700 metrów do wiatraka. Ile straci na tym polska energetyka?

Sejm przegłosował nowelizację ustawy wiatrakowej. Eksperci mówią o „zgniłym kompromisie”, bo spisana na kolanie przez Marka Suskiego poprawka będzie nas kosztowała miliardy złotych.

09.02.2023

Czyta się kilka minut

Farma wiatrowa w gminie Gniew, styczeń 2022 r. /  FOT. Przemek Swiderski/REPORTER /
Farma wiatrowa w gminie Gniew, styczeń 2022 r. / FOT. Przemek Swiderski/REPORTER /

Przypomnijmy: 7 lat temu PiS praktycznie zablokowało budowę nowych farm wiatrowych. Obecne prawo mówi, że turbiny o wysokości 150-200 metrów (takie są dzisiaj w użyciu) mogą powstawać w odległości co najmniej 1500-2000 metrów od najbliższych zabudowań. Ten jeden zapis, według fundacji Instrat, wykluczył z energetyki wiatrowej 99,7 procent powierzchni Polski.

Od ponad trzech lat rząd pracuje nad liberalizacją ustawy i zmianą minimalnej odległości na 500 metrów, do takiego scenariusza od lat przygotowuje się też branża i samorządy. Wszystko wydawało się więc przesądzone, gdy 26 stycznia na sejmowej komisji poseł Marek Suski zgłosił odręcznie napisaną poprawkę, zmieniającą limit 500 metrów na 700 metrów. Inicjatywę Suskiego przyjęła komisja, a 8 lutego także cały Sejm. Broniła jej z mównicy Anna Moskwa, ministra klimatu i środowiska, która dwa tygodnie wcześniej przekonywała, że optymalnym rozwiązaniem jest limit o 200 metrów mniejszy. W ostatecznym głosowaniu prawie cała opozycja wstrzymała się od głosu, PiS był za, a przeciw głosowali prawie wszyscy posłowie Konfederacji i Solidarnej Polski (ci ostatni chcieli podniesienia minimalnej odległości do 1000 metrów).


CZYTAJ WIĘCEJ

PIS KRĘCI Z WIATRAKAMI: Potrzebujemy coraz więcej energii z odnawialnych źródeł i nie możemy obrażać się na wybraną technologię ani toczyć z nią donkiszotowskich potyczek >>>


Teraz ustawa wiatrakowa trafi do Senatu. Michał Hetmański, prezes fundacji Instrat, ostateczny wynik sejmowej debaty nazywa „zgniłym kompromisem”, podobnie wypowiadają się inni eksperci. Ile w energetyce wiatrowej znaczy te 200 metrów? Jakie konsekwencje będzie miała ta  poprawka?

Po pierwsze: wiatraki będą później. Wiele firm ma gotowe projekty przygotowywane z myślą o limicie 500 metrów. Na tym samym założeniu opierały się niektóre samorządy, projektując plany zagospodarowania. Teraz wszystko trzeba będzie przemodelować, a nowe inwestycje ruszą z opóźnieniem i na mniejszą skalę. Wszystkie dostępne szacunki wskazują, że w 2030 r. zamiast 18 GW mocy zainstalowanej w wietrze, będziemy mieć tylko nieco ponad 11 GW.

Po drugie: będzie drożej dla nas. Według wyliczeń Instratu każdy 1GW mocy zainstalowanej w wiatrakach produkuje tyle prądu, ile zużywa województwo podlaskie. Za wyprodukowanie takiej energii konwencjonalnymi metodami trzeba (przy obecnych cenach) słono zapłacić - 2 miliardy rocznie za gaz lub miliard złotych za węgiel. Koszty poprawki Suskiego mogą więc wynieść nawet kilkanaście miliardów rocznie. Tymczasem wiatraki należą do najtańszych źródeł energii.

Po trzecie: będzie drożej dla inwestorów. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej pokazało kilka gotowych projektów, które teraz trzeba będzie okroić pod nowe przepisy, zmniejszając liczbę wiatraków nawet dwukrotnie. Wiadomo, że taniej jest zrealizować jedną dużą inwestycję niż dwie mniejsze. Firmy będą płaciły więcej choćby za badania wietrzności w każdej nowej lokalizacji, uzyskiwanie pozwoleń i decyzji środowiskowych, nie mówiąc o samej budowie.

Po czwarte: wiatraków będzie mniej. Według analizy firmy Ambiens podniesienie limitu o 200 metrów zmniejsza powierzchnię dostępną pod farmy wiatrowe o 44 procent w skali kraju. Warto dodać, że brak dostępu do odnawialnej energii nie tylko trzyma nas przy węglu i pogłębia kryzys klimatyczny, ale też poważnie obniża konkurencyjność gospodarki. Dla wielu firm dostęp do „czystego” prądu jest dzisiaj podstawowym kryterium na przykład lokalizacji nowej fabryki czy biura.

Wszystkie dane w tekście pochodzą albo od niezależnych ekspertów, albo od samej branży, która naturalnie będzie bronić swoich interesów. Chętnie zacytowałbym rządowe wyliczenia i prognozy, gdyby tylko… istniały. Podczas debaty w Sejmie ani autor poprawki, ani ministra klimatu, ani nikt inny nie potrafił odpowiedzieć na pytanie o skutki zmiany przepisów na ostatniej prostej. Marek Suski mówił jedynie o „kompromisie” i „trosce o obywateli”, zaś Anna Moskwa o tym, że „odnawialne źródła energii mają się w Polsce bardzo dobrze”, choć ponad 83 procent naszego prądu w 2021 r. pochodziło ze spalania paliw kopalnych (drugi najgorszy wynik w Europie, zaraz po Cyprze). Cytując klasykę polskiego rocka: „jest super, jest super, więc o co ci chodzi”?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej