Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Już w Delfach napisano - niczego w nadmiarze. Trzylatka pociąga przecież i naśladowanie, i własne próby. Jego samodzielność cieszy, bo jest wyrazem sprawności i zaradności. Łatwo jednak pomylić ją z właściwą maluchom wszechmocą. Otoczone miłością rodziców reagujących na każde zawołanie, dziecko z niechęcią poddaje się ich poleceniom: upiera się przy swoim, naburmusza, a w ostateczności ucieka do wrzasku i tupania. Albo nawet rozdaje razy. Władza nad otaczającym światem, nawet iluzoryczna, jest czymś, z czego niełatwo rezygnujemy. Zbuntowany uczeń Freuda, Alfred Adler, uważał potrzebę mocy za podstawowy motor ludzkiego działania.
Ktoś powie: trzyletni władca ma władzę nad bardzo małym światem, nie wie nic o odpowiedzialności związanej z jej sprawowaniem, niech zatem żyje w swym iluzorycznym małym cesarstwie. Kłopot w tym, że małe cesarstwo nie składa się tylko z pluszowych zwierzątek i plastikowych samochodzików. Co z resztą poddanych?
Sąsiedzi - przyjaciele rodziców, ciocie i stryjowie - ubolewają nad przyszłym losem małego despoty i, zwykle między sobą, krytykują kiepskie talenty wychowawcze rodziców. Psycholog powie, że ważne jest, by maluch był samodzielny, a granice tej samodzielności wyznacza odpowiedzialność, jaką jest w stanie udźwignąć. Na pewno nie powinien być zostawiany sam za kierownicą samochodu z uruchomionym silnikiem. Władza wśród różnych atrakcji ma jednak i tę, którą można nazwać rozdawaniem łask. Niezależnie od tego czy, jak w czasach PRL-u, jest to talon na samochód albo kawałek papieru toaletowego, czy, jak obecnie, informacja warta miliony lub lukratywna posada. Czy też, jak u trzylatka, miłość tych, którym na nim zależy. Miłość ma zaś to do siebie, że żąda wzajemności: kochający chce być kochany.
Rodzice trzylatka wiedzą, że dziecko trzeba kochać takim, jakie jest i to bezwarunkowo. Przeczytali wiele mądrych poradników o rodzicielstwie. Pamiętają własne dzieciństwo i nierzadko noszą w duszy cierpienie niedostatku miłości. Zależy im, by dzieci go nie zaznały. Pętla zaczyna się tworzyć wtedy, gdy tracą miarę poczucia miłości rodzicielskiej, kiedy niepewni siebie szukają gorączkowo potwierdzenia swojej wartości u małego cesarza.
Radość, jaką czerpie obserwator z dynamicznego rozwoju trzylatka, zabarwia się smutkiem, kiedy widzi, jak bardzo rodzice są zależni od łaski im udzielanej. Rozsądny obserwator (nawet uczestniczący) nie oburzy się na despotę. Tak jak nie warto się oburzać na rozdawnictwo obietnic bez pokrycia w kampaniach wyborczych albo manipulacje dokonywane dla uzyskania lub utrzymania władzy. Co może zrobić? Może namyślić się, wyciągnąć wnioski, wzbogacić wiedzę o naturze świata - nie powinno mu to jednak wystarczyć. Ani nawet to, że, jak stryjowie i ciocie, poplotkuje o nieudolności młodych rodziców.
Obserwator uczestniczący musi znaleźć sposób uczestniczenia. Doświadczenie wskazuje, że nienajgorszym rozwiązaniem jest udział w budowaniu wzajemnej solidarności między rodzicami. Nie jest źle, jeśli potrafią sami dać sobie poczucie znaczenia i przestaną go szukać w oczach małego cesarza. Władza niszczy mniej, jeśli sprawowana jest nad ludźmi, których godność nie zależy od kaprysu władcy. Nawet trzyletniego.