Portrety z sowieckiego piekła

Była wnuczką Wandy Monné, muzy Artura Grottgera, która po przedwczesnej śmierci narzeczonego poślubiła jego przyjaciela, malarza Karola Młodnickiego. Urodziła się w 1898 roku jako trzecie z pięciorga dzieci poetki Maryli z Młodnickich Wolskiej (jej lwowski dom stał się miejscem spotkań kolegów po piórze), i Wacława Wolskiego, jednego z pionierów galicyjskiego przemysłu naftowego. Młodsza siostra Beaty, Aniela, malarka, wyszła za mąż za Michała Pawlikowskiego, dziedzica Medyki, opiekuna rodzinnych zbiorów archiwaliów i dzieł sztuki, założyciela Biblioteki Medyckiej.
 /
/

W tym właśnie rodzinnym wydawnictwie ukazała się pierwsza książka Beaty z Wolskich Obertyńskiej - tom opowiadań “Gitara i tamci", a po niej następne - zbiory wierszy “Pszczoły w słoneczniku" (1927), “O Braciach Mroźnych" (1930), “Głóg przydrożny" (1932) i “Klonowe motyle" (1932). W 1933 roku poetka - chętnie porównywana wtedy z Marią Pawlikowską - zdała egzamin aktorski w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej i przez kilka lat występowała w teatrach lwowskich.

Lato roku 1939 zastało ją w Odnowie, w odziedziczonym po mężu majątku. “Noc z 29 na 30 sierpnia mija mi w spichlerzu, gdzie w szalonym pośpiechu waży się i ładuje na auta sprzedany właśnie rzepak - czytamy w prologu do “W domu niewoli". - Noc jest gorąca, cicha. Spichlerz pachnie nagrzanymi deskami i kminkiem, który, wymłócony, czeka po ciemku swojej kolei, na gorącym pięterku nad nami. Świerszcze cykają jak oszalałe. A potem dzień - dzień utopiony w nieruchomej pogodzie, bez chmurki, bez szelestu. Błąkam się po domu o otwartych na oścież oknach i drzwiach, nie mogąc o nic zahaczyć rąk. Po co? To i tak koniec".

***

Prawdziwy koniec miał dopiero nadejść. W lipcu 1940 roku Obertyńska, mieszkająca we Lwowie, w rodzinnym domu nazwanym kiedyś przez Marylę Wolską Zaświeciem, teraz pełnym uchodźców i przymusowych lokatorów, zostaje aresztowana. Więzienna wędrówka prowadzi z lwowskich Brygidek przez Kijów, Odessę, Charków, Chersoń, Artiomowsk, Starobielsk, Tułę, Moskwę, Kotłas i Kożwę do łagru pod Workutą. Tam, po umowie Sikorski-Majski dociera wiadomość o amnestii - “amnestii od win niepopełnionych". Zwolnienie z łagru to jednak nie koniec pobytu na “nieludzkiej ziemi" - droga do armii polskiej potrwa jeszcze pół roku i obfitować będzie w nieoczekiwane zwroty. Wreszcie, po trzech miesiącach przepracowanych w kołchozie pod Bucharą, 26 lutego 1942 roku przychodzi wyzwolenie: Obertyńska trafia do polskiego obozu wojskowego w Guzarze, by następnie z portu w Krasnowodsku popłynąć do perskiego Pahlevi.

“W domu niewoli", książka wydana po raz pierwszy w 1946 roku w Rzymie pod pseudonimem, zawiera opis tej dramatycznej historii. Prolog obejmuje okres od wybuchu wojny do lipca 1940, część pierwsza - “Przez więzienia", i druga - “Na tak zwanej wolności", zdają sprawę z kolejnych etapów sowieckiej tułaczki, zwięzły epilog kończy się już na ziemi perskiej. Relację Obertyńskiej dwukrotnie wznowiono na emigracji, przedrukowano ją też w latach 80. w krajowym podziemiu, ale wszystkie te edycje są już nieosiągalne, podobnie jak jedyne krajowe wydanie oficjalne (1991), które zresztą nie znalazło szczególnego echa.

A chodzi o świadectwo dość niezwykłe. Liryczna poetka wtrącona w sowieckie piekło ani na chwilę nie zamyka się na świat, który ją otacza. Walcząc o ocalenie siebie, szuka oparcia w wierze, a równocześnie zachłannie patrzy, słucha i zapamiętuje każdy szczegół, każdą twarz i każdy zaciek na więziennej ścianie, później zaś stara się znaleźć najwłaściwszy język, by swoje doświadczenie zanotować.

