Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Metropolia obejmuje archidiecezję lubelską i dwie diecezje: siedlecką, z bp. Zbigniewem Kiernikowskim na czele, oraz sandomierską, kierowaną od jesieni ub. r. przez bp. Andrzeja Dzięgę. Do tej drugiej należy Tarnobrzeg. 10 marca nie zdarzyło się tam nic niecodziennego: Radio Maryja regularnie transmituje Msze z różnych polskich parafii i rozmowy telefoniczne z o. dyrektorem nie są czymś wyjątkowym. Jak mówi ks. Marian Kondysar, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego sandomierskiej kurii, podczas Mszy w Tarnobrzegu rozmowa z o. Rydzykiem miała miejsce, choć w jej trakcie były jakieś problemy z łącznością. Natomiast czymś szczególnym jest list abp. Życińskiego do ordynariuszy: żaden hierarcha dotychczas nie reagował, przynajmniej publicznie (pismo trafiło też do mediów), na takie praktyki.
„W ostatnim czasie powstaje zwyczaj, w którym sprawowana Eucharystia staje się okazją do telefonicznych połączeń z osobami nieobecnymi we wspólnocie sprawowanej Mszy świętej. Odwraca to uwagę od celebrowanej tajemnicy Eucharystii i sprawia, że dramat męki Chrystusa staje się jedynie tłem do demonstrowania nastrojów odległych od ducha modlitwy - pisze w liście abp Życiński. - W podobnych zachowaniach stawia się czynniki psychologiczne ponad teologiczną prawdą o Eucharystii, sugerując, że telefoniczny komentarz o. Tadeusza [Rydzyka - jp] ma jakąś szczególną wartość, której brak modlitwom celebransa sprawującego ofiarę in persona Christi”.
Metropolita lubelski wyjaśnia, że „następstwem podobnych praktyk jest teatralizacja modlitwy, która w ofiarę Jezusa Chrystusa łatwo wprowadza klimat wiecu”. Przypomina, że „podobny folklor” to zaprzeczenie soborowej doktryny, iż „Eucharystia stanowi źródło i szczyt całego życia chrześcijańskiego, ku której zmierzają wszystkie kościelne posługi”.
W liście do dwóch ordynariuszy abp Życiński pisze, że „w żadnych okolicznościach nie wolno traktować Eucharystii jako okazji do kultu osób, które - niezależnie od osobistych intencji - wnoszą klimat rozproszeń w przeżywanie ofiary Chrystusa”.
Ks. Marian Kondysar z sandomierskiej kurii mówi, że tarnobrzeski problem został już wyjaśniony. Uważa też, że list abp. Życińskiego właściwie naświetla sprawę i prosi, by media go nie zmanipulowały swoimi interpretacjami. Z kolei ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik abp. Życińskiego, nie wie, czy podobne do tarnobrzeskiego przypadki miały miejsce w innych miejscach metropolii. W archidiecezji lubelskiej na pewno nie. Wyjaśnia też, że interwencja metropolity jest czymś naturalnym: paragraf 1. kanonu 436 kodeksu prawa kanonicznego nakazuje metropolicie „czuwać nad właściwym zachowaniem wiary i dyscypliny kościelnej”.
Ubiegłotygodniowy list abp Życińskiego nie powinien zaskoczyć obserwatorów życia polskiego Kościoła. Metropolita lubelski natychmiast reaguje na wszystkie niepokojące sygnały. Np. w styczniu w Chełmie skrytykował pewne publikacje „Naszego Dziennika”, a w lutym rozprowadzanie w archidiecezji lefebrystycznej literatury przez związany z toruńską radiostacją Instytut Edukacji Narodowej.
Ponad osiemdziesięcioletnia pani Helena, mieszkanka Lublina, codziennie słucha w radiu Mszy. - Msza św. jest najważniejsza, nie obchodzą mnie telefony do o. Rydzyka - mówi. Ale zaraz dodaje: - Tak samo denerwują mnie różne podziękowania podczas Mszy św. Teraz dziękuje się za wszystko księżom, inżynierom, doktorom.
Pan Andrzej, też mieszkaniec Lublina, nie dziwi się zjawiskom takim, jak w Tarnobrzegu. - Przecież podczas Mszy świętych jest coraz mniej Mszy, a coraz więcej różnych występów chórów, spotkań, nie mających nic wspólnego z liturgią. Trudno więc się oburzać, że ludzie są zdezorientowani i nie wiedzą już, co podczas Mszy wypada, a co nie.
Jan Pleszczyński