Księża na ekranie

Zawsze chciałem obejrzeć polski film o losie księdza, który bierze na swoje barki dramaty innych, a z drugiej strony sam może wpaść w duchowy "dół. Ale księża jako bohaterowie filmów fabularnych to nieczęste zjawisko w katolickiej Polsce.

20.02.2007

Czyta się kilka minut

Na planie "Jasminum" Jana Jakuba Kolskiego /
Na planie "Jasminum" Jana Jakuba Kolskiego /

Czy doczekamy się dzieła na miarę "Dziennika wiejskiego proboszcza", niezwykłej historii zwykłego wikarego, która w książce Bernanosa i w filmie Roberta Bressona zmienia się w wielki ewangeliczny apokryf? Nie mamy polskiego Greene'a, Bernanosa, Mauriaca, pisarzy chrześcijańskiej rozpaczy, ale przecież adaptacje genialnych opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza niosą ogromny ładunek transcendencji. A w wielu polskich filmach odnajdziemy ślady stylu Bressona, znaczonego poszukiwaniem Boga, zmaganiem się z wiarą i z własnymi upadkami. Myślę przede wszystkim o filmach Krzysztofa Zanussiego, Krzysztofa Kieślowskiego czy Stanisława Różewicza. Rzadko jednak ich bohaterami są księża.

W zrealizowanych niedawno filmach Andrzeja Seweryna ("Kto nigdy nie żył...") i Łukasza Karwowskiego ("Południe - Północ") młodzi księża (Michał Żebrowski i Borys Szyc), nieuleczalnie chorzy, przeżywają ostatnie tygodnie życia w drodze, a przypadkowe spotkania okazują się cudem, dzięki któremu ich śmierć staje się dla kogoś wyzwoleniem z grzechu. Seweryn i Karwowski zaryzykowali, sięgając po temat trudny, w dodatku wstrząsająco pokazany już w dyplomowej etiudzie Zanussiego.

"Śmierć prowincjała" (1965) to perfekcyjnie zrealizowana historia przemiany i nawrócenia młodego studenta historii sztuki (Jerzy Jogałła), który w klasztorze kamedułów jest świadkiem umierania starego prowincjała (poruszająca kreacja Władysława Jaremy). Trzydzieści minut bez słów, przejmująca cisza, tylko spojrzenia i gesty. Student nawiązuje kontakt duchowy z umierającym starcem, staje twarzą w twarz ze śmiercią i nigdy już nie będzie taki sam, choć w klasztorze znalazł się przypadkiem.

Schematy i uproszczenia

Postać duchownego w filmach z czasów PRL pojawia się zwykle w roli tła, rzekłbym - folklorystycznego. Księża to relikt odchodzącej formacji, choć często adaptują się do nowej, socjalistycznej rzeczywistości. W nostalgicznej komedii "Dwa żebra Adama" (1963) Janusza Morgensterna proboszcz małomiasteczkowej parafii (Jan Adamski) żyje w zgodzie z sekretarzem partii, a nawet z prokuratorem, i wspólnie próbują rozwiązać gorszący problem "dwużeństwa" głównego bohatera. W marnej skądinąd komedii Andrzeja Czekalskiego "Pełnia nad głowami" (1974) proboszcz i przewodniczący rady gminy to rodzeni bracia, wspólnie wypędzający ze wsi... diabła. Film ten miał zresztą kłopoty z cenzurą; członek partii w sojuszu z księdzem przeciwko szatanowi to była zbitka nie do strawienia.

W "Dziewczynie z dobrego domu" (1962) Antoniego Bohdziewicza pojawia się świątobliwy kanonik (Jerzy Przybylski), wuj głównej bohaterki Joanny, zbuntowanej przeciwko mieszczańskiej rodzinie. Dziewczyna odrzuca anachroniczne jej zdaniem poglądy rodziców i wujka, który wygłasza ogólnikowe frazesy w rodzaju: "wasza łódź może rozbić się o rafy życia", "złe czasy dla nas, kapłanów". Ciekawą postacią jest natomiast proboszcz (Kazimierz Wilamowski) w znakomitych "Zaduszkach" (1961) Tadeusza Konwickiego. Ksiądz, wujek młodej łączniczki z partyzantki, przyjmuje nowe porządki polityczne z dystansem. Jego bronią jest szyderstwo i ironia. "Pryszczatego" studenta nazywa "misjonarzem", kpiąco współczuje mu, że nie złowił żadnej ryby: "Rybki u nas bezpartyjne". Popijając okowitę wznoszą toast "na pohybel"; ani jeden, ani drugi nie precyzuje, komu.

"Yesterday" (1985) Radosława Piwowarskiego, film skądinąd sympatyczny, którego akcja toczy się w końcu lat 60., opowiada o chłopcach zafascynowanych "czwórką z Liverpoolu". Sierota "Ringo" jest ministrantem, a wychowująca go ciotka - gospodynią i sprzątaczką u proboszcza (Stanisław Brudny). Postać księdza utkana jest z klasycznych schematów: nienowoczesny, nietolerancyjny, nie rozumie pasji muzycznej chłopaka, lubi pieniądze. Stać go na ojcowski odruch, gdy ministrant buntuje się przeciwko Kościołowi, ale jest już za późno - "Ringo" odchodzi.

Podobne rysy mają postacie księży granych przez Władysława Hańczę w komedii "Jadą goście, jadą" (1962), w filmie Henryka Kluby "Pięć i pół bladego Józka" (1971), a szczególnie w "Kaprysach Łazarza" (1972) Janusza Zaorskiego: dobroduszność i pobożność połączona z hipokryzją i materializmem. W łotrzykowskich balladach Mieczysława Waśkowskiego ("Zacne grzechy", 1963) i Kluby ("Sowizdrzał świętokrzyski", 1978) bohaterowie także oddają się uciechom tego świata. U Kluby fałszywy i prawdziwy proboszcz (Olgierd Łukaszewicz, Krzysztof Kalczyński) tak samo folgują swoim słabościom, wspierani przez biskupa (Tadeusz Bartosik) i siostrę Brygidkę (Beata Tyszkiewicz). Antyklerykalizm tych filmów osłabiony został ciepłem, z jakim nakreślono postacie bohaterów.

W słynnej noweli filmowej Janusza Majewskiego "Ja gorę" (1967) biskup grany przez Jerzego Wasowskiego to zdemoralizowany feudał, który jednak budzi sympatię, gdyż przynajmniej nie ukrywa, że biskupstwo to dla niego tylko maska. Majewski zekranizował także "Urząd" Tadeusza Brezy (1969), kreśląc wizję niemiłosiernie zbiurokratyzowanego Watykanu, miażdżącej machiny urzędniczej. Mocno zapewne niesprawiedliwy obraz pamięta się dzięki wielkim kreacjom Gustawa Holoubka (ksiądz Miron) i Jana Kreczmara (ksiądz Devos), a nade wszystko Kazimierza Opalińskiego, który w roli kardynała ukazał niemoc władcy otoczonego przez "szare eminencje".

W 1981 r. na fali "Solidarności" powstawały filmy, w których rzeczywistość wiary i Kościoła była czymś istotnym, jednak nie księża byli ich bohaterami. Chyba tylko w "Wizji lokalnej 1901" Filipa Bajona, pięknym obrazie o strajku dzieci we Wrześni, pojawia się ważna postać duchownego: katecheta ks. Paczkowski (Daniel Olbrychski) jest tu symbolem wartości narodowych, patriotycznych i religijnych.

Filmy powstałe po przełomie 1989 r. nie różnią się zbytnio od obrazów z minionej epoki: księża to zazwyczaj funkcjonariusze Kościoła, często hipokryci o podwójnym życiu, blisko władzy świeckiej i biznesu. Są tylko tłem obyczajowym dla akcji. Wyjątkiem film Kazimierza Kutza "Śmierć jak kromka chleba" (1994) o tragicznych wydarzeniach w kopalni "Wujek"; kapelan górników, ksiądz Henryk Bolczyk grany przez Jerzego Radziwiłowicza, to postać monumentalna, autorytet niepodważalny.

W połowie lat 90. sytuacja się zmienia, choć księża nie zawsze okazują się postaciami pozytywnymi. W "Pokuszeniu" (1995) Barbary Sass postać biskupa, otwartego na nowe nurty w teologii, więźnia stalinowskiego, nabrała dzięki Olgierdowi Łukaszewiczowi "ludzkich" wymiarów, choć od początku nie mamy wątpliwości, kto w tym filmie jest niezłomny, szlachetny i silny wiarą, mimo chwil załamań. Towarzysz niedoli więziennej biskupa, zastraszony i rozhisteryzowany proboszcz (Edward Żentara), skrywa za werbalnym pryncypializmem kryzys wewnętrzny.

Wielką sympatię budzi dobry i naiwny proboszcz (Krzysztof Dzierma) z filmu Jac­ka Bromskiego "U Pana Boga za piecem" (1998), pomagający parafianom, świadom ich i swoich słabości. Natomiast w "Weselu" (2004) Wojciecha Smarzowskiego ksiądz (Andrzej Beja-Zaborski) jest taką samą kreaturą jak pozostali weselnicy, a w "Pręgach" (2004) Magdaleny Piekorz spowiednik (Leszek Piskorz) w sposób co najmniej dwuznaczny wypytuje w konfesjonale młodego chłopaka o szczegóły grzechów.

Ksiądz i grzech

Najważniejsze są dla mnie filmy, w których postać księdza naznaczona została znamieniem dramatu. Jak w "Milczeniu" Kazimierza Kutza (1963). Jesień 1945 r., ponure prowincjonalne miasteczko, stary proboszcz (Kazimierz Fabisiak) i osierocony młody chłopak wychowujący kilkuletniego brata. Jakieś ordynarne chłopięce zabawy w mroku i błocie, strzępy sierocej egzystencji, wycinki małomiasteczkowego obyczaju. I nagle błysk granatu, wybuchającego w ręku chłopca. Miasteczkowa fama wiąże to zdarzenie z epizodem straszenia księdza w nocy. Ślepota Staszka staje się "karą Bożą". Chłopak został "napiętnowany ciemnością".

Film Kutza to poruszające studium nie tyle może kapłaństwa, co starości i zniedołężnienia, i - jak pisał Wiktor Woroszylski - "jeszcze jednego wariantu samotności w tłumie, tym razem w tłumie wiernych, całujących po rękach, uwielbiających swego duszpasterza, a jednocześnie nie pojmujących jego motywów". Proboszcz jest człowiekiem dramatycznie słabym; nie chce sprzeniewierzyć się swojemu powołaniu, czyni to jednak wbrew woli. Z przerażeniem przyjmuje "prezent" kurii na 25. rocznicę duszpasterzowania w parafii: wikarego (Jerzy Markuszewski), który de facto ma być nadzorcą nad niedołężnym starcem. Akceptacja parafian, będąca wynikiem fałszywego oskarżenia Staszka, ratuje proboszcza od odwołania. On sam wie, że to wszystko oparte jest na kłamstwie. Broni się sam przed sobą: "Ze swej strony uczyniłem tyle, ile mogłem - milczałem...". A jednak to milczenie okazało się klęską. Dzieło Kutza przetrwało próbę czasu, bo ukazuje problem uniwersalny.

"Pociąg" (1959) Jerzego Kawalerowicza oglądałem wielokrotnie i za każdym razem nabiera on dla mnie nowych znaczeń. Postać księdza (Witold Skaruch) jest epizodyczna, ale bardzo ważna. Reaguje jak wszyscy pasażerowie. Z ciekawością przysłuchuje się rozmowie o poszukiwanym mordercy. Mężczyzna w berecie niczym kusiciel pyta: "Proszę księdza, to znaczy, że taki morderca wyspowiada się przed śmiercią i ma otwartą drogę do nieba?". Ksiądz: "Pan upraszcza". Natrętny współpasażer nie rezygnuje: "Jak ja popełnię cudzołóstwo, a on zabił - to co, obaj spotkamy się w raju?". "Nie, obaj spotkacie się na Sądzie Ostatecznym. Bóg waży grzechy ludzkie. Przelana krew jest zbrodnią najcięższą...". Potem się okaże, że pasażer pytał o własny los po grzesznym życiu.

