Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To ostatnie w Księdze Rodzaju (zob. Rdz 11) wydarzenie z serii tych, dla których nie poszukujemy dokładnych ram czasu i miejsca; dzieją się one bowiem wszędzie i zawsze – w każdym ludzkim pokoleniu i w każdym miejscu.
Jest w tym opowiadaniu zdanie, które warto precyzyjnie przetłumaczyć, by nie utracić jednego z istotnych jego wymiarów. Chodzi o werset 4., który Biblia Tysiąclecia tłumaczy: „Rzekli: »Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi«”. Tekst oryginalny jest mocniejszy – nie mówi o uczynieniu „znaku”, tylko o „uczynieniu (uczczeniu!) imienia”. Z wielkim wyczuciem intencji Autora przetłumaczył go św. Hieronim: „et celebremus nomen nostrum” – uczcimy, uświetnimy, uświęcimy, będziemy celebrować swoje imię!
Podejmującymi budowę wieży sięgającej nieba ludźmi nie kieruje więc pragnienie zachowania jedności („zbudujmy sobie znak, byśmy się nie rozproszyli”), lecz ubrana w atrakcyjną ideologię pokusa bałwochwalstwa. Chcą uczcić samych siebie; uczynić swoje imię nieśmiertelnym; siebie samych celebrować.
W ten sposób budują Babel, tzn. Babilon (odwołań do Babilonu jest tu mnóstwo: nazwa krainy, Szinear, to jedno z najdawniejszych imion Mezopotamii, używane jeszcze w proroctwach Izajasza i Daniela; wznoszona wieża konstrukcją przypomina babilońskie ziguraty itd.). Babilon w Piśmie Świętym jest syntezą zła; drugim imieniem „prześladowcy” – nie tylko w Starym, ale także w Nowym Testamencie: w pierwszym Liście św. Piotra i w Apokalipsie św. Jana. Widać, ku czemu prowadzi ostatecznie bałwochwalstwo i celebrowanie samego siebie. Nie tylko do podziałów i rozproszenia ludzi, którzy początkowo zabrali się do wspólnego przecież dzieła...
Celebrowanie samych siebie wcześniej czy później obraca się przeciw nam samym, uderza w nas samych, staje się naszym prześladowcą, bierze nas w niewolę.
Stanowczo potrzebujemy Pięćdziesiątnicy – wydarzenia odwrotnego do tamtej meta-historii. Potrzebujemy Ducha Świętego, bez którego pomocy nie potrafimy powiedzieć „Panem jest Jezus” (por. 1 Kor 12, 3). Nie potrafimy bowiem – bez Ducha Świętego – rozwalić ołtarza, na którym czcimy samych siebie.