Reklama

Ładowanie...

Bywa i tak

Bywa i tak

28.09.2003
Czyta się kilka minut
Bez protekcji i łapówki dostałam się na doskonale prowadzony oddział chirurgii onkologicznej. W poniedziałek przyszłam do szpitala, we środę była operacja, a w następny poniedziałek - do domu. Poznałam lekarzy i pielęgniarki, którzy mówili: “zapraszam na badanie", “zapraszam na opatrunek". Po kontroli: “gratuluję, już nic nie ma". Niby nic, takie zwykłe słowa, a człowiekowi jest znacznie lżej. Na tym aż dziwnym, bo tylko miejskim oddziale, jest bardzo czysto, sprzątanie trwa stale. W każdej sali dwa lub trzy obrazy. Wyżywienie podawane z dodatkiem uśmiechu. Ani przez chwilę nie czułam, że komuś zawadzam, choć personel zapracowany, a pacjentów dużo i ciągle się zmieniają. Piszę o tym, bo tak dobrze móc coś w tej naszej rzeczywistości pochwalić. Tylko jedno: z wielkim bólem stwierdziłam, że w niedzielę w pawilonie onkologicznym Mszy nie będzie, bo ksiądz ma urlop. Gmach centralny z Mszą był niestety daleko, dla mnie za daleko...
J

J.B.-J. (Łódź, dane osobowe znane redakcji)

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]