Ksiądz jest tzw. zwykłym człowiekiem. Zaraz jednak będzie uczestniczył w zbiorowym linczu na domniemanym mordercy. Jego nieruchoma sylwetka została wyeksponowana na tle ludzi stojących nad nieprzytomnym człowiekiem. Cały dramat rozgrywa się zresztą w perspektywie krzyży na wiejskim cmentarzu. Po linczu ksiądz ustawia na nowo przewrócony krzyż. Wraca do pociągu, by na stacji docelowej wysiąść wraz z pątnikami i starym kanonikiem: przy akompaniamencie pieśni ruszają w drogę do "Sanktuarium Najświętszej Panienki". W tej postaci łączą się dobroć i wiara, słabość, ślepota, a w końcu tchórzostwo i zło. Ksiądz niczym nie różniłby się od pozostałych pasażerów, gdyby nie fakt, że ma być świadkiem Dobra.

Kuszenie przez demona

Jerzy Kawalerowicz i Stanisław Różewicz potrafili wkroczyć w sferę spraw drażliwych: zrealizowali filmy według prozy Jarosława Iwaszkiewicza, w których księża padają ofiarą demonów. To "Matka Joanna od Aniołów" (1961) i "Ryś" (1981).

Kawalerowicz zrobił film - jak sam przyznawał - materialistyczny, w tamtym czasie potępiony przez Kościół. Matka Joanna (Lucyna Winnicka) i ksiądz Suryn (Mieczysław Voit) poddają się miłości, są za słabi, by ją odrzucić. "Z ich wzajemnego stosunku wynika jedynie, że to, co nazywają demonami, to, przed czym się bronią, jest właśnie miłością". Miłość wynika z biologii, a wiara czy filozofia z pewnych właściwości umysłu ludzkiego, a więc w ostatecznym rachunku także z biologii - wyjaśniał reżyser.

Film, budzący kiedyś takie kontrowersje, dzisiaj ogląda się jak metafizyczny esej - czerń, biel, szarość potęgują nieziemski nastrój. Kawalerowicz, człowiek niewierzący, często realizował filmy z wątkami religijnymi - aż doszedł do "Quo vadis?". Stefan Morawski w bardzo krytycznej analizie "Matki Joanny..." pisał w 1961 r., że można wskazać kilka interpretacji tego utworu, m.in. egzystencjalistyczną w sensie chrześcijańskim - bo choć sposób ujęcia tematu nie godzi się z ortodoksją, to jednak problematyka (grzech, miłość, odkupienie) pozostaje w ramach katolicyzmu. Oto polska wersja Greene'a i Bernanosa.

Ksiądz Konrad (Jerzy Radziwiłowicz) z "Rysia", ekranizacji opowiadania "Kościół w Skaryszewie", chcąc ratować duszę partyzanta "Rysia", postanowił wykonać za niego wyrok śmierci na rzekomym zdrajcy. Popełnia grzech pychy, próbuje działać za Boga. Znajdziemy tu delikatny wątek zmysłowy: między wikarym Konradem i młodym partyzantem zarysowuje się wzajemna fascynacja, ewidentnie prowokowana przez kusiciela i w konsekwencji zabójcza dla wiary księdza.

Demon niszczy życie bohaterów "Bestii" (1978) Jerzego Domaradzkiego. Film zrealizowany na motywach "Diabła" Lwa Tołstoja to wiwisekcja namiętności i pożądań, niezależnych od woli. Ksiądz grany przez Andrzeja Seweryna jest typem oschłym, podejrzliwym, pryncypialnym, czym skrywa wewnętrzną walkę z szatanem. Niepewnym głosem mówi do spowiadającej się żony bohatera: "Nie mamy sił moralnych, czujemy się bezbronni. Musimy ufać Temu, który nas doświadcza, On bowiem zna granice naszej wytrzymałości". Ksiądz z "Bestii" zwycięży nacierającego demona, nie jest jednak w stanie pomóc innym.

"Nierealistyczny" Kolski

Bohaterami "Cudownego miejsca" (1994) Jana Jakuba Kolskiego są dwaj księża: młody Jakub (Adam Kamień), obejmujący właśnie placówkę duszpasterską, i trochę starszy Andrzej, proboszcz sąsiedniej parafii. Grający go Krzysztof Majchrzak zdobył mnie już pierwszą sceną, gdy z prowokacyjnym uśmieszkiem mówi do młodego kolegi: "Skromny kościółek - mało ludku Bożego. Ksiądz - jak słyszę - zaczyna zaraz Mszę św.". Jakub: "Tak, zaczynam. A ksiądz?". Andrzej: "Ksiądz?!".

To jedno słowo, wypowiedziane tonem wątpiącym, kwestionującym samego siebie, pokazuje, że pod płaszczem grubiaństwa kryje się słabość, a może wiara o wiele większa niż u młodego i zagubionego Jakuba. Potem następuje scena niekonwencjonalnej spowiedzi w lesie. "Grzechów zdąży się jeszcze ksiądz nasłuchać - mówi Andrzej - tylko na początek radzę drzewa wyspowiadać... Las, proszę księdza, bardzo ładnie się spowiada, jak się umie słuchać! A specjalnie dęby!". Żywy problem zmagania się z powołaniem pokazany został w mitycznym, nierealnym świecie, tak charakterystycznym dla wszystkich filmów Kolskiego.

Podobny świat kreuje najnowsze dzieło Kolskiego, "Jasminum" (2006). Klasztor w małej miejscowości Jaśminów zamieszkują przeor Kleofas (Adam Ferency), zafascynowany kinem, a szczególnie Fellinim, brat Zdrówko (Janusz Gajos), ekonom, kucharz i opiekun zabudowań w jednej osobie, oraz trzej pustelnicy: brat Czeremcha (Krzysztof Pieczyński) milczący od 20 lat, brat Śliwa (Grzegorz Damięcki), niedoszły aktor - milczy dopiero od 4 lat, oraz brat Czereśnia (Dariusz Juzyszyn) - 17 lat ciszy. Legenda zapowiada objawienie się w klasztorze świętego. Okaże się nim szlachetny brat Zdrówko, obdarzony stygmatami jak ojciec Pio. Natomiast Czeremcha to postać tragiczna. "Od 20 lat rozpaczam, a nie modlę się. Szukam zapomnienia, a nie Boga". Taka była ta jego cisza, przerwana przybyciem do klasztoru ukochanej kiedyś dziewczyny, która dziś jest konserwatorką zabytków. A więc klasztor jako ucieczka?

Przeor Kleofas powiedział, że miłość jest dostępna ludziom. Więc może niepotrzebny będzie zapach zapominania, chyba że Czeremsze, który wrócił do klasztoru. Najważniejsza jest woń jaśminu, czyli zapach miłości. Kochać, a jednocześnie nie dać się uwięzić żadnemu uczuciu, zachowując w ten sposób swoją samotność.

Panie Boże, bądź!

Niezwykle ciekawą postacią jest ksiądz-KOR-owiec (Adam Ferency) z "Przypadku" (1987) Krzysztofa Kieślowskiego. Bohater filmu Witek w pierwszym wariancie opowieści szuka idei, w drugim - Boga, a w trzecim - spełnienia miłości w zwykłym życiu. Na prośbę Witka o chrzest ks. Stefan odpowiada: "Po co ci to? Do tego potrzebna jest wiara". Wiara musi być dobrowolnym wyborem Boga. Ks. Stefan nie chce, by ten wybór był fałszywy, bo teraz jest taki czas, bo w podziemiu antykomunistycznym wszyscy zwracają się w stronę Kościoła. W końcu jednak ochrzci Witka i nauczy go Korczakowej modlitwy: "Panie Boże, bądź, nic więcej nie chcę - tylko bądź".

Poruszająco zmaga się z problemem Kościoła Wojciech Marczewski. Proboszcz (Marian Opania) z "Weisera" (2000), z pozoru ciepły i pobożny, łamie tajemnicę spowiedzi, niszcząc w ten sposób wiarę dziecka. Diaboliczny i bezwzględny katecheta (Michał Pawlicki) ze "Zmór" (1979) jest natomiast człowiekiem wiary, przepełnionym miłością do wychowanków. W "Czasie zdrady" (1997) reżyser pokazuje klęskę fundamentalizmu moralnego na przykładzie losu Savonaroli (Jerzy Radziwiłowicz).

