Dziejowa sprawiedliwość?

Rozpoczął się kolejny proces gen. Jaruzelskiego, tym razem jako szefa Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Nie wiadomo, jak długo ten proces potrwa, nie wiadomo, jaki będzie jego finał, nie wiadomo, czy ten finał kogokolwiek zadowoli. Być może prawdziwy proces generała toczy się w pamięci każdego, kto mniej lub bardziej świadomie oglądał to, co się działo w Polsce od lat 60. do dzisiaj.

07.10.2008

Czyta się kilka minut

Aż do 12 grudnia 1981 r. Wojciech Jaruzelski był dla mnie tylko jednym z peerelowskich dygnitarzy; o jego istnieniu przypominałem sobie, gdy "Trybuna Ludu" drukowała aktualny skład Biura Politycznego PZPR (wraz ze starannie sprawdzonymi przez cenzurę zdjęciami). W dniu wprowadzenia stanu wojennego ten stan rzeczy uległ nagłej, radykalnej przemianie: jak dla wielu, tak i dla mnie Jaruzelski stał się w jednej chwili uosobieniem wszystkiego, co w tamtym systemie było obce i wrogie.

Czarną legendę generała nosiłem w sobie przez całe lata 80. (Mówiono o nim wtedy "Jaruzel"; brzmiało to jak imię jednego z pomniejszych diabłów.) Potem owa legenda nieco zblakła, straciła intensywność… ale polityczna i moralna odpowiedzialność Wojciecha Jaruzelskiego za ciemną stronę stanu wojennego wydaje mi się nadal kwestią bezdyskusyjną; czymś, czego nikt i nigdy z niego nie zdejmie.

Okrągły Stół raczej skomplikował, niż zmienił moje widzenie Jaruzelskiego; w tamtych dniach był on dla mnie dyktatorem, który zgadza się na pozorne ustępstwa wobec przeciwników, by zachować pełnię władzy. Podobnie potraktowałem (w lipcu 1989 r.) wybór generała na prezydenta. Z jego prezydentury zapamiętałem jedno: wycofanie się na drugi plan, pogodzenie się z sytuacją. Rezygnację z najwyższego w państwie stanowiska przyjąłem z ulgą. Na krótko uległem wtedy złudzeniu, że Wojciech Jaruzelski przestał być problemem, że zniknął z życia publicznego, że nie będę nigdy więcej o nim myślał. Było to złudzenie człowieka dalekiego od polityki. Niedługo potem zaczął się czas atakowania Jaruzelskiego i udowadniania mu rozmaitych przestępstw. Powiedzmy sobie: nie był to (ani nie jest) sport trudny i wymagający specjalnej odwagi.

Wedle dzisiejszych oskarżycieli przygotowanie i wprowadzenie stanu wojennego (ze wszystkimi konsekwencjami tej decyzji) było najistotniejszym czynem Wojciecha Jaruzelskiego, czynem określającym go bez reszty, wyznaczającym jego tożsamość i jego los. Ten sposób myślenia można wesprzeć wieloma argumentami, to niewątpliwe. Pozostają jednak niewygodne pytania: co zrobić z Jaruzelskim, który zgodził się na rozmowy z opozycją? który oddał jej najpierw część, a później całość władzy? który lojalnie współpracował z premierem Mazowieckim, wspierając w ten sposób wielką ustrojową przemianę? który odsunął się na bok? który wziął na siebie polityczną i moralną odpowiedzialność za zbrodnie stanu wojennego?

Wojciech Jaruzelski był prezydentem w momencie przejścia od PRL do RP. Czy można traktować byłego prezydenta jak pospolitego przestępcę? I co miałoby z tej konstrukcji prawnej wynikać? Że Solidarność nie walczyła z potężnym państwowym systemem? Że zaczęła rozmawiać z grupą przestępców i ostatecznie przejęła od nich władzę? Czy o to chodzi w tym procesie?

Nie piszę apologii Wojciecha Jaruzelskiego, nie namawiam nikogo, by zapomniał o stanie wojennym. Skoro jednak nawołujemy do pamiętania, to pamiętajmy dokładnie: winy peerelowskiego generała, zasługi prezydenta, rozumiejącego szczególność własnej sytuacji, godność człowieka, który pogodził się z klęską.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2008