Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wojska Azerbejdżanu, który od 30 lat toczy z Ormianami wojnę o Górski Karabach – ormiańską enklawę, która po zwycięskiej secesyjnej wojnie (30 tys. zabitych) ogłosiła niepodległość – zaatakowały Armenię. Zanim po dwóch dniach walk zawarto rozejm, zginęło ok. 150 Ormian i 80 Azerów. Rosja, odwieczna sojuszniczka Armenii, związana z nią układem obronnym (wraz z Białorusią, Kazachstanem, Kirgizją i Tadżykistanem tworzy Organizację o Zbiorowym Bezpieczeństwie), nie udzieliła jej pomocy, choć rosyjscy żołnierze stoją na granicach Armenii, a w Giumri przy granicy z Turcją mają bazę. Azerowie zaś w natarciu na Armenię korzystali z dostaw tureckiej broni i politycznego wsparcia Turcji.
Azerowie, którzy dwa lata temu odbili z rąk Ormian – również dzięki tureckiej pomocy – większość Karabachu, tym razem, korzystając, że Rosja zajęta jest wojną w Ukrainie, żądają od Ormian reszty Karabachu, a także eksterytorialnego „korytarza” przez ormiański Zangezur, oddzielający Azerbejdżan od należącego do niego Nachiczewania i od Turcji.
Armenia, słabsza wojskowo od Azerów i opuszczona przez Rosję, zapowiada, że nie oglądając się na Kreml, już wkrótce podpisze z Azerami pokój – w zamian za autonomię i gwarancje bezpieczeństwa dla Karabachu. Ale zapowiada też, że „korytarza” przez Zangezur nie odda. ©℗