufa kultura to jedyne lekarstwo na pogodzenie islamu i Zachodu. Jego książka to klucz do zrozumienia wydarzeń w Egipcie i Tunezji oraz wstrzemięźliwej reakcji demokratycznych społeczeństw.

15.02.2011

Czyta się kilka minut

Moje podejście podobne będzie raczej do zachowania nocnego stróża po burzy, gdy zanosi się na kolejną, jeszcze bardziej gwałtowną. Uzbrojony w latarkę posuwa się ostrożnym krokiem, kierując snop światła na kępę drzew, potem inną, zapuszcza się w alejkę, zawraca, pochyla się nad starym drzewem wyrwanym z korzeniami, następnie kieruje się na cypel, gasi światło, po czym stara się ogarnąć spojrzeniem całą okolicę" - zapowiada Amin Maalouf w "Rozregulowanym świecie". Pisze w sposób, który początkowo może wydawać się nieuporządkowany, przechodząc w kilku zdaniach od współczesnej polityki Stanów Zjednoczonych do odległej historii regionu arabsko-muzułmańskiego. Jednak dzięki temu zaledwie dwustustronicowa książka daje niezwykle szeroki ogląd sytuacji, w której dziś znalazł się świat. Według Maaloufa chodzi o kryzys niszczący relacje między centrum a peryferiami, który dotyka zarówno Zachodu, jak i sporą część Afryki i Azji.

Choć rozległa historyczna, socjologiczna i politologiczna wiedza autora obecna jest na łamach "Rozregulowanego świata", nie jest to pozycja naukowa, tylko eseistyczna, może nawet publicystyczna. Obudowana rozległymi, osobistymi obserwacjami pisarza. Maalouf na własnej skórze doświadcza rozdarcia Europy między ideałami tolerancji a szerzącą się coraz bardziej ksenofobią. Jest Arabem, który chciałby kochać świat arabski, ale nie może, bo jako chrześcijanin, intelektualista oraz demokrata sprzeciwiający się radykalizmowi został z niego wykluczony i zmuszony do poszukiwania wartości w obcej kulturowo Europie. Maalouf nigdzie nie jest u siebie, wszędzie jest obcy. Jest Innym. Oczywiście jego doświadczenie różni się od sytuacji statystycznego francuskiego imigranta z Libanu (czy Maroka, Algierii, Tunezji), posiada wykształcenie, autorytet, nagrodę Goncourtów na koncie i - co wcale nie mniej ważne - spory majątek.

***

Francuski pisarz staje w opozycji do tych, którzy jęli po wydarzeniach z 11 września 2001 r. przyjmować tezę o odwiecznym i trwałym konflikcie między światem islamu a krajami zachodnimi jako jedyne i pełne wytłumaczenie narastającego radykalizmu. Krótko i celnie punktuje tezę Samuela Huntingtona o "zderzeniu cywilizacji", sięgając zarówno do wydarzeń historycznych (przymierza Francji z Turcją przeciwko Habsburgom czy sojuszu aliantów z szeryfem Mekki w czasie I wojny światowej), jak i najnowsze: wojnę iracko-irańską, bratobójcze walki w Iraku, a zarazem trwałe przyjaźnie między państwami Zachodu i krajami świata muzułmańskiego.

Skupia się na poszukiwaniu przyczyn i skutków tytułowego rozregulowania świata. Wielu Europejczykom może wydać się niesprawiedliwy, zbyt ostry, gdy nazywa nas "współczesnymi barbarzyńcami". Drugą stronę może denerwować, gdy przyznaje, że Arabowie i muzułmanie za swoją sytuację obwiniają wszystkich oprócz samych siebie. W tych nieuładzonych, bezpośrednich sądach kryje się wielka wartość książki. Potwierdzenie wielu teorii zawartych w "Rozregulowanym świecie" znajdujemy właśnie dziś.