W "Historiach miłosnych" (1997) Jerzego Stuhra jeden z epizodów dotyczy księdza, który po latach dowiaduje się, że ma córkę, owoc grzechu młodości. Staje przed perspektywą klęski - kapłaństwo było dla niego do tej pory najważniejsze. Teraz rozumie, że życie niekoniecznie jest rzeczą radosną, bo "jego najcenniejsze klejnoty są oprawne w ciemność, jak gwiazdy" (Henryk Elzenberg).

Jest wreszcie postać, która wydaje mi się szczególnie prawdziwa: to zakonnik (Tadeusz Bradecki) z filmu "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" (2000) Krzysztofa Zanussiego. Przyciąga bezradnością, próbując pomóc bohaterowi filmu mówi same banały - a jednak emanuje z niego siła wiary. Ksiądz wielokrotnie staje w obliczu problemów po ludzku nie do rozwiązania. Tymczasem wystarczy niekiedy jeden gest, jedno słowo; jeśli tylko będą naprawdę z Boga.

Zwykły ksiądz

Nie sposób pominąć trzech filmów z cyklu telewizyjnego "Święta polskie". Akcja "Piekła - nieba" (2005) Natalii Korynckiej-Gruz rozgrywa się w miasteczku, gdzie wszyscy się znają, a jednocześnie stwarzają pozór, że nie chcą o sobie wiele wiedzieć. Dopiero nowy wikariusz Piotr (Bartosz Głogowski), emanujący młodością, ciepłem i szczerością, potrafi spojrzeć drugiemu człowiekowi w oczy, staje się też dla niego widzialny. To właśnie otwarte spojrzenie ks. Piotra pozwala mu wejść w skrywany dramat rodzinny Marty. Ks. Józef Tischner pisał, że w ewangelicznym kapłaństwie nie chodzi o to, ile ognia kapłan potrafi ściągnąć z nieba na głowy grzeszników, ale o to, za ilu potrafi nadstawić karku. Postać Piotra jest bardzo bliska wizji Tischnerowskiej. Podobnie jak postać ks. Damiana z filmu Michała Kwiecińskiego "Biała sukienka".

Jest Boże Ciało, grany przez Pawła Małaszyńskiego Damian wraca do parafii autostopem. Podwozi go Maciek (Sambor Czarnota), pozer, szpanujący luzem i dorobkiewiczowską wizją życia, który o Kościele mówi językiem tygodnika "Nie". Nie wie, podobnie jak widz, kim jest autostopowicz. Ks. Damian nie wysiada w proteście z samochodu, a kiedy już nawiążą bliższy kontakt, wygarnie Maćkowi, że nie potrafi być nawet ateistą: "porządny ateista to jest gość, to jest ktoś, a ty jesteś żałosnym dupkiem obrażonym na Pana Boga". Wypadek samochodowy zmienia obydwu. "Wierzyć to ty może nie wierzysz, ale pewności nie będziesz miał nigdy" - powie na końcu Damian do przyjaciela, który nie dołączy do procesji, ale zapewne do niego zadzwoni.

We "Wszystkich Świętych" Andrzeja Barańskiego stary ksiądz (Wieńczysław Gliński), były dowódca oddziału AK z czasów II wojny światowej, staje się powiernikiem tajemnicy, którą po 50 latach odkrywa swojej koleżance z oddziału, co prowadzi do śmierci bohaterki. Przejmujący film o przemijaniu, w którym ksiądz, sam już stary, do końca jest "mężem zaufania", a przecież także nosi w sobie cierpienie i rozczarowania.

***

Chyba więc nie jest tak źle. Powstaje coraz więcej filmów, w których ksiądz jest prawdziwym człowiekiem, bez masek, z poczuciem niepewności i ryzyka. Byłoby wspaniale, gdyby Przemysław Wojcieszek chciał opowiedzieć o dalszych losach księdza z "Głośniej od bomb", tak świetnie zagranego przez Lecha Janerkę. Wojcieszek chyba rozumie lepiej niż ktokolwiek "prawdę czasu i prawdę ekranu". Jego ksiądz ma dystans do rzeczywistości, ale i wiarę. Nie musi być płonących krzaków na pustyni czy gorącej linii z Panem Bogiem, by powołanie kapłańskie narodziło się we wnętrzu człowieka. Człowiek w pewnej chwili widzi, że droga, która się przed nim otwiera jako możliwość, ma sens.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2007