Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Taki proces dokonał się we mnie podczas tworzenia lipcowego numeru miesięcznika "W Drodze".
Po uhonorowaniu nagrodą Stowarzyszenia Wydawców Katolickich - Feniksem 2008 - "Cudzego pola", czyli ostatniej części trylogii "Przypadków księdza Grosera", stworzonej przez naszego redakcyjnego kolegę Jana Grzegorczyka, postanowiliśmy opublikować kilka artykułów opisujących fenomen cyklu. Czyniliśmy to tym chętniej, że powieść, która została określona przez jury jako "ukazująca wielkość człowieka poprzez jego słabości i przypominająca, że ostatecznie liczy się tylko Miłość", rodziła się i tworzyła na łamach naszego miesięcznika.
Wydawało mi się, że perypetie Grosera nie mają przede mną tajemnic. Czułem się bowiem uczestnikiem ich powstawania. Byłem jednym z pierwszym czytelników maszynopisów, wiele godzin spędziłem z ich Twórcą, dyskutując nad kolejnymi wariantami losów bohaterów, dostarczając mu pomysłów na nowe wątki czy zachęcając do zmiany jakiejś koncepcji. Jako świadek powstawania trylogii, nie spodziewałem się, że dowiem się czegoś nowego z zamówionych tekstów: Krzysztofa R. Jaśkiewicza, którego poprosiliśmy, by ocenił wartość literacką cyklu, Tomasza P. Terlikowskiego, który zgodził się opowiedzieć o obrazie Kościoła wyłaniającym się z kart powieści, trapisty o. Michała Zioły, który miał nakreślić duchową sylwetkę ks. Grosera. Rzeczywiście, z tezami tych autorów się zgadzałem i nie były dla mnie one zaskoczeniem.
Na powieści Jana kazał mi spojrzeć w nowy sposób zamieszczony w tym samym numerze miesięcznika tekst Wilfrieda Stinissena OCD "Mały przewodnik po zmaganiach wiary", który w zamyśle redakcji nie łączył się z ks. Groserem. Karmelita twierdzi, że "Bóg walczy z tymi, których najbardziej miłuje". Jeśli podejmiemy tę walkę, okaże się, że "nie ma ona nic wspólnego z przemocą, agresją, wysiłkiem czy ambicjami. Nie chodzi bowiem o zwyciężenie Boga, ale o to, by pozwolić się zwyciężyć Jemu".
Gdy w tym świetle spojrzałem na Grosera, okazało się, że jego historia jest doskonałą ilustracją tez Stinissena. Ten mistrz duchowy pokazuje, że konieczne "jest prowadzenie świętej wojny z zakorzenionym w nas egoizmem", podczas której uczymy się "wybierać Boga, a nie siebie"; że dorastamy do takiego spojrzenia na rzeczywistość, by "we wszystkim widzieć działanie Jezusa", nawet w sytuacjach beznadziejnych, bo wtedy przekonujemy się, że w życiu chrześcijańskim nie chodzi o to, "by stać się lepszym, świętszym, by robić postępy na drodze do doskonałości, ale o to, by umrzeć". Po lekturze tekstu Stinissena zobaczyłem "Przypadki księdza Grosera" jako opis drogi duchowej głównego bohatera, który stara się dostrzegać obecność Boga, gdy patrzy na zgliszcza swoich zaangażowań, dzieł i przyjaźni, który stara się coraz bardziej uwolnić od siebie i "pozwolić Bogu, by był Bogiem w jego życiu".
"W Drodze", lipiec 2008
Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika "W Drodze".