43/08

"TP" 40/08

Sumienie w kruchej glinie

Po lekturze artykułu ks. Jana D. Szczurka "Milcząca schizma - tylko czyja?" można odnieść wrażenie, że autor jest bardzo blisko Boga, ale jakby daleko od ludzi. Konstytucje dogmatyczne, paragrafy, kodeksy...  To wokół nich ogniskuje się cała uwaga autora w ramach sporu o antykoncepcję. Podkreśla wagę "poprawności teologicznej", "poprawności logicznej", moralności, ale wszystko to brzmi niczym suchy traktat moralisty, który nie stąpa po ziemi, lecz wiedzie bezpieczny, gabinetowy żywot Stróża Kanonicznego Prawa.

Tekst zdumiewa i boli tym bardziej że nieobojętny na zawiłości życia małżeńskiego ks. Prusak został tu przedstawiony niczym adwokat diabła.

Można oczywiście nie zauważać, jak bardzo zmienił się świat. Można z wysokiej katedry domagać się, aby ludzie wierzący naśladowali żywoty świętych, ale też można odrobinę zaufać sumieniu małżonków, którzy w swej jednostkowej sytuacji sięgają po metody antykoncepcji inne niż te przewidziane ułomnym i często kapryśnym prawem natury. Wszyscy przy tym doskonale wiemy, jak powinni postępować "ci inni", aby nie naruszać porządku Ewangelii i zasad moralności. My, "cywilni" członkowie Kościoła, mamy wysokie oczekiwania wobec osób stanu duchownego. Wydaje nam się, że ślubując Bogu wierność, podejmują też ciężar życia w całkowitym ubóstwie. Z kolei księża doskonale wiedzą, jak powinni zachowywać się małżonkowie w swojej sypialni. Wszystko wydaje im się takie proste: Bóg obdarzył kobietę i mężczyznę seksualnością, aby dawali nowe życie. Kobieta jest stworzona do tego, aby rodzić, a obdarowana instynktem macierzyńskim spełnia się w tej roli, ilekroć tylko Pan Bóg obdarzy ją potomstwem. Zupełnie tak, jakby była heroiną wolną od słabości, zmęczenia, braku cierpliwości oraz pozbawioną wszelkich innych talentów i ambicji. To jest przecież takie piękne a jakże proste: urodzić po raz czwarty, piąty, szósty i wychować gromadkę potomków na szczęśliwych i wartościowych ludzi. Takie jest właśnie pobożne, życzeniowe myślenie, z którym niestety nie można polemizować, nie chcąc być posądzonym o schizmę.

Jestem szczęśliwą matką dwóch wspaniałych synów. Zrezygnowałam dla nich z własnych ambicji, ofiarowując im siebie i swój czas w sposób bezgraniczny. Nikt inny z wyjątkiem mnie samej nie może wiedzieć, czy moje serce, mój organizm i psychika potrafiłyby udźwignąć ciężar wychowania kolejnych dzieci i zapewnienia domownikom atmosfery miłości i zrozumienia, zwłaszcza, jak to się zwykło mawiać: "w dzisiejszych czasach". Decyzję o "zamykaniu" się na przyjęcie kolejnego życia podejmujemy z mężem w zgodzie z naszym sumieniem. To ono wytycza mi reguły postępowania. Ono jedno wie, że mieszka NIE w heroinie, NIE w Matce-Polce, ale w kruchej glinie, może nawet słabo wypalonej.

M.W.

Powrót do rzeczywistości

Felieton Jana Klaty "Unde Alex?" stał mi się szczególnie bliski, gