Dama, etykieta, polityka

"Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci czeka prawdziwe tournée: odwiedzi Londyn, Berlin i Madryt.

26.04.2011

Czyta się kilka minut

Podróży towarzyszą kontrowersje: Cecylia Gallerani wyrusza w nią mimo sprzeciwu dużej części środowiska konserwatorów, którzy zwracają uwagę nie tyle na zagrożenia kradzieżą czy zamachem, ile np. na drgania, na które narażony będzie obraz, a których negatywne skutki zobaczyć będzie można dopiero za jakiś czas. Żadne dzieło tej klasy nie jest eksportowane tak często.

Piotr Żuchowski, główny konserwator zabytków w randze wiceministra, mówi w wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Polskiemu", że jako specjalista być może zgodziłby się z krytykującymi wyjazd kolegami, ale jest także politykiem (zresztą "rodzinie Czartoryskich należą się szczególne względy z uwagi na ich zasługi"). Na pytanie, czy kosztowne ekspertyzy konserwatorskie, które zlecono przed podjęciem decyzji, były w tym kontekście w ogóle potrzebne, minister odpowiada twierdząco: wszak dzięki nim upowszechniła się wiedza, że deska, na której namalowana została "Dama z gronostajem", nie jest w najlepszym stanie (uległa pęknięciu, zaatakowały ją drewnojady). Prawdę mówiąc, od dawna wiedzą o tym nie tylko specjaliści.

Roma locuta, causa finita. Fundacja Książąt Czartoryskich, a także Ministerstwo Kultury wzięły na siebie odpowiedzialność za kolejne podróże najcenniejszego obrazu z polskich zbiorów. Trzeba jednak zwrócić uwagę na okoliczności. Po pierwsze, o ile pojawienie się "Damy z gronostajem" na wystawach w Londynie i Berlinie ma charakter prestiżowy ze względu na temat i rozmach tych przedsięwzięć, o tyle włączenie obrazu do projektu madryckiego, prezentującego dorobek I Rzeczypospolitej, nie tłumaczy się w żaden sposób. Wyjaśnienie księcia Czartoryskiego, przedstawiciela rodziny Fundatora, brzmi nieco komicznie. Na konferencji prasowej przyznał, że nie mógł odmówić prośbie króla Hiszpanii, który jest jego kuzynem w pierwszej linii. Mając na uwadze biografię księżnej Izabeli, założycielki kolekcji, można przypuszczać, że pani na Puławach odmówić by potrafiła. Wszak jej zbiory rodziły się pro publico bono.

Po drugie, zapewne nie byłoby tyle zamieszania z wypożyczeniem obrazu na ważne leonardowsko-renesansowe monografie w Londynie i Berlinie, gdyby nie fakt, że w ostatnim dwudziestoleciu obrazem szafowano zbyt hojnie. Czy ktoś potrafi racjonalnie wytłumaczyć, jakie korzyści przyniosły np. ostatnie podróże "Damy": na amerykańską prowincję i do Budapesztu, miasta niemal sąsiadującego z Krakowem? Plan "zarządzania" obrazem Leonarda, zakładający, że po powrocie będzie odpoczywał przez dziesięć lat, powstał zbyt późno, a i tak zakłada odstąpienie od zasady w szczególnych okolicznościach. Dlatego znaleźliśmy się w sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia: z jednej strony obraz powinien zostać pokazany w nowych kontekstach, z drugiej, gdy pojawiły się takie możliwości, musieli zaprotestować konserwatorzy. Nie chodzi więc o to, że Kraków chce Leonarda zawłaszczyć. Chodzi o rozsądne gospodarowanie bezcennym dziełem sztuki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2011