Doświadczenie słabości

Może dla tej jednej chwili warto było przyjechać? Zrezygnować z wygodnej telewizyjnej relacji, z szybkiego tłumaczenia na polski? Słowa okupione ogromnym wysiłkiem mówiącego, walczącego ze swą fizyczną słabością, mają zupełnie inną siłę.

21.09.2003

Czyta się kilka minut

Minęła szósta rano, dzień jeszcze dobrze nie wstał. Asfalt mokry po deszczu. Szosa do Bukowiny Tatrzańskiej pnie się w górę i ginie we mgle. Przejście graniczne na Łysej Polanie. Spodziewanego tłumu nie widać: raptem dwa samochody, Kraków i Zakopane, oba do Rożniawy na spotkanie z Papieżem. Znacznie większy ruch w drugą stronę. Dziś sobota, Słowacy jadą na jarmark do Nowego Targu. Pielgrzymka handlowa.

Z drugiej strony Tatr jakoś jaśniej. Zaśnieżony wierzchołek Łomnicy z białym śladem księżyca na niebie żegna nas, gdy skręcamy na południe. Serpentyny, strome podjazdy i zjazdy, skały nad szosą, tunel. Wysunięte posterunki prawie 10 km przed Rożniawą (grupki porządkowych, sanitariuszki ze Słowackiego Czerwonego Krzyża, cysterny na napisem voda pitna i przenośne wc) świadczą, że organizatorzy spodziewali się znacznie większej liczby samochodów i pielgrzymów z Polski.

O dziewiątej jesteśmy na miejscu.

“Pochvaleny Ježiš Kristus" - chłopiec w białej komży z włosami tak czarnymi, że aż granatowymi pyta nas, jak dojść na miejsce Mszy. My przyjezdni, on miejscowy, ale zagubił się, zdenerwowany niezwykłością tego dnia. Jako ministrant ma służyć do Mszy, którą odprawi Ojciec Święty. Milan ma z wyglądu 13 lat, jest uczniem katolickiej szkoły św. Jana Nepomucena w Rożniawie. Ciemny na twarzy, oczy jak węgle. Przedstawiciel tej mniejszości, o której ani przeciętny Słowak, ani statystyczny Polak dobrego słowa nie powie: Romów, czyli Cyganów.

Wkrótce natrafiamy na strzałki z napisem Zhromaždisko. Dalej wędrujemy już gęstniejącym w tłumie wiernych. - Zabiję się przez te suknie - mówi Milan, podtrzymując w rękach coś w rodzaju pół-sutanny z gumką w pasie. Biegnie szybko przez zielone błonia w stronę ołtarza.

Podrakoš, naturalny amfiteatr. Łagodne, trawiaste zbocze, podzielone na sektory drewnianymi barierkami opada do miejsca, gdzie sprawowana ma być liturgia. Lesiste wzgórza zamykają horyzont na południu, zachodzie i północy. Nawet widoczne stąd brzydkie bloki na dole i kołchozowe baraki z boku nie burzą sielskiej atmosfery.

Lewą (patrząc z góry) część zhromaždiska zajmują Węgrzy; czerwono-biało-zielone flagi powiewają gęsto. Kilkunastoletni chłopcy trzymają wielki transparent z napisem po madziarsku, dla mnie niemożliwym do odszyfrowania. Proszę, by przetłumaczyli. “Ojcze Święty nie zapomnij o Węgrach" - objaśniają po słowacku. Nie zapomniał: przywitał przedstawicieli węgierskiej mniejszości w ich ojczystym języku, część liturgii sprawowano po węgiersku.

Na trawie coś w rodzaju małego ołtarzyka, z ikoną Matki Boskiej w środku. Wokół siedzą starsze kobiety - wszystkie z chustkami na głowach, w jednakowych spódnicach i marynarkach (ten ubiór w prowincjonalnej Polsce mógł uchodzić za elegancki jakieś 30 lat temu). - My z Użhoroda na Ukrainie - wyjaśnia jedna z nich. - Nas sorok wosiem przijechało, my greko-katolicy, nasz biskup jest Słowak.

Pytam o koszt takiej wyprawy: to 9 dolarów i 30 hrywien, czyli jedna trzecia przeciętnej pensji. Flag ukraińskich nie widać, ale jest duży napis na białej płachcie “Viva Papa Mukaczewo". O nich także papież nie zapomniał, mówiąc, że szczególną troską darzy katolików obrządku wschodniego.

Z kolei biało-czerwone chorągwie wypełniają niemal w całości jeden z centralnych sektorów, ale widać je również w innych miejscach. Jest Kraków, Zakopane, Warszawa, Rzeszów, Lublin, Świdnik, Dukla, Bochnia. Są pielgrzymi z Nowego Targu. - Szczęść Boże wszystkim - mówi Papież po polsku.

A to chyba reszta rodziny Milana: młoda kobieta, Gabriela z Rożniawy, z szóstką ślicznych czarnych dzieci ustawiła się koło nas. Najmłodsze w wózku ssie smoczek, czyli dudlik. Dla takich rodzin to bezpieczne miejsce, chronione przed szyderczym słowem “dziecioroby".

Homilia. Trzeba się dobrze wsłuchać, aby wszystko zrozumieć i niczego nie zgubić (czy nie lepiej było oglądać to w telewizji z tłumaczeniem na polski?). - Każdemu z wierzących dana jest jednocześnie rola ucznia i apostoła - Ojciec Święty mówi po słowacku, głosem z początku silnym, znanym z dawnych lat, potem coraz cichszym, coraz mniej wyraźnym.

Walczy ze swoją fizyczną słabością. Aż przychodzi ten moment, najbardziej przejmujący, kiedy w kompletnej ciszy, na ogromnym polu wypełnionym ludźmi, przez głośniki słychać tylko ciężki oddech bardzo zmęczonego człowieka. Może właśnie dla tej chwili warto było przyjechać. Zrezygnować z wygodnej telewizyjnej relacji, z szybkiego tłumaczenia na język polski. Słowa okupione ogromnym wysiłkiem mówiącego (i nieporównywalnym, ale też pewnym wysiłkiem słuchacza) mają zupełnie inną siłę.

- W Ewangelii, którą przed chwilą usłyszeliśmy, Pan Jezus przyrównuje się do siewcy, który z ufnością sieje ziarno swojego słowa na glebę ludzkich serc. Urodzaj nie zależy tylko od ziarna, ale także od różnorodności gleby, czyli od każdego nas - dalsze słowa Papieża czyta już jeden z biskupów.

Jan Paweł II zaczął homilię osobiście, potem oddał głos lektorowi, na koniec znowu się włącza, przytaczając słowackie przysłowie: bez Božieho požehnania, márne naše namáhania. W dosłownym tłumaczeniu: bez Bożego błogosławieństwa, zbyteczne nasze wysiłki. - Dlatego proszę o hojne błogosławieństwo dla was, abyście mogli się przyczynić do ewangelizacji współczesnego świata, do wybudowania, także tu na Słowacji, bardziej sprawiedliwej i braterskiej wspólnoty przez swój chrześcijański sposób życia - kończy Papież.

Rożniawa, miasteczko niespełna dwudziestotysięczne, już po Mszy. Ludzie spokojnie czekają, ustawieni wzdłuż barierek. Rynek ma w sobie coś sennego. Blade słońce, ciepło, ale nie gorąco. Kawiarniane ogródki na chodniku. Małe, stare kamieniczki w pastelowych barwach, kwadratowa wieża na środku z drewnianą galeryjką u góry. Wreszcie obiekt dzisiaj najważniejszy: siedziba biskupów z czasów cesarzowej Marii Teresy, wymalowana na żółto. - Tam jest teraz Papież, będzie jadł obiad - informuje po słowacku mężczyzna, który jednocześnie ze swoją sąsiadką przy barierce rozmawia po węgiersku. Pytam, jak liczna jest mniejszość madziarska. - W Rożniawie ok. 20 procent mieszkańców - odpowiada. Pokazuje na barokowy kościół, pokryty niedawno jasno-różową farbą: - Tam wszystkie Msze odprawiane są po węgiersku, a w sąsiedniej katedrze mamy swoją Mszę o siódmej rano.

Współczesny świat nie potrafi czekać. My też nie potrafimy. Jesteśmy niecierpliwi. Kiedy przyszliśmy na rynek, kuranty na wieży wydzwaniały drugą po południu. Jest już piąta, a Papieża nie ma. - Po obiedzie musi się zdrzemnąć - twierdzi starsza kobieta. Zarośnięty, obdarty menel z zardzewiałym rowerem przebił się przez policyjne kordony i pomalutku sunie przez środek pustego rynku.

Ludzie są spokojni. Czekanie nie jest czasem straconym. Zajmują się dziećmi, rozmawiają, piją piwo lub pepsi-colę, jedzą placki ziemniaczane albo gorące jabłkowe kolačiki z pobliskiego baru.

Dochodzi w pół do szóstej. Długa, czarna limuzyna sunie pomalutku. Papież - w charakterystyczny sposób trochę na bok pochylony - wyraźnie się uśmiecha, błogosławi wszystkich, którzy tutaj na niego czekali. Jest bardzo blisko. Fizycznie, na wyciągnięcie ręki niemalże. Ale nie tylko fizycznie: mam głębokie przekonanie, że jest bardzo blisko tych cierpliwych, spokojnych ludzi w małej, prowincjonalnej, słowackiej Rożniawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2003