Dodajmy od razu: nie jest to surowy, ascetyczny język wielu innych relacji łagrowych czy lagrowych. Przeciwnie - opowiadając o pobycie “w domu niewoli" Obertyńska nie wyrzeka się siebie, nie rezygnuje z wypracowanego wcześniej poetyckiego instrumentarium, nie unika metafory. Pobyt w piekle nie zabił w niej wrażliwości na naturę ani malarskiego wyczucia koloru. Stąd zachwyt zorzą polarną nad Workutą (“Jakieś zjawy, jakieś błony, biorące się nagle i nie wiadomo skąd, a wlokące na sobie zwiewne, przyśnione kolory: biały jak lód, bananowy, zielony, cytrynowy, błękitnawy... Płynny dreszcz kolorowego ruchu...") czy obraz z wrześniowego rejsu barżą na południe: “Tajga obecnie jest może trochę inna, wyraźniej złota od jesieni, ale wstające od rzeki mgły zawlekają ją wilgotnym tumanem, robiąc z niej - mlekiem jakby zabielony - mętny, daleki kompot".

Obertyńska dostrzega przyrodę, przede wszystkim jednak dostrzega ludzi. Obserwuje ich z pasją portrecistki i z ciekawością psychologa, także wtedy, gdy budzą w niej niechęć czy wręcz odrazę. Jej książka to olbrzymia galeria typów ludzkich - od współwięźniarek, tych “politycznych" i tych “kryminalnych", poprzez małoletnie prostytutki i enkawudzistów, po niezwykle ciepłe wizerunki Uzbeczek z kołchozu pod Bucharą. Galeria bogata i zindywidualizowana, często przeraźliwa w swoim weryzmie i dobitności, z jaką pokazuje kolejne stadia fizycznego i psychicznego upadku czy upodlenia, nieszczęście, chorobę, nienawiść, szaleństwo.

Pomylona Karczak z Workuty, która na “lewych stronach kopert, lewych stronach druków, lewych stronach nalepek z konserw, starych rejestrach, starych kopiałach" pisze nieustannie listy do Stalina, do Mołotowa, do Litwinowa, do naczelnika NKWD... Romcio Wikiel, współtowarzysz infernalnego rejsu “barżą śmierci", “siedmioletni męczennik, któremu w biednej, wrzodami okrytej głowie chlupotała wprost ropa, lała się z nosa i uszu, wędrowała po całym wychudłym ciele, wybijając sobie ujścia to pod wklęsłą jak dziupla pachą, to w kolanie, to na szyi", cierpliwie znoszący tę gehennę. Odrażająca, niechlujna stara Strączek, która wciąż wpycha się do ambulatorium na barży i symuluje omdlenia, by wyżebrać nieco wódki, ale w końcu umiera naprawdę, a “niespodziana powaga śmierci - pisze autorka - narzuciła na jej cuchnące wspomnienie cień tak groźny, złowrogi i niesamowity, że go nie mogę odgarnąć do dziś".

Przykłady można cytować bez końca. Bo nawet wtedy, kiedy w ocenach formułowanych przez autorkę znać ślady uprzedzeń, antyżydowskich czy antyukraińskich - rodzinnie związana była z endecją, jej najstarszy brat rozstrzelany został przez Ukraińców w Złoczowie podczas wojny roku 1919 - siła i dobitność opisu działa ocalająco. “Wykwintna poetka - pisał niedługo przed śmiercią Czesław Miłosz, przypominając zesłańcze wiersze Obertyńskiej w “Spiżarni literackiej" - stała się kronikarką ludzkiego poniżenia. I zapewne tak będzie pamiętana".

***

Beata Obertyńska do końca życia pozostała na emigracji. Opublikowała jeszcze kilka książek; zmarła 21 maja 1980 r. w Londynie. Wcześniej, w 1974 r., udało się w kraju wydać jej wspomnienia o rodzicach i rodzinie, stanowiące kontynuację wspomnieniowej prozy Maryli Wolskiej. Prawdziwy powrót Obertyńskiej-pisarki zaczął się jednak dopiero po jej śmierci: najpierw “Wiersze wybrane" ze wstępem Andrzeja Z. Makowieckiego (1983), potem cykl religijnych epigramatów “Grudki kadzidła" (1987), “Skarb Eulenburga" - zabawna “powieść gotycka" (1993), i niedawno “Oamô", tom powojennych opowiadań w wyborze Wojciecha Ligęzy (2001).

Wznowienie “W domu niewoli", zawierające także - w ślad za drugim wydaniem emigracyjnym - garść wierszy związanych z pobytem w Rosji i wzbogacone o dokumenty dotyczące aresztowania i zesłania autorki, było pomysłem bardzo szczęśliwym. Bowiem, jak pisze w posłowiu Adam Szostkiewicz, Obertyńska jest nie tylko wrażliwą obserwatorką zdolną do empatii, ale też “z orwellowską przenikliwością chwyta istotę sowieckiego systemu opresji". Mam nadzieję, że dzisiaj, gdy zainteresowanie historią najnowszą zdaje się powracać, jej książka zostanie zauważona. (Czytelnik, Warszawa 2005, s. 470.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2005