Drzewa, zmowa, nie na miejscu

Smutna, cowieczorna porcja doniesień o pożarach lasów na południu Europy. Beznadziejna walka z żywiołem, dużo ludzkiego nieszczęścia i śmierć setek tysięcy drzew na terenach, gdzie już i tak jest coraz mniej zieleni.

24.08.2003

Czyta się kilka minut

W supermarketach, na bazarach i w sklepach wciąż przybywa towarów, rzeczy, przedmiotów.

Tego, co najpiękniejsze i najbardziej ludziom potrzebne - wciąż ubywa, ubywa, ubywa.

Zmowa

Mam czasem wrażenie, że jesteśmy świadkami - i ofiarami - wielkiej międzynarodowej zmowy. Producentów i lekarzy, którzy je zapisują. Cena 20, 30 złotych to dziś lek tani. Wiele pnie się ku setce. Mała buteleczka kropel do oczu - opatrzona zaleceniem, żeby ją w cztery tygodnie po otwarciu wyrzucić, nawet jeżeli zostanie połowa - kosztuje 120 złotych. 4 (słownie cztery) pastylki leku na osteoporozę w ozdobnej saszetce - to około 200 złotych. Ludzie nie płacą komornego, oszczędzają na jedzeniu, ale lek kupują, bo im powiedziano, że tylko ten pomoże.

Może powinna powstać jakaś mądra, międzynarodowa Komisja, która by zbadała, co w tych lekach tyle kosztuje? Składniki? Proces technologiczny i badania? Opakowanie? Rozbuchana administracja? Czy może nienasycona pazerność producentów, którym nie wystarczą zyski milionowe, bo chcą mieć miliardowe?

Te słowa to tylko pisk bezbronnej myszy wobec ryku farmaceutycznych lwów. Ale tyle nam jeszcze zostało, że możemy sobie pisnąć.

Nie na miejscu

Rytuał jeszcze trwa. Uroczyste otwarcia i zamknięcia sesji, przemawianie do pustych ławek, pompatyczne tytuły i zwroty - Wysoka Izbo... Wysoka Izbo...

W cieniu tego rytuału rozgrywa się ponuro-groteskowe widowisko. Nad niektórymi aktorami widmo więziennych kratek, inni już by tam byli, gdyby nie broniony jak Trembowla immunitet. Rozróby, blokady, okupacje, cyrkowe popisy, język i styl jak z bazaru lub z karczmy, ustawy-buble, wymagające nowelizacji jeszcze przed wejściem w życie...

Doprawdy, żachnięcie się i ironiczny uśmiech na wieść o tym, że Terminator kandyduje na gubernatora Kalifornii - w naszej sytuacji są nie na miejscu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2003