Ataki na chrześcijan w Egipcie stały się dla wielu Europejczyków dowodem na barbarzyństwo muzułmanów. W odpowiedzi na zawieszenie dialogu z Watykanem przez Uniwersytet Al Azhar znany katolicki publicysta w swoim wpisie internetowym oświadczył: "Muzułmanie otwarcie pokazali, do czego potrzebny jest im dialog. Jeśli coś w tej sprawie martwi, to tylko to, że Stolica Apostolska zadeklarowała wolę dalszego prowadzenia dialogu. Po co dialogować z kimś, kto nie chce prawdy, a tylko walki o własne przywileje?". Wiele mediów demonizowało islam jako taki. Inne z kolei marginalizowały ataki na chrześcijan. Niewiele zdobyło się na rzetelną analizę, w której zauważono by impas, w jakim znalazł się pozbawiony centralnego ośrodka władzy islam.

We Francji niemal każda dyskusja dotycząca obalenia Ben Aliego w Tunezji przeradzała się w debatę poświęconą zagrożeniu islamskim radykalizmem nad Sekwaną, straszenie muzułmańskimi imigrantami i zamachami terrorystycznymi. Dziś marginalizuje się świetne relacje między Hosnim Mubarakiem a francuskimi politykami. Gdy zaś włoski premier Silvio Berlusconi otwarcie popiera egipskiego prezydenta, niemal wcale nie słychać głosów oburzenia ze strony mediów, społeczeństw i rządów demokratycznych państw.

***

Maalouf nie przewidział tego, co się dziś dzieje w Egipcie, Tunezji, Jordanii czy Jemenie. Jego książka tłumaczy za to reakcje świata zachodniego. Pełne dystansu czy protekcjonizmu. Także strachu, który determinuje wiele z naszych zachowań. Według Francuza to właśnie pod jego wpływem z przerażającą łatwością rezygnujemy z zachodnich wartości. Wracamy do kolonialnych zachowań, gdy znajdujemy się poza Europą czy Ameryką Północną. Nasze demokratyzowanie świata odbywa się zupełnie niedemokratycznymi metodami. Trudno tu z Maaloufem dyskutować, ostatnie wojny w Iraku i Afganistanie pokazały, że ma rację.

Według niego podobnie postępujemy też w stosunku do imigrantów. Społeczeństwa nie dostrzegają szansy własnego rozwoju we współzależności i interakcji kultur. I jakkolwiek się zżymać na ten zarzut (bo imigranci sami często zamykają się w gettach), trudno się w końcu z nim nie zgodzić. Literatura ze świata arabsko-muzułmańskiego dociera do nas jedynie w szczątkowych przekładach. O sztuce z tego regionu możemy w europejskich galeriach pomarzyć. Po prostu straszni z nas ignoranci.

Podczas lektury "Rozregulowanego świata" przypomniała mi się rozmowa z przyjacielem Marokańczykiem. Spotkaliśmy się z Tarikiem w jazzowym klubie w Marrakeszu, wcale nie gorszym niż te londyńskie czy paryskie. Tarik należy do klasy średniej. Wykształcony we Francji, pracuje jako grafik w marokańskim piśmie dla kobiet. Nie zajmują go sprawy religii, a swoją mekką nazywa Berlin, bo tam gra się najlepszą według niego muzykę elektroniczną. Boże Narodzenie spędza co roku ze swoją żoną u jej rodziny w Europie. I pewnie chętnie by w niej zamieszkał, gdyby nie to, że kiedy samotnie podróżuje po południu Francji i siada w pociągu obok białego Europejczyka, ten potrafi się przesiąść. Podobne sytuacje spotykają go na lotniskach i w innych miejscach publicznych. Tarik chciałby znaleźć w Zachodzie wartości, których brak w jego rządzonym autorytarną ręką kraju, ale nie potrafi.

Maalouf analogicznie opisuje problemy relacji między Europejczykami i Amerykanami a mieszkańcami krajów arabsko-muzułmańskich. Jako lekarstwo proponuje nam prymat kultury, która jest nie tylko warunkiem przetrwania, ale i wzajemnego zrozumienia. Może i brzmi to idealistycznie, ale - faktycznie - kultura wydaje się ostatnim już dostępnym nam narzędziem, które mogłoby pomóc w zarządzaniu ludzką różnorodnością w epoce globalizacji i powszechnej emigracji.

Amin Maalouf "Rozregulowany świat", Czytelnik 2011

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2011