Adam Hoffmann - rysownik

22.06.2003

Czyta się kilka minut

Muzeum Narodowe w Krakowie we współpracy z Galerią Osobliwości ESTE przygotowało wystawę retrospektywną Adama Hoffmanna (kuratorzy Anna Budzałek, Zbylut Grzywacz). Adam Hoffman (1918-2001) studiował m.in. w szkole rysunku Alfreda Terleckiego, w czasie okupacji w Kunstgewerbeschule, a po wojnie na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Od 1962 prowadził pracownię rysunku na Wydziale Form Przemysłowych ASP w Krakowie. Brał udział w okresie stanu wojennego w wystawach kultury niezależnej. Od 1992 r. związał się z Galerią Osobliwości ESTE.

Będąc wierny słowom „nulla dies sine linea” pozostawił po sobie ogromną liczbę prac: tysiące szkiców, zeszytów, karteczek pokrytych rysunkowymi notatkami wykonanymi ołówkiem, tuszem, kredką, atramentem, akwarelą, ale także liczne obrazy olejne, grafiki, plakaty teatralne (projektowane dla krakowskiego teatru Groteska), ilustracje. W twórczości Adama Hoffmanna czytelne są nawiązania do tradycji zarówno literackiej, jak i artystycznej: do mitologii greckiej („Porwanie Europy”), egipskiej (sfinksy), sztuk Szekspira („Tytania i osioł”), średniowiecznych tańców śmierci, grafiki niemieckiej, graficznych cykli Goi. Motywy (czaszka, ścięta głowa), tematy (anonimowy tłum) wielokrotnie powtarzane, eksploatowane, wręcz obsesyjne pojawiają się w jego twórczości w coraz to nowym ujęciu. Rysownik komentuje otaczającą go rzeczywistość, także codzienne wydarzenia, również polityczne (np. Jaruzelski jadący na świ-nio-Urbanie). Atrybuty śmierci towarzyszące parom kochanków, ożywione trupy, ludzkie ciała zaopatrzone w czaszkę w miejscu głowy, kościotrup w ludzkiej skórze, który rozpina ją jak płaszcz - to nowoczesne transpozycje mającego długą tradycję w sztuce tematu „Śmierć i dziewczyna”.

„Osią dramaturgii całej twórczości Hoffmanna - pisze Zbylut Grzywacz w katalogu - jest relacja świata męskiego i kobiecego. Zespolenie tych dwóch światów, które żyć bez siebie nie mogą, lecz jednocześnie są wzajemnie dla siebie niezrozumiałe i dramatycznie nieprzenikalne, spełnia się w niezliczonej ilości rysowanych i malowanych wersji (...). Pomimo dosadności, czasem wręcz karykaturalności przedstawień, wizje artysty mają siłę uogólnienia. Każdorazowe przedstawienie kobieco-męskiego duetu pozwala, a nawet każe widzieć w nim biblijnych prarodziców. Pojawienie się rekwizytów w postaci Drzewa, Jabłka czy Węża bywa tutaj zbytecznym wręcz uzupełnieniem - wiemy przecież, że opowiadane historie dzieją się po zatrzaśnięciu bram Raju”.

Artysta swoje widzenie świata oddaje rysując piętrzące się wzgórza i mury ułożone z głów o wykrzywionych w grymasie twarzach, oczach uważnie wpatrzonych w widza lub o zamkniętych martwo powiekach. Zdekapitowa-ne głowy - czasem miażdżące się nawzajem i deptane przez nagie kobiety - to motyw szczególnie często nawracający w rysunkach Hoffmanna. Niekiedy oddzielone od tułowia głowy pływają po powierzchni wody, porozrzucane są w pejzażu, skamieniałe w formie obelisków czy poprzewracanych macew, trzymają je kobiety jak tarcze lub zdobycz. Nic więc dziwnego, że pojawia się tutaj w niezliczonych wariacjach przedstawienie młodej dziewczyny prezentującej obciętą głowę, dla którego dalekim źródłem jest biblijna uczta u Herodiady i taniec Salome.

Niepokojem napełniają hybrydy wypełniające bestiarium Hoffmana. Zwierzo-ludzie, z owadzimi odnóżami, raciczkami sarenek, współczesne sfinksy, dziwaczne kobiety-motyle o skrzydłach jakby uszytych z ludzkich skalpów, centaury, postacie o j aszczurczych głowach, mizdrzące się, pożerające, obecne nad wodą, pośród traw i konarach drzew. Te groteskowe i pełne grozy rysunki noszą żartobliwe tytuły: „Śmierć i żabeczka”, „Ptaszyna i sarenka”, „Świnka”.

„Artysta przypatruje się ludziom z bliska, pokazuje człowieka w jego tragiźmie i śmieszności, szlachetności i draństwie, bezbronności i perfidii. (...) Lecz jeśli nawet tu mamy do czynienia z lekcją anatomii ludzkiej duszy, to nie ma w niej okrucieństwa. Artysta nie oskarża -szydzi i szyderstwem sprawiedliwie obdziela pojawiających się na scenie aktorów, nie wyłączając siebie, niezwykle często tu obecnego nie tylko jako świadek, ale i uczestnik” (Zbylut Grzywacz).

Wystawa w Gmachu Głównym (al.3 Maja 1) czynna do 20 lipca 2003.

(m)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2003