A co na to Pański syn?

Ze zdumieniem przeczytałam felieton Jacka Podsiadły “Pani profesor nie powiedziała nic?" (“TP" nr 41/05). Agresja, z jaką traktuje interpretatorkę swoich wierszy, budzi moje szczere oburzenie. Staram się zrozumieć sytuację: Marta Skwara, szczecińska polonistka, autorka pionierskiej, erudycyjnej pracy o transcendentalistach amerykańskich i polskiej recepcji ich dzieł, omówiła w książce “Literatura polska 1990-2000" tom wierszy Podsiadły. Zdaniem autora zrobiła to źle, a w dodatku bezpodstawnie wytknęła mu błąd składniowy. Nie znam przywołanej książki i zgadzam się z felietonistą, że w polszczyźnie pozycja partykuły zwrotnej “się" jest ruchoma. Przyjmijmy dla uproszczenia, że interpretacje Skwary są niedobre, a jej poczucie normy językowej zbyt sztywne. Przyjmijmy dla uproszczenia, że zasłużyła na krytykę. Ale czy to się musi odbywać w tak bezwzględny, żeby nie powiedzieć: chamski sposób? Czy Jacek Podsiadło musi dla satysfakcji zniszczyć Martę Skwarę, wbić w ziemię, zetrzeć na pył? Czy nie wystarczy, że pisze krytycznie o konkretnej pracy? Czy musi podważyć wszystko, co jego oponentka wydała? Czy musi przy okazji zahaczyć o instytucję, w której Skwara pracuje, o recenzentów, którzy książkę opiniowali do druku, o wydawnictwo, które ją opublikowało? Czy musi dworować z jej nazwiska, wspinać się na szczyty metafory, pisząc o poczynionych przez Skwarę “niebotycznych rekordach bzdur"? Czy musi odmawiać jej elementarnych umiejętności zawodowych, twierdząc, że “nie ma pojęcia o dość oczywistej dla ludzi posługujących się językiem polskim" kwestii? Czy musi ją po prostu zabić, żeby poczuć się dobrze?

Nie umiem zrozumieć stopnia tej agresji. Nikt nie lubi czytać o sobie niepochlebnych sądów, szczególnie wtedy, gdy są one nietrafne. I być może (przyjmijmy dla uproszczenia) tak jest w tym przypadku. Ale czy nieusatysfakcjonowany poeta musi zmieniać się w bezwzględnego prostaka, który wali na oślep? Czy krzywda, której Jacek Podsiadło zaznał (być może) od Marty Skwary uprawnia go do tego, co robi na łamach swojego tygodnika? A tygodnik to przyjmuje? Czy nikt z redaktorów (Podsiadło lubi przywoływać instytucje zwierzchnie) nie zauważył, że zasady, którymi kieruje się Podsiadło, nie są ani ludzkie, ani chrześcijańskie? Zdaje się, że felietonista odbił sobie na Marcie Skwarze to, czego doświadczył od Kazimiery Szczuki. Ale czy cudza wulgarność i prostactwo mogą usprawiedliwiać naszą agresję? Dodatkowo przykre w tym wszystkim jest to, że Podsiadło zareagował w tak nieprawdopodobnie agresywny sposób na krytykę własnego podwórka. Nie bronił żadnej “sprawy", ani nawet zagrożonej polszczyzny, tylko swoich poetyckich poczynań, które wyłączył spod publicznego osądu, odmawiając czytelnikom prawa do błędu, opacznej interpretacji, np. niezgodnej - co dość powszechne - z intencjami autora. To nie tylko pyszne, ale i niemądre. A w każdym razie - małoduszne.

Na koniec dwa ostatnie pytania bezpośrednio do felietonisty: Czy Pan, dumny poeta z dredami, umie się wycofać z błędu, powiedzieć: “Przepraszam, zagalopowałem się"? I ostatnia kwestia: co na to wszystko Pański syn?

GRAŻYNA BORKOWSKA (Warszawa)

***

Powiedział: "To takie genialne, że aż niewiarygodne!"

Szanowna Pani,

lubię przepraszać, ale tylko szczerze. Nie zabiłem Marty Skwary i nie dworowałem z jej nazwiska, choć faktem jest, że poświęciłem jej dziesięć nieprzyjaznych i kąśliwych zdań. Sądzę, że gdyby Pani znała jej szesnastostronicowy tekst (zawarty w książce “Literatura polska 1990-2000", wyd. Zielona Sowa, Kraków 2002), łatwiej by Pani zrozumiała i sytuację, i mnie. Marta Skwara kpiła tam z moich bliskich i moich uczuć do nich, co uważam za niesmaczne. Zarzucała mi też fałsz, mistyfikację, “żałosny infantylizm" oraz “grafomaństwo czystej wody", do czego miała prawo, choć moim zdaniem w dużym stopniu się myliła. Wspominam o tym, aby Pani uproszczenie nie było zbyt duże, aby skorygować wizję, w której nieludzki i niechrześcijański prostak i cham napadł na delikatną i łagodną polonistkę, erudytkę i pionierkę, aczkolwiek przyznaję, że pani Skwara zwykła poprzedzać nieuprzejmość zwrotem “Ośmielam się także twierdzić" bądź inną arbitralną elegancją. Tak, uważam, że wytykanie mi błędu językowego, którego w sposób oczywisty nie popełniłem, dyskwalifikuje ją jako polonistkę, a redaktorów jako redaktorów. Uważam, że małostkowe wytykanie w innym miejscu Halinie Cieplińskiej i mnie innego rzekomego błędu gramatycznego, czyli użycia w odniesieniu do Terminusa formy “bogowi", a nie “bogu" dowodzi, że nie wie, czym się różnią Bóg i bóstwo, bogowie i bogi, że prawdopodobnie nie widzi też różnicy między dzikimi końmi i koniami trojańskimi, a tym samym, że jest ślepa na urodę anachronizmu i głucha na niuanse języka w dużym stopniu stanowiące o jego uroku, więc nie powinna wypowiadać się na temat poezji. I bronię tu zarówno mojej poezji, jak i ogólnej “sprawy". Uważam, że nazwanie użytego przeze mnie w wierszu dosłownego, choć bez cudzysłowu, cytatu z transcendentalisty Thoreau “konwencjonalną frazą o utraconej wartości dzieciństwa, którą trudno już odnieść do twórczości Thoreau", dyskwalifikuje Martę Skwarę także jako erudytkę, zatem z wymienionych przez Panią zalet pozostaje jej już tylko pionierstwo. Zaznaczam, że nie uprawiam tu działalności wybiórczej i żaden ze sprawdzalnych zarzutów pani Skwary pod moim lub mojej twórczości adresem nie znajduje potwierdzenia. Moim zdaniem wszystko to dowodzi, że “wali na oślep" ona, ja zaś uderzam celniej i nie kryjąc się za woalką.

Aha, mój syn dostał na urodziny grę “FIFA 2006" i “to wszystko" obchodzi go mniej niż statystyka posiadania piłki w meczu trzeciej ligi węgierskiej, zresztą urojonym. Niech łaska Jah Rastafari towarzyszy Pani na wszystkich Jej drogach

JACEK PODSIADŁO

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2005