„Dźwięk mię uderzył...”

Teatr Gardzienice, który narodził się z buntu, dziś wpływa na to, co dzieje się na największych polskich scenach i jest stałym gościem międzynarodowych festiwali.

03.11.2009

Czyta się kilka minut

Trudno dziś ocenić, kogo należałoby obarczyć winą za jaskrawe i brzemienne w skutki przekłamanie, każące postrzegać współczesnych Sofoklesowi jako hieratycznych niczym posągi, cyzelujących wzniosłe tyrady wedle wzorców retoryki. Wszystko świadczy o tym, że prawdziwi Grecy byli całkiem inni: irracjonalni, gwałtowni, rubaszni, krzykliwi, obdarzeni południowym temperamentem - a ich teatr, w którym aktor był zarazem tancerzem i śpiewakiem, był owego charakteru wiernym odbiciem. Tekst dramatyczny funkcjonował przede wszystkim w formie ustnej, melorecytowanej. Ze słowa w sposób naturalny wypływała mimika, gest i ruch.

Literatura przeznaczona do cichej kontemplacji w samotności, teatr jako miejsce, w którym recytuje się linijka po linijce tekst, bacząc, by każda głoska zabrzmiała głośno i wyraźnie... W ostatnich latach te stereotypy straciły nieco ze swej mocy. Ciesząc się z tego stanu rzeczy, warto podkreślić, że szlak został przetarty już trzy dekady temu - przez "Gardzienice".

Wyprawy i Zgromadzenia

Unikatowa na tle krajowego życia teatralnego artystyczna droga Włodzimierza Staniewskiego budzi podziw konsekwencją i nonkonformizmem. Jako student polonistyki UJ, był słuchaczem Studia Aktorskiego przy Teatrze STU i brał udział w spektaklach ówczesnej alternatywy - m.in. w legendarnym "Spadaniu". To w tym przedstawieniu wypatrzył go Jerzy Grotowski, czego konsekwencją była propozycja dołączenia do Teatru Laboratorium. Nie był to już jednak ten sam zespół, który zasłynął inscenizacjami "Księcia Niezłomnego" i "Akropolis", lecz wspólnota prowadząca poszukiwania o charakterze parateatralnym, dalekim od zamkniętych form scenicznych. Po kilku latach wspólnej pracy Staniewski odszedł, by w 1977 r. założyć w podlubelskiej wsi "Gardzienice" - i tym samym powrócić do teatru.

"Wyspiański stał na progu izby weselnej i przypatrywał się... Trzeba by przekroczyć ten próg". Ten fragment jednej z wczesnych wypowiedzi Staniewskiego zawiera w sobie projekt, który artysta od lat realizuje. Kilku jest jego patronów. Adam Mickiewicz, który w "Lekcji XVI" malował wizerunek rapsoda snującego opowieść o mitycznych czasach gdzieś na skraju lasu. Mieczysław Limanowski, postulujący powrót do teatru rytualnego, związanego z cyklicznymi przemianami natury i obrotami koła czasu. A także - nie wprost - Juliusz Osterwa, który wraz z "Redutą" objeżdżał kresowe miasteczka, gdzie pokazywał swoje mistyczne widowiska. I przede wszystkim - właśnie Wyspiański, w którego tekstach odkrył niezrealizowany projekt totalny: odrodzenia teatru z materii mitycznej, powrotu do prajedności słowa i muzyki, natury i kultury, jednostki i zbiorowości.

Początki "Gardzienic" to Wyprawy - comiesięczne piesze wyprawy artystów do jednej z wsi (głównie na terenach wschodniej Polski), gdzie zespół chłonął zachowane resztki autentycznej ludowej kultury - pieśni, muzyki, tańców, obrzędów, w zamian oferując swoje spektakle. Staniewski i jego współpracownicy dążyli do możliwie najpełniejszej integracji ze spotykanymi ludźmi, przez kilka dni próbowali żyć życiem społeczności, w którą weszli, zrozumieć jej problemy i zdobyć zaufanie. Zazwyczaj udawało się nawiązać porozumienie, z którego rodziły się trwające dekady niecodzienne przyjaźnie. Jak podkreślała jedna z krytyczek, członkowie "Gardzienic" przychodzili do wsi nie jak etnografowie, lecz jak synowie i wnuki, przybywający na kilka dni, by odwiedzić dawno niewidzianą rodzinę, by razem jeść, pić, rozmawiać, śpiewać i tańczyć. Najważniejszym elementem Wyprawy było Zgromadzenie Wieczorne - spotkanie wszystkich mieszkańców wsi i artystów, podczas którego prezentowane były efekty przenikania się twórczej energii: lokalne pieśni i tańce, spektakle ulegające nieustającej modyfikacji ze względu na kontekst prezentacji.

Pierwsze przedstawienia - "Spektakl Wieczorny" (1977) wg "Gargantui i Pantagruela" Rabelais’go, "Gusła" (1981) wg "Dziadów" Mickiewicza i "Żywot protopopa Awwakuma" (1983) - to efekt takiej właśnie niezwykłej fuzji, czy też - jak mówią sami artyści - naturalizacji. Każdy z nich powstawał przez lata, podlegając ciągłym przemianom. Tekst literacki, będący punktem wyjścia, stopniowo nasiąkał innymi elementami: odnalezionymi w trakcie Wypraw, w kontakcie z przedstawicielami kultury ludowej czy specjalistami (np. teologami prawosławnymi). Ostatecznie trudno było powiedzieć, co jest przyczyną, a co skutkiem, co inspiracją, a co kreacją. Zderzone z żywą obrzędowością teksty odkrywały swoje rytualne praźródła i ukryte rytmy.

W stronę Grecji

Przygotowując "Żywot protopopa Awwakuma", zespół studiował język wspólnot prawosławnych i unickich: brał udział w nabożeństwach i zgłębiał symbolikę gestów uwiecznionych na ikonach. Był to jednak ostatni spektakl powstały w procesie tradycyjnie rozumianych Wypraw, na co złożyły się zarówno czynniki wewnętrzne (wyczerpanie się formuły), jak i zewnętrzne (w czasie stanu wojennego artyści stracili możliwość swobodnego przemieszczania się). "Gardzienice" pozostały jednak grupą funkcjonującą i pracującą w drodze: "Carmina Burana" (1990), przedstawienie oparte na tekstach z antologii pod tymże tytułem oraz na legendzie o Tristanie i Izoldzie, wiele zawdzięcza rekonesansom prowadzonym przez zespół we Włoszech i w Anglii. Od tej pory ciężar pracy przesunie się na badania i rekonstrukcję źródeł. A właściwie praźródła - starożytnej Grecji.

Pierwszym spektaklem z cyklu antycznego były "Metamorfozy" (1997) wg Apulejusza. "Gardzienice" zadały sobie trud dotarcia do istoty starogreckiego teatru i misteriów - po raz kolejny w dziejach teatru, ale po raz pierwszy chyba na tak poważną skalę. Rzetelne badania archeologiczne, etnologiczne, antropologiczne spotkały się z najwyższym kunsztem artystycznym, wypracowanym przez lata wszechstronnych treningów. Maciej Rychły pieczołowicie zebrał zachowane okruchy greckiej muzyki, uzupełniając je rekonstrukcjami (wzorców dostarczyła tu między innymi muzyka bałkańska) i opracowując na nowożytne instrumenty; Włodzimierz Staniewski skupił się na badaniu tekstów literackich i filozoficznych oraz analizie zachowanej ikonografii. Postanowił przywrócić ten element greckiej sztuki scenicznej, którego pamięć uległa największemu zatarciu: cheironomię, sztukę gestu zarazem sformalizowanego i ekspresywnego. Gestu, który stanowił część kunsztownej choreografii, ale też wyrażał emocje, a nawet abstrakcyjne pojęcia.

Poszukiwania rozpoczęte w "Metamorfozach" teatr kontynuował w "Elektrze" (2004) oraz "Ifigenii w Aulidzie" (2007) wg Eurypidesa. Oglądanie każdego z tych spektakli to przeżycie nie tyle teatralne, co misteryjne - zamiast jasności, jednoznaczności i czytelnej struktury widz zostaje zderzony z tym, co ciemne i tajemnicze. Dla przyzwyczajonej do tradycyjnego teatru publiczności największym zaskoczeniem będzie to, jak wiele sensów pozostanie dla niej ukrytych - począwszy od dialogów w starożytnej grece poprzez język cheironomiczny, aż po antyczną ikonografię (chociażby emblematyczne przedstawienia Dionizosa, w których - niczym lustrzane odbicie - przeglądać się będzie emblematyka Chrystusowa). Uczestnictwo w spektaklu staje się wyprawą bez mapy i drogowskazów w głąb nieznanego - a owo nieznane dotyczyć może zarówno starożytnej Grecji, jak i naszej jaźni.

Gospodarstwo Gardzienice

Małgorzata Dziewulska nazwała kiedyś dzieło życia Włodzimierza Staniewskiego "Gospodarstwem Gardzienice". Trudno o trafniejszą nazwę. Bynajmniej nie ze względu na "wiejskość" teatru i specyficzny charakter Gardzienickich Kosmosów - wieczorów łączących pokazy gotowych spektakli i prac w toku, koncertów i projekcji, których niezwykła aura stanowi silny magnes dla publiczności. Członkowie zespołu mieszkają i pracują w częściowo wyremontowanym własnymi siłami kompleksie pałacowym na skraju wsi, zaś widz pokonać musi kilometry wąskich dróżek wśród pól i rosochatych wierzb, by następnie w szopie wraz z dziesiątkami innych przybyszów oraz gromadą miejscowych psów i kotów czekać na przedstawienie, jedząc pierogi, chleb ze smalcem i słuchając muzykowania gardzienickich uczniów. Mieszczuch przyjeżdżający do Gardzienic czuje się trochę tak, jak przed laty czuli się artyści wyruszający na kolejną z Wypraw.

Znacznie ważniejszy jest jednak fakt, że "Gardzienice" od lat funkcjonują jako eksperymentalne gospodarstwo teatralne, gdzie uprawia się różne formy sztuki - od tradycyjnych kresowych czy bałkańskich pieśni po azjatycką sztukę tańca z wachlarzami. Gdzie również w ramach "hodowlanej" Akademii Praktyk Teatralnych pracuje się z młodymi artystami z całego świata, z których część zasila szeregi zespołu, inni zaś wybierają drogę całkiem osobną. Spośród założycieli i dawnych aktorów teatru wielu pracuje od lat na własną rękę: Krzysztof i Małgorzata Czyżewscy założyli Fundację Pogranicze w Sejnach, Jan Bernad - Fundację "Muzyka Kresów", Piotr Borowski - Studium Teatralne, Anna Zubrzycka i Grzegorz Bral - Teatr Pieśń Kozła, Wolfgang Niklaus - Teatr Wiejski "Węgajty"; równolegle z "Gardzienicami" działa Orkiestra Antyczna i Stowarzyszenie Chorea. Z Akademii Praktyk Teatralnych wywodzą się głośni artyści najmłodszego pokolenia: reżyser Paweł Passini czy wokalistka, kompozytorka i multiinstrumentalistka Karolina Cicha; udział w Gardzienickich warsztatach za bardzo ważne doświadczenie uważa również Michał Zadara. Teatr, który narodził się z buntu wobec zastanej rzeczywistości artystycznej, dziś wpływa na to, co dzieje się na największych polskich scenach i jest stałym gościem międzynarodowych festiwali.

***

Obecność Gardzienickiego Kosmosu na I Międzynarodowym Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada może dziwić - ale to zdziwienie będzie jedynie wyrazem naszych uprzedzeń, stereotypowego myślenia o granicach sztuk. Cytatem, na który szczególnie często powołuje się Włodzimierz Staniewski, jest początek Mickiewiczowskiego "Widzenia": "Dźwięk mię uderzył - nagle moje ciało...". "Gardzienice" realizują artystyczny plan Staniewskiego: przy żywym współuczestnictwie publiczności, w rozpięciu między starożytną tragedią a dzisiejszym doświadczeniem, z dialogu ciał i dźwięków wyłania się prawda o ludzkim doświadczeniu. Teatralna poezja totalna.

W ramach Festiwalu Conrada 5 i 6 listopada o godz. 20.00 w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (ul. Straszewskiego 21-22) wystawiony zostanie w dwóch częściach spektakl "Kosmos" Teatru Gardzienice. Całość składa się z "Metamorfoz", "Odysei" oraz "Ifigenii".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2009