Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiele siostrom zawdzięczam, dlatego tak mnie te teksty dotknęły. Felicjanki uczyły mnie w podstawówce katechezy, także modlitwy, śpiewu w czasie Mszy i kulturalnego zachowania (do dziś drażni mnie żucie gumy w kościele czy zakładanie nogi na nogę). Siostry ze Wspólnoty "Dzieci Łaski Bożej" z Lipia rozwinęły moje zainteresowania Pismem Św. i radykalizmem ewangelicznym, gdy jeszcze nawet nie myślałem o wstąpieniu do seminarium. Siostry franciszkanki-misjonarki miłości, które spotkałem na studiach w Warszawie, ukazywały mi franciszkańską radość na co dzień. Tam też zetknąłem się z dziewicami konsekrowanymi (różnorodność zgromadzeń to dowód działania Ducha Św. w Kościele). Zaś w czasie ostatnich ferii zimowych poznałem jadwiżanki wawelskie. Krótki pobyt u nich był dla mnie niesamowicie owocny dzięki rozmowom, a przede wszystkim świadectwu ich życia.
Mamy być głosicielami Dobrej Nowiny o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. Nie mogę jednak znaleźć tej Dobrej Nowiny w wymienionych tekstach ani w stosunku do sióstr zakonnych, które błądzą, ani kobiet, które zakony opuściły. Gdzie w takim razie jest? Może w słowach: "Idź, a odtąd już nie grzesz".
Ks. GRZEGORZ SZEWCZAK (Białogard, woj. zachodniopomorskie)