Człowiek i system

To ostatnia z trzech encyklik społecznych: Centesimus annus, podpisana w Rzymie 1 maja 1991 r., ogłoszona z okazji stulecia Rerum novarum Leona XIII.

31.07.2005

Czyta się kilka minut

Encykliki społeczne powstają w konkretnych sytuacjach. Przypomnijmy: poprzednią encyklikę - “Sollicitudo rei socialis" - opublikowano w 1987 r. Po czterech latach Papież wydał kolejną. Dlaczego właśnie w tym czasie? Kluczem jest tytuł jednego z rozdziałów: “Rok 1989". Rok, w którym nie tylko w Europie Środkowej i Wschodniej, ale także w Ameryce Łacińskiej, Afryce czy Azji zaczęły się istotne przemiany. Papież chciał rzucić światło - w oparciu o nauczanie Kościoła i wartości ewangeliczne - na te wydarzenia.

Mamy rok 2005, a wciąż żyjemy w klimacie niedokończonych przemian. Dlatego refleksja Papieża może okazać się pomocna. Teraz, gdy wczytuję się w encykliki społeczne, muszę przyznać, że w momencie ich publikacji nie doceniałem ich należycie. Prawdą jest, że mocniej brzmią słowa tych, którzy odeszli, gdyż stoi za nimi spełnione życie.

Dwie poprzednie encykliki nie były tak dosadne w ocenie komunizmu jak “Centesimus annus". Jan Paweł II musiał się wtedy liczyć z sytuacją polityczną. Dopiero w 1991 r. mógł nazwać rzeczy po imieniu. Papież rozważa, na czym polegał zasadniczy błąd obalonego systemu. W sensie ekonomicznym socjalizm był w istocie niewydolnym kapitalizmem państwowym. W encyklice czytamy również, że “błąd socjalizmu ma charakter antropologiczny". Jak to rozumieć? Zdaniem Jana Pawła II, u źródeł błędu oraz związanych z nim krzywd i zbrodni stała fałszywa koncepcja człowieka. Jednostkę traktowano “jako zwykły element i cząstkę organizmu społecznego". Włodzimierz Majakowski definiował: jednostka - zerem, jednostka - bzdurą. To właśnie rdzeń myślenia komunistycznego i faszystowskiego. Wszystkie totalitaryzmy traktują człowieka wyłącznie jako cząstkę całości. W konsekwencji - pisze Papież - człowiek jest “utożsamiany z pewnym zespołem relacji społecznych". Z tego zaś wynikała określona pedagogika: człowiek jest wartościowy, jeżeli jest wartościowy społecznie. Dlatego wychowanie polegało na jego uspołecznieniu, zaś jednostkę aspołeczną uznawano za największe zagrożenie. Brak tu miejsca dla człowieka, tajemnicy jego osoby, która jest zawsze niewymienialna, jedyna i niepowtarzalna.

Przywołana koncepcja znalazła wyraz w konkretnych strukturach: wszystko było upaństwowione, odgórnie ustalone. Człowiek wykonywał tylko dyrektywy. Papież zwraca uwagę na teoretyczną podstawę tych praktyk, czyli na historiozofię. Marksiści twierdzili, że istnieją określone procesy historyczne. Każdy z nich niesie jakaś grupa, nazywana klasą. W tych warunkach powstaje partia nowego typu, która ma wyrażać prawdę, że moc historycznego procesu stanowi klasa robotnicza. Ta klasa nie jest jednak świadoma swojej tożsamości ani roli. Dlatego Lenin twierdził: nieodzowna jest pomoc intelektualistów, którzy wiedzą, co robotnicy powinni myśleć i czynić, żeby “ruszyć bryłę świata". W gruncie rzeczy, pomijając pustą retorykę, marksizm gardził robotnikami - żywymi, konkretnymi ludźmi. Jak w starym dowcipie z czasów PRL: co to jest koniak? To napój klasy robotniczej spijany ustami jej najlepszych przedstawicieli.

Papież rozważa na kartach encykliki, czy klęska komunizmu oznacza zwycięstwo kapitalizmu. Jest bardzo precyzyjny w rozróżnieniach: zanim odpowie, buduje definicje. Co zatem nazywa kapitalizmem? “System ekonomiczny, który uznaje zasadniczą i pozytywną rolę przedsiębiorstwa, rynku, własności prywatnej i wynikającej z niej odpowiedzialności za środki produkcji oraz wolnej ludzkiej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej". Jednocześnie sugeruje zmianę nazw: zamiast “kapitalizmu" - “ekonomia przedsiębiorczości", “wolna ekonomia" czy “ekonomia rynku". Ten nowy system społeczny należy proponować krajom szukającym dróg rozwoju gospodarczego i politycznego. Jeżeli kapitalizm będzie oznaczał wolność gospodarczą nieujętą w ramy prawa, stwarzającą możliwość nadużyć i deptania godności człowieka, wówczas Papież mówi: “nie".

Ogłoszenie “Centesimus annus" poprzedziło wiele konsultacji z ekonomistami. Jeden ze współpracowników Papieża zapamiętał jego słowa z 1990 r., podczas pracy nad encykliką: “A teraz musimy się czegoś nauczyć od ekonomistów". Wszak o ekonomii nie można mówić tylko językiem etyki.

Powtórzmy: Papież opowiada się za wolnym rynkiem, wolną ekonomią, wolnością gospodarczą. Ale wszystko muszą regulować rządy prawa oparte na prawidłowej wizji człowieka. O czym mowa? O demokracji. Kościół “docenia demokrację jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych". I jeszcze: “Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję ludzkiej osoby". Jedną z głównych przyczyn bałaganu, jaki mamy dziś w Polsce, jest niejasny system prawny, zmieniający się w zależności od politycznych perturbacji. Brak stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa hamuje rozwój kraju.

Kolejnym zagadnieniem jest “podmiotowość społeczeństwa". Chodzi o tzw. społeczeństwo obywatelskie, które - zamiast krytykować rzeczywistość, siedząc przed telewizorem - potrafi się zorganizować. Pod tym względem w Polsce dzieje się wiele dobrego, np. w Olsztyńskiem jezuici pokazywali mi, jak zagospodarowano tereny popegeerowskie. Wszystko z inicjatywy pracowitych kobiet - i chwała im za to.

Dlaczego tak ważna jest podmiotowość społeczeństwa? Często spotykamy się z teoriami, wedle których podstawą filozoficzną demokracji musi być agnostycyzm i sceptycyzm, relatywizm wartości. Konsekwencją jest sytuacja, gdzie rację ma ten, kto ma siłę. A stara sentencja mówi: Plus ratio quam vis - bardziej rozum niż siła. Dlatego Papież wypowiada mocne słowa: “Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm". Bo tam, gdzie nie ma wartości transcendentnych, rządzi “grupa trzymająca władzę".

Reakcją na papieskie stwierdzenie były obawy i zarzuty ze strony niekatolików: skoro katolicy przyznają sobie prawo do prawdy, mogą stać się fundamentalistami. Jan Paweł II stanowczo zaprzecza: wiara chrześcijańska nie jest ideologią, nie zawiera programu politycznego. Wzywa jedynie do poszanowania wolności przy niezmiennym uznawaniu transcendentnej godności człowieka.

Adresatem encykliki nie są tylko wierzący, ale wszyscy ludzie dobrej woli. Fundamentalna wartość prawdy jest warunkiem wolności. “W świecie bez prawdy wolność traci swoją treść" i staje się przedmiotem gry. Z kolei “autentyczna demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej".

Gdy jesteśmy zagubieni, powinniśmy sięgać głębiej, aby uzyskać kryterium oceny. Encyklika “Centesimus annus" może być tu przewodnikiem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2005