Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rok temu przeszłam na emeryturę. Dzięki temu jednemu, przypadkowemu/nieprzypadkowemu spotkaniu z ówczesnym ks. dr. Życińskim, setki uczniów z ciekawością chłonęły informacje, że Przyroda uprawia swoją grę, a my staramy się poznać jej reguły; że nie wiemy, dlaczego matematyka jest językiem przyrody, ale tak jest; że mogę wykazać związek wartości siły grawitacji z odległością, ale na pytanie: “Dlaczego masy się przyciągają?" jedyną odpowiedzią jest: “Bóg raczy wiedzieć"; że choć matematyka pomaga fizyce odpowiedzieć na pytania: “W jaki sposób?", ta ostatnia nie poradzi sobie z kilkoma fundamentalnymi pytaniami zaczynającymi się od: “Dlaczego...?". Kto z nas nie pamięta ze szkoły problemów z pozornie bezsensownym “silnikiem Carnota"? A to druga zasada termodynamiki - zagadnienie referowane w latach 80. na seminarium w Castel Gandolfo. Porządek przekształcający się w chaos i niemożność odwrócenia tego procesu w pojedynczym akcie (przemiana ciepła-chaosu w pracę-porządek). Według Hellera i Życińskiego, z nakazu drugiej zasady termodynamiki wynika, że “przeszłość to przyszłość zamrożona w historii", że czas jest nieodwracalny i musimy być odpowiedzialni za własne czyny. To wszystko słyszeli moi uczniowie.
Nie byłam nawiedzoną nauczycielką. Uczyłam solidnie, wymagałam umiejętności rozwiązywania zadań rachunkowych i problemowych, ale moi uczniowie widzieli sens zajmowania się fizyką. Wiedzieli, że to człowiek genialnym umysłem rozszyfrowuje Tajemnicę; by się w nią wgryźć, wymyślił mechanikę kwantową. A Bóg? Czy znał prawa przyrody, czy je człowiekowi zadał? Moi uczniowie, dzięki spotkaniu z filozofią przyrody w wydaniu abp. Życińskiego, nie mieli problemów z neodarwinizmem, o którym pisano w “TP" (nr 30 i 31/05). To takie proste: Pana Boga zostawia się za drzwiami po wejściu do laboratorium - to właśnie usłyszałam podczas pamiętnego dla mnie spotkania sprzed ćwierćwiecza. I za to wszystko chcę podziękować abp. Józefowi Życińskiemu.
AGNIESZKA LEWAŃSKA-HACKEMER (Wrocław)