Art-deco w sali tronowej

Jego Wysokość Gaj Singh II, maharadża Dżodhpur w Radżastanie: Malowidła z sali tronowej przedstawiają sceny z życia boga Rama, inkarnacji Wisznu. Wychowując się w jej ciągłym sąsiedztwie, nigdy nie czułem znudzenia tą sztuką. Jest w niej coś mocnego, sugestywnego, dającego do myślenia. Rozmawiał Michał Bardel

20.09.2011

Czyta się kilka minut

Michał Bardel: Jaką rolę odegrał Stefan Norblin w historii rodziny królewskiej z Dżodhpur?

Jego Wysokość Gaj Singh II: Norblin pojawił się w Indiach w doskonałym momencie, akurat wówczas, gdy po kilkunastu latach pracy przyszedł czas na wykończenie wnętrz naszego pałacu w Dżodhpur.

Kiedy Niemcy zatopili meble zamówione w angielskiej firmie wnętrzarskiej, mój dziadek, Umaid Singh, stracił cierpliwość i zażądał od mojego ojca, by znalazł odpowiedniego artystę i dokończył dzieło jego życia. Norblin szukał wówczas pracy, a zamówienie związane z pałacem Umaid Bhawan dało mu możliwość wszechstronnej ekspresji artystycznej, o której zawsze marzył.

W jakich okolicznościach ojciec Waszej Wysokości poznał Norblina?

To było podczas wystawy, jaką artysta zorganizował w Bombaju. Zanim ojciec go zatrudnił, Norblin wykonał już kilka ważnych prac dla maharadżów w Morvi i w Patnie.

Jaka była tematyka prac Norblina?

Bardzo rozmaita, zwykle jednak związana z indyjską mitologią. Malowidła z sali tronowej, które budzą największe zainteresowanie, przedstawiają sceny z życia boga Rama, inkarnacji Wisznu. Norblin przedstawił je w niezwykle silnej kolorystyce, wręcz baśniowo. Ja sam, wychowując się w jej ciągłym sąsiedztwie, nigdy nie czułem znudzenia tą sztuką. Jest w niej coś mocnego, sugestywnego, dającego do myślenia.

Jak Hindusi przyjęli tę mieszankę zachodniego art-deco z elementami i tematyką tradycyjną dla Indii?

Zupełnie naturalnie. Późna faza art-deco była w Indiach niesłychanie popularna - wystarczy przyjrzeć się architekturze Bombaju. Pałac maharadży Indore’u Manik Bagh został w całości wykończony w stylu art-deco jeszcze w latach 30. XX w...

Wystawa zainicjowana w Stalowej Woli przeniesie się następnie do Bombaju, New Delhi, odwiedzi także Radżastan i pałac Waszej Wysokości. Czy to oznacza projekt współpracy polskich i indyjskich muzealników?

Rozpoczęliśmy ścisłą współpracę rok temu i cały czas ją poszerzamy. To niezwykle ważne, że polscy konserwatorzy, dzięki którym odnowiona została część malowideł ściennych Norblina, mogli rozwijać umiejętności w Indiach i tam zdobywać doświadczenie. Podobnie cenny jest nasz pobyt w Polsce. Nasi muzealnicy przyglądają się uważnie nowoczesnym sposobom ekspozycji, jakie zastosowano tutaj, w Stalowej Woli - z pewnością będziemy chcieli z nich skorzystać w Indiach.

Czym zajmują się dziś, obok mecenatu artystycznego, rodziny królewskie Indii? Po zniesieniu ekonomicznych i politycznych przywilejów w 1971 r. wiele się zmieniło?

Dziś wszystko zależy od indywidualnej wrażliwości i osobowości maharadżów. Historia mojej rodziny w sposób naturalny związała mnie ze szczególną opieką nad dziedzictwem kulturowym, które staram się nie tylko zachować, ale także udostępnić szerszej publiczności.

A poza sferą artystyczną? Czy Wasza Wysokość posiada realny wpływ na to, co dotyczy miasta albo stanu?

Współuczestniczymy oczywiście w rozmaitych działaniach społecznych, w bliskim kontakcie ze społecznością miasta, ale nie nazwałbym tego władzą. Tworzymy raczej coś w rodzaju ponadpartyjnej platformy porozumienia i dyskusji nad sprawami miasta, które - ku mojej radości - rozwija się i modernizuje niezwykle prężnie, podobnie jak reszta kraju. Wciąż jeszcze musimy się wiele nauczyć od Europejczyków. Przede wszystkim jednak musimy zaszczepić w Indiach przekonanie, że można i trzeba unowocześniać dostępne technologie.

Czy istnieje jakiś rodzaj wspólnej inicjatywy maharadżów?

W tej chwili nie. Istniał dawniej taki związek, ale nie przetrwał próby czasu.

Zbyt różne są pola działania poszczególnych rodzin. Choć zdarza się oczywiście, jak u nas, w Radżastanie, że powstaje na przykład szkoła publiczna ufundowana przez kilkanaście rodzin.

Stworzyliśmy także Association of Heritage Hotels - inicjatywę otwarcia dla turystów dawnych i obecnych rezydencji maharadżów. Miejsca, które dotąd zarezerwowane były dla rodzin królewskich i otoczone nimbem tajemnicy związanej z ich bogactwem, wielkością czy ukrytą w nich sztuką, zmieniliśmy w hotele, gdzie turyści z całego świata mogą na własną rękę odkrywać bogactwo naszej kultury i naszą przeszłość.

Czy to pierwsza wizyta Waszej Wysokości w Polsce?

Nie, jestem już drugi raz w Polsce - obie wizyty są zresztą związane z promocją spuścizny Stefana Norblina.

Muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem życzliwości i zainteresowania, jakie Polacy okazują Indiom. Podczas poprzedniej wizyty asystowała mi studentka indologii posługująca się biegle językiem hindi!

To zrobiło na mnie ogromne wrażenie.

Jego Wysokość Gaj Singh II, maharadża Marwaru, należący do radżpuckiego rodu Suryawanshi, spadkobierca pałacu Umaid Bhawan w Dżodhpur. Absolwent Eton College i Oksfordu, pełnił m.in. funkcję Wysokiego Komisarza dla Trynidadu i Tobago.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011