Dar nieoczekiwany

Franceska Michalska pamięta opuchniętą zgłodu twarz matki, wycieńczonego ojca, tłumy tratujące się, gdy dowożono chleb do sklepu, drzewa oskubane zjadalnych liści. Dantejską rzeczywistość opisuje zperspektywy dziecka, co sprawia, że jej wspomnienia czyta się ze ściśniętym gardłem.

24.07.2007

Czyta się kilka minut

Ta niewielka książka, niewielka, bo wraz ze wstępem i posłowiem liczy sobie niewiele ponad sto stron, opowiada o wielkiej tragedii: stalinowskim terrorze, głodzie, deportacjach. Zbrodnie komunizmu od lat nie są białą plamą w historii, ale wspomnienia Franceski Michalskiej mają wagę wyjątkową, przywołują mało znany fragment naszej historii, ponieważ nie zachowało się wiele wspomnień Polaków, którzy urodzili się w ,,ojczyźnie proletariatu". Większość z nich nigdy Polski nie ujrzała, nie mogli więc opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Franceska Michalska przeżyła terror, zesłanie, wyrwała się w końcu do Polski. Miała potem długie i udane życie. Ale czy była kiedykolwiek naprawdę szczęśliwa?

Autorka "Całej radości życia" przyszła na świat w Kamieńcu Podolskim w roku 1923, w dwa lata po podpisaniu traktatu ryskiego, który przesądził o losie blisko miliona Polaków zamieszkujących dawne Kresy przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Na mocy traktatu ludzie ci stali się obywatelami ZSRR, mniejszością zawsze podejrzaną i represjonowaną. Traktat okazał się klęską naszej dyplomacji. Marian Zdziechowski - o czym we wstępie przypomina wydawca - uznał go za zbrodnię, Adam Grabowski (wnuk Rejtana) za zbrodnię wręcz Kainową wobec rodaków zza wschodniego kordonu, biskup Łoziński z kolei nie wahał się nazwać go zdradą stanu, bo w Rydze pogrzebana została idea Polski Jagiellońskiej i niepodległość Ukrainy. Michalska nie opowiada jednak o historii pisanej z wielkiej litery, lecz jedynie o tym, co sama widziała, przeżyła, doświadczyła.

Jej rodzina od wielu pokoleń żyła na Wołyniu, w Maraczówce, wiosce oddalonej o 12 kilometrów od granicy polsko-radzieckiej, a bliskość granicy kusiła gnębionych Polaków. Opowieść zaczyna się od wspomnienia o wuju, którego zastrzelono za próbę ucieczki do Polski, zaś innych krewnych zesłano na Kołymę i do Workuty, za to tylko, że byli Polakami. Los tej rodziny nie był wyjątkowy, bo w czasach rozkułaczania, przymusowej kolektywizacji i Wielkiego Głodu - a relacja Michalskiej jest lapidarnym, ale wstrząsającym świadectwem terroru - na Ukrainie zmarło co najmniej trzy miliony ludzi, niektórzy mówią nawet o siedmiu milionach. Autorka pamięta opuchniętą z głodu twarz matki, wycieńczonego ojca, tłumy tratujące się, gdy z rzadka dowożono chleb do wiejskiego sklepu, trupy, których nikt nie miał sił pogrzebać, drzewa oskubane z jadalnych liści. Pamięta przede wszystkim strach przed rewizjami, aresztowaniem, egzekucjami. Tę dantejską rzeczywistość opisuje językiem wyzbytym martyrologicznego patosu, bo siłę tych wspomnień stanowią fakty, a to, co pozostało w jej pamięci, dotąd budzi grozę. Michalska opisuje tamten nieludzki świat z perspektywy dojrzewającego dziecka, co sprawia, że jej wspomnienia czyta się ze ściśniętym gardłem.

