Dwadzieścia pięć lat temu

1. Leży przede mną egzemplarz "Tygodnika Powszechnego" sprzed ćwierćwiecza. Numer 10 z roku 1979, z datą (niedzielną) 11 marca. Stron 8 (objętość limitowana przydziałem papieru!), cena: 6 zł. Numer nie całkiem zwyczajny, bo nad winietą, na całą szerokość strony biegnie duży napis: OJCIEC ŚW. PRZYJEDZIE DO POLSKI. Po negocjacjach między władzami komunistycznymi a Kościołem ustalono właśnie termin pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, pielgrzymki, która miała zmienić oblicze "tej ziemi".

18.04.2004

Czyta się kilka minut

Przeglądając pożółkłe, kruszące się strony nikt się pewnie nie zastanawia, czy kształt numeru odpowiada do końca zamierzeniom redakcji. Zapomnieliśmy już, że istniała cenzura, która w dodatku przez blisko czterdzieści lat działała bez ustawowego umocowania i nie pozostawiała widocznych śladów swoich działań, bo nie wolno ich było znaczyć. Pierwszą ustawę o cenzurze (a ściślej - “O kontroli publikacji i widowisk") wywalczyła w 1981 r. (co za paradoks!) “Solidarność" i odtąd redakcja mogła zaznaczać ingerencje, choć nie wszystkie. Zresztą poza “Tygodnikiem" tylko nieliczne tytuły korzystały z tej możliwości. A w latach 70. w ogóle jej nie było.

Obok numeru “Tygodnika" leży brązowa koperta z napisem “C 10/1979". Wewnątrz: kilkanaście szpalt korektorskich, jeszcze bardziej pożółkłych i kruchych, i kilka kopii maszynopisów. Dokumentacja działań cenzora w tym właśnie numerze. Takich kopert zachowało się w redakcji znacznie, znacznie więcej, pochodzą z okresu od schyłku lat 50. do schyłku 80.

2. Gdy się tej jednej przyjrzymy bliżej, zobaczymy, jak zdumiewająco czujna była wtedy cenzura. W tym akurat numerze brak spektakularnych konfiskat, wszystkie teksty “przeszły", mniej lub bardziej okrojone, pozostało natomiast świadectwo nadzwyczaj uważnej lektury. Przymusowy czytelnik z Urzędu nie prześlizgiwał wzroku nawet nad tekstami z pozoru niewinnymi; karygodne aluzje albo wzmianki o faktach skazanych na nieistnienie wytropił i w recenzji teatralnej, i w rubryce “Zmarli" redagowanej przez Władysława Bartoszewskiego, i w niemal każdej z pozostałych rubryk.

Uwagę cenzora przyciągnął oczywiście artykuł wstępny Jerzego Turowicza, komentujący sensacyjną wiadomość o papieskiej podróży. Wykreślano zeń zarówno fakty, jak i opinie. Wyrzucono oględne sformułowanie: “Wiemy, że Jego [tj. Jana Pawła II] poprzednik Paweł VI pragnął odwiedzić Polskę. Do realizacji tego zamiaru jednak nie doszło". Wyrzucono określenie “nasza chrześcijańska kultura" i cały fragment o św. Stanisławie wraz z informacją, że pielgrzymka papieska związana jest z obchodami 900-lecia męczeńskiej śmierci świętego biskupa. Znikło nawet dyplomatyczne i mdło dziś brzmiące zdanie: “Wolno się też spodziewać, że w powstałej sytuacji znajdzie się rozwiązanie dla szeregu problemów ważnych dla Kościoła i społeczeństwa katolickiego w naszym kraju".

Trudno tu przytaczać wszystkie ingerencje z tego numeru, więc tylko kilka co absurdalniejszych przykładów. Z “Obrazu tygodnia" wypadła nota: “W Brukseli rozpoczęły się rokowania pomiędzy EWG i Rumunią zmierzające do zawarcia układu handlowego obejmującego artykuły przemysłowe". We wspomnieniu Aldony Kimontt nadesłanym na konkurs “Dziedzictwo i spadkobiercy" i w nekrologu działaczki niepodległościowej Anny Roguskiej wykreślono wzmianki o wojnie 1920 roku. W felietonie Kisiela “Oj nie traćwa nadziei" - m. in. określenie dyktatury Piłsudskiego jako “umiarkowanej, »gaullistowskiej«" i nazwisko Giertycha (oczywiście Jędrzeja). W recenzyjce Bibliofila (Jacka Susuła) z biografii Ludwika Waryńskiego zwrot “stanowisko bliższe ortodoksji marksistowskiej" zmienił kształt na “stanowisko bliższe marksizmowi". Z rubryki “Na co dzień i od święta" (był to rodzaj polemicznego przeglądu prasy i bieżących wydarzeń, prowadzony przez Józefę Hennelową) prócz kilku pojedynczych zdań i zwrotów wypadła w całości “ekologiczna" nota o zatruciu Rudawy nieczystościami z tuczarni. I tak dalej, i tak dalej.

3. Jednak ingerencja najbardziej surrealistyczna dokonana została w recenzji z tomu Mirona Białoszewskiego “Odczepić się". Autorką recenzji była niejaka Barbara Stawiczak, pod którym to pseudonimem ukrywał się wówczas Stanisław Barańczak, jako członek Komitetu Obrony Robotników objęty tzw. zapisem. “W krytyce literackiej pojawiło się nowe nazwisko godne uwagi: Barbara Stawiczak - witał nową autorkę na łamach “Twórczości" Jerzy Kwiatkowski. - Kilka zaledwie recenzyj zostało dotychczas (w »Tygodniku Powszechnym«) nazwiskiem tym podpisanych, a już widać, że pióro to bardzo sprawne i ostro zacięte, wiedza rozległa, skłonność do entuzjazmu i negacji - iście młodzieńcze, weredyczność - budząca szacunek i nie zapowiadająca łatwego życia". Wtajemniczony w mistyfikację znakomity krytyk nawiązywał do własnych słów, którymi kilka lat wcześniej witał pierwszą książkę krytyczną Barańczaka...

I otóż z recenzji napisanej przez Barańczaka wykreślono... nazwisko Barańczaka. Pani Stawiczak bowiem, jako recenzentka sumienna, odwoływała się do swych poprzedników, Stanisław Barańczak zaś był autorem pracy o “Języku poetyckim Mirona Białoszewskiego". Wspomniała też Adama Zagajewskiego i jego szkic o Białoszewskim zamieszczony w książce “Drugi oddech". Choć jednak książka ukazała się całkiem oficjalnie, w Znaku, i to zaledwie kilka miesięcy wcześniej, zdanie padło ofiarą cenzora, bo Zagajewski jako współpracownik KOR-u i podziemnego “Zapisu" także znalazł się “na indeksie"...

4. A dlaczego o tym teraz piszę? Bo zakwaszony papier żółknie i kruszeje. I dotyczy to zarówno starych roczników “Tygodnika", jak i zawartości owych kopert, dzięki którym możemy poznać przebieg cotygodniowych utarczek redakcji z cenzorem i zobaczyć pismo w kształcie takim, jakiego czytelnik nie mógł zobaczyć.

Dostępność roczników archiwalnych “Tygodnika Powszechnego" w bibliotekach jest dziś mocno ograniczona, z uwagi na ich “zaczytanie" i częściowe zniszczenie. Od dziesięciu lat kolejne numery “TP" mają swoją wersję elektroniczną. Roczniki poprzednie zostały zmikrofilmowane, ale ich digitalizacja - czyli przeniesienie obrazu stron “Tygodnika" z papieru lub mikrofilmu na nośnik cyfrowy (płytę CD lub stronę w internecie) - dopiero nas czeka. Jest to jednak jedyny sposób nie tylko trwałego zabezpieczenia ich zawartości, ale też łatwego jej powielania i udostępnienia wszystkim zainteresowanym: bibliotekom, badaczom, zwykłym czytelnikom.

Projektem digitalizacji roczników “Tygodnika", archiwum cenzury i wybranych dokumentów z Archiwum Jerzego Turowicza, przygotowywanym na przyszłoroczne 60. urodziny naszego pisma, zajmuje się Fundacja Tygodnika Powszechnego. Projekt wymaga sporych funduszy, są one też potrzebne na dalsze opracowywanie zbiorów Archiwum. Stąd imprezy takie jak koncerty charytatywne na rzecz Fundacji, które odbywają się w tym tygodniu w Krakowie i Rzeszowie. I stąd szukanie dobroczyńców, którzy chcieliby te działania wesprzeć.

5. Dwadzieścia pięć lat - mało to czy dużo? Realia tamtego czasu wydają się dziś nadzwyczaj egzotyczne. Bez ich znajomości trudno jednak zrozumieć funkcjonowanie zarówno komunistycznego systemu, jak i tych, którzy w mniejszym czy większym stopniu temu systemowi się przeciwstawiali. Trudno zrozumieć i uczciwie opisać powojenną historię Polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej