Czy małżeński seks jest święty

Paweł VI, pisząc encyklikę "Humanae vitae", stanął przed trudnym zadaniem: chciał zachować moralne znaczenie prokreacji i jednocześnie dowartościować miłość i więź małżeńską. Przy tym cel stosunku dalej musiał pozostać jeden.

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Problem antykoncepcji zwykle przedstawia się z dwóch perspektyw: jedna odpowiada na pytanie, dlaczego Kościół jest przeciw, druga rozważa problem sam w sobie i pyta, czy antykoncepcja jest złem moralnym. Często obie perspektywy są utożsamiane, bo przecież Magisterium sprzeciwia się antykoncepcji z powodu rozpoznania w niej moralnego zła, a katolik zobowiązany jest przyjąć nauczanie za swoje.

A jednak nie wystarczy znać stanowisko Kościoła. Każdy wierzący powinien wyrobić sobie własne wewnętrzne przekonanie. Powód jest prosty: tylko wtedy nasze życie moralne ma możliwość dojrzewać, gdy samodzielnie bierzemy za nie odpowiedzialność.

Artykuł Krystyny Błażejczyk "U progu życia" ("TP" nr 46/08) jest świadectwem osoby wierzącej, którą publikowana na naszych łamach dyskusja o antykoncepcji sprowokowała do głębszego przemyślenia życiowych wyborów i próby ich uzasadnienia. Odniesienie do doświadczenia, a zarazem wierność nauczaniu sprawiają, że owo świadectwo w naturalny sposób łączy obie wspomniane perspektywy. Z kolei autentyzm i bliskość z życiem powodują, że głos ten jest w stanie objawić siłę albo słabość kościelnego nauczania.

Głównym argumentem podniesionym przeciw antykoncepcji jest sakralny wymiar seksu. Autorka odwołuje się do metafory "ziemi świętej". Możliwość poczęcia w okresie płodnym przyrównuje do Bożej epifanii z biblijnej góry Horeb. "Może gdybyśmy bardziej wierzyli - pisze Błażejczyk - że to jest miejsce, które sobie wybrał Bóg na mieszkanie i spotkanie człowieka, nie trzeba by tłumaczyć, dlaczego wszelkie manipulacje od »wylewania nasienia«, poprzez pigułki, kondomy, spirale, do zapłodnienia in vitro i klonowania są jak zbliżanie się w sandałach do gorejącego krzewu". Konsekwencją wymiaru sakralnego mają być zatem konkretne normy moralne.

Skoro sakralność seksu ma tak duże znaczenie, język odwołujący się do niej nie może być instrumentalnie przywoływany jedynie do polemiki w sprawie antykoncepcji. Jeśli ciało kobiety jest "ziemią świętą", a poczęcie "gorejącym krzewem", to czym staje się kobieta w okresie postmenopauzy? Opuszczoną przez Boga "ziemią jałową"? A kobieta borykająca się z niepłodnością - "ziemią przeklętą"? Musimy zdawać sobie sprawę z wszystkich konsekwencji prostego utożsamienia płodności z Bożą obecnością.

Autorka nie dostrzega także innego niebezpieczeństwa. Przy zaproponowanej sakralizacji małżeńskiego seksu trudno uznać korzystanie z naturalnych metod planowania rodziny za właściwe zachowanie. Czy tak bliskie, wręcz namacalne spotkanie z Bogiem dopuszcza jakąkolwiek kalkulację? Czy nie jest oczywiste, że powinno być bezwarunkowe? Skoro tak, czy można swoim zachowaniem mówić: "Wejdę na »ziemię świętą« pod warunkiem, że będziesz nieobecny i krzew nie zapłonie"?

Zdanie Autorki: "Kiedy uważam za nieodpowiedzialne powiększenie mojej rodziny, to nie podejmuję współżycia", można odczytywać konsekwentnie i do końca. Podobnie zdanie: "Małżonkowie, współżyjąc ze sobą, powinni przyjmować jako błogosławieństwo owoc swojego czynu". Przecież dzięki wykorzystaniu naturalnych metod rozpoznawania płodności małżonkowie pragną właśnie uniknąć tego owocu, jednocześnie korzystając z seksu. Czy nie można w tym widzieć podporządkowywania "swoim zachciankom swoich bliskich i swojego ciała"? Zdążyliśmy zapomnieć, że właśnie tego typu argumentacja była podnoszona, kiedy w pierwszej połowie XX wieku ważyły się w Kościele doktrynalne losy naturalnych sposobów unikania dziecka.

O wartości moralnej czynu decyduje w pierwszym rzędzie jego bezpośredni cel, który zarazem jest jego naturalnym skutkiem. Dany czyn może prowadzić do różnych skutków, ale tylko jeden jest związany z jego wewnętrzną dynamiką. Dzięki temu etyka katolicka zachowuje realizm i obiektywizm: czyny są postrzegane jako jednoznaczne, wewnętrznie zwarte i etycznie identyfikowalne. Przez wieki za bezpośredni cel współżycia seksualnego uznawano prokreację. Było to zgodne z rozumieniem małżeństwa jako instytucji przeznaczonej przede wszystkim do odnawiania pokoleń.

Zawierając ślub, małżonkowie wchodzili w społecznie ściśle określone role z właściwymi sobie obowiązkami i przywilejami. Międzyosobowa więź nie była niezbędna. Wraz ze zmianami społecznymi w XX w. powrócono do biblijnej idei małżeństwa jako szczególnej międzyosobowej relacji ("Pieśń nad Pieśniami"). Odnosząc się do regulacji poczęć, Paweł VI miał zatem trudne zadanie. Chciał zachować moralne znaczenie prokreacji i jednocześnie dowartościować miłość małżeńską i więź. Przy tym cel stosunku dalej musiał pozostać jeden. Jakie wybrał rozstrzygnięcie?

W encyklice "Humanae vitae" papież napisał, że stosunek seksualny jako "akt miłości małżeńskiej" ma podwójne nierozerwalne znaczenie i zarazem przeznaczenie: "do wyrażania i umacniania jedności małżonków" oraz "do przekazywania życia". Cel pozostał jeden, ale stracił na przejrzystości. Co to bowiem znaczy, że akt biologicznie niepłodny zachowuje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia? I w jakim sensie małżonkowie, celowo korzystając z okresów niepłodnych, realizują "wtopiony" w akt seksualny cel prokreacyjny?

NPR jest niewątpliwie cennym osiągnięciem ludzkiej wiedzy i należy je promować. Dzięki umiejętności rozpoznawania fizjologicznych sygnałów związanych z płodnością nie tylko możemy uniknąć poczęcia, ale także skutecznie je zaplanować. Kobieta potrafi też szybko zorientować się, że jest w ciąży i chronić poczęte dziecko prawie od początku. Badanie cyklu przynosi korzyść nie tylko mężatkom - świadomość tego, co dzieje się we własnym organizmie, daje możliwość szybkiego reagowania na różne chorobowe nieprawidłowości. Te zalety trudno przecenić.

Nie pierwszy raz odnoszę jednak wrażenie, że metodom tym przypisuje się coś znacznie więcej - jakby magiczne właściwości. To one zamieniają płytkie erotyczne zachcianki w wyrazy głębokiej miłości, mężów-lowelasów w prawdziwych (wstrzemięźliwych) mężczyzn, a kobiety dzięki nim nie muszą "być gotowe na każde zawołanie". Czy patrząc z perspektywy tych stereotypów, rzeczywiście nie muszą? Przecież korzystanie tylko z okresów niepłodnych zagęszcza czas pożycia. Jeśli żona wówczas odmówi mężowi, a często ma powody (choćby ze względu na zniechęcający do współżycia niski poziom estrogenów), to po prostu ich życie seksualne zredukuje się do zera.

Na co ostatecznie wskazuje tekst Krystyny Błażejczyk? Sądzę, że potwierdza on - wbrew wyraźnej intencji Autorki - kłopot wierzących małżonków z recepcją kościelnego nauczania. Recepcja bowiem to nie tylko przełożenie nauczania na praktykę codziennego życia, lecz także odnalezienie spójnych i wewnętrznie konsekwentnych racji takiego postępowania. Bez względu na te kłopoty refleksja nad własnym postępowaniem pozostaje wciąż aktualnym zadaniem. To przecież szczególna cecha człowieka jako istoty myślącej i moralnej.

Nie od rzeczy będzie przypomnieć, co na temat osobistych zmagań sądził protagonista katolickiej etyki - św. Tomasz z Akwinu: "Jeżeli ktoś postępuje dobrze - pisał w "Summie teologicznej" - nie kierując się własnym rozumem, lecz stosując się do rad kogoś innego, jego postępowanie nie jest w pełni doskonałe, ani ze względu na kierujący rozum, ani ze względu na pobudzające go do ruchu pragnienie. Jakkolwiek więc czyni coś dobrego, to jednak nie postępuje dobrze w znaczeniu bezwzględnym; a na tym właśnie ma polegać dobre życie".

Na temat stanowiska Kościoła w sprawie antykoncepcji pisali ks. Jacek Prusak i Artur Sporniak w "TP" nr 29/08. Ich teksty wywołały liczne polemiki na łamach innych pism katolickich; w "Tygodniku" ukazały się m.in. głosy ks. Jana Szczurka (nr 40) i Krystyny Błażejczyk (nr 46).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008