W 1936 r. rodzinę autorki "Całej radości życia" - podobnie jak tysiące innych rodzin z polskich wsi na Wołyniu - załadowano do bydlęcych wagonów i po wielotygodniowej podróży wyrzucono na pustych stepach Kazachstanu. Czekała ich tam śmierć z głodu i wycieńczenia, choroby i wciąż szalejący terror stalinowski. Na wieść o napaści Hitlera na ZSRR - jak pisze Michalska - "gotowiśmy byli zaufać najdzikszemu ludożercy, jeśli tylko uwolniłby nas od terroru, nędzy i beznadziei, w jakiej żyliśmy". W chwili wybuchu wojny Michalska uczyła się w szkole felczerskiej, jej siostra pracowała w kołchozie jako traktorzystka, a brat został wcielony do Armii Czerwonej - zginął pod Berlinem w kwietniu 1945 r. Ona zaś po licznych perypetiach w 1944 r. rozpoczęła naukę w Instytucie Medycznym w Ałma Acie, pozostawiając rodziców w stepowym siole.

Ałma Ata wydała się jej w pierwszej chwili ósmym cudem świata, dopiero później zauważyła, że na peryferiach ludzie konają z głodu. Sama też jest bliska śmierci: wyczerpana pracą przy wykopach pod budowę elektrowni, głodna. Prosi więc o przeniesienie do uczelni w europejskiej części imperium, chcąc być bliżej Maraczówki. Zostaje skierowana do Charkowa, po jakimś czasie - nie bacząc, że prośba może ściągnąć na nią uwagę NKWD - składa podanie o przeniesienie do instytutu w Czerniowcach. Rozmyśla o Polsce, którą kocha, choć jej nie zna. Pierwszy raz w życiu widzi otwarty kościół, w którym odbywa się nabożeństwo. Uczy się, na praktykach zdobywa doświadczenie lekarskie.

W ZSRR wciąż panuje surowy reżim, na uczelniach rządzą politrucy, wszyscy panicznie boją się, że w każdej chwili mogą trafić do więzienia. Coraz częściej słychać, że przedwojenni obywatele RP mogą skorzystać z prawa do repatriacji, ale nie dotyczy to ludzi takich jak autorka "Całej radości życia", od urodzenia obywatelki ZSRR. Michalska zdobywa jednak fałszywe zaświadczenia i cudem otrzymuje pozwolenie na repatriację. Jej rodzina pozostaje w ZSRR, spotkają się dopiero po latach. Na pierwszej stacji w Polsce dziwi się, widząc w kiosku mydło, a w barze kanapki z szynką! Podejmuje studia medyczne we Wrocławiu, poznaje tam byłego żołnierza AK, Floriana Michalskiego, za którego wychodzi za mąż. I na tym kończą się wspomnienia dziewczyny, której droga do Polski była dłuższa i trudniejsza niż droga Cezarego Baryki.

Wspomnienia Michalskiej to świadectwo męczeństwa i heroizmu polskich zesłańców, ale też świadectwo ich wiary, nadziei i miłości. Ich autorka opowiada jedynie o latach przeżytych w ZSRR. Resztę życia streszcza kilkoma zdaniami:,, Miałam wspaniałego, dzielnego męża, troje udanych dzieci, z tej czwórki jednak pozostało mi już tylko dwoje. (...) Uprawiam zawód, który zawsze był moim marzeniem. Praktykuję go i dzisiaj; zdarza się, że leczę już czwarte pokolenie dzieci w rodzinie. Tylko z przeszłością trudno się pogodzić. Nadal wydaje mi się ona nieludzka, a niekiedy nawet nie całkiem realna. Odzyskałam Ojczyznę, która była dla mnie zawsze wymarzona i nieznana. Odzyskałam ją jako jeden z tych nieoczekiwanych darów Opatrzności i uważam ją nadal za dar najważniejszy. Powinnam być osobą spełnioną i szczęśliwą, i właściwie nią jestem - gdyby nie pamięć o tych, nie tylko najbliższych, którzy pozostali tam na zawsze".

Wspomnienia 85-letniej dziś, lecz wciąż aktywnej zawodowo pani doktor z Siemiatycz przypominają nam o prawdzie tak oczywistej, że często zdarza nam się o niej zapominać: Ojczyzna jest darem, zawsze nieoczekiwanym. Nie pamiętamy o tym, nawet jeśli "ojczyznę" odmieniamy codziennie przez wszystkie przypadki. We wspomnieniach Franceski Michalskiej słowo to pojawia się bodaj tylko w zacytowanym fragmencie. A przecież cała jej książka przesycona jest miłością do owego daru nieoczekiwanego...

FRANCESKA MICHALSKA: "CAŁA RADOŚĆ ŻYCIA. Na Wołyniu, w Kazachstanie, w Polsce", Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2007