Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jestem nauczycielem w szkole średniej w Ontario i nie ukrywam, że w zgodzie z profesjonalnym powołaniem interesuje mnie przede wszystkim dobro uczniów (a nie np. dobro, skądinąd silnego, związku zawodowego nauczycieli w Ontario). Analogicznie w sprawie poznańskiej: bliskie mi jest przede wszystkim dobro kleryków. Los, „dobro” czy słabości abp. Juliusza Paetza nie interesują mnie, a jego bezkarność i spychanie krzywdy wyrządzonej seminarzystom jakby na drugi plan, obrażają moje poczucie sprawiedliwości.
Lojalność i troskę ks. Węcławskiego („Świadectwo”, „TP” nr 14) o szerszą dziedzinę spraw Kościoła oraz jego pod każdym względem wzorowa postawa moralna (także jako nauczyciela) przywracają wiarę w sprawie, która wiarę odbiera. Sądzę, że abp Paetz zasługuje na surowszą karę niż tylko dymisja bez przyznania się do winy (poważniejsze konsekwencje spotkałyby go w każdym systemie edukacyjnym). Dopuścił się przecież niedopuszczalnego nadużycia władzy wobec podporządkowanych mu księży i uczniów-seminarzystów. To wykorzystanie zaufania budzi we mnie gniew i oburzenie. I to bardziej nawet w pozareligijnej sferze czysto profesjonalnych wymogów stawianych wszystkim nauczycielom, niż prawdopodobnie dużo ważniejszych względów moralnych i religijnych. Formułowanie opinii podkreślających zasługi arcybiskupa jako metropolity poznańskiego, uważam wobec tego nadużycia za cyniczne. Wyobrażam sobie ciężar spadający na studenta-seminarzystę pragnącego ukończyć seminarium i realizować powołanie kapłańskie, który w swojej własnej opinii wystarczająco silnie nie odrzucił „gestów” arcybiskupa. Być może później nie potrafił darować sobie pobłażliwości.
Zdaję sobie sprawę z odmienności polskiej praktyki sądowniczej, zarówno świeckiej, jak kościelnej, ale warto zwrócić uwagę, że Kościoły w Kanadzie, USA oraz Irlandii przechodzą proces upubliczniania spraw uznawanych dawniej za wewnętrzne. Poddają się jurysdykcji sądów cywilnych, współpracują z władzami cywilnymi w dochodzeniu, przeciwdziałaniu i przede wszystkim ochronie poszkodowanych. Rezygnują z przywilejów prawnych, które dawały im w przeszłości możliwość traktowania takich nadużyć jako wewnętrznych spraw Kościoła. Mogę tylko przypuszczać, jako laik, że jest sprawiedliwiej, gdy Kościoły decydują się na otwartość i współpracę ze świeckim wymiarem sprawiedliwości. Poszkodowani zyskują wówczas więcej praw, a niezbywalny wymóg ich ochrony jest bardziej przestrzegany.
Były metropolita poznański podważył sens kształcenia oraz ochrony seminarzystów, do czego był bezwzględnie zobowiązany. Publiczne wypieranie się winy (wręcz oskarżanie innych) tym bardziej czyni go kimś, kto powinien zostać publicznie ukarany, bo jego bezkarność odbiera wiarę... Składam wyrazy głębokiego uznania i szacunku ks. Węcławskiemu za złożone świadectwo oraz wdzięczności „TP” za jego publikację. Obydwóm, za przywracanie wiary.
BOGDAN PIÓRKOWSKI
(Ontario, Kanada)
„TP” nr 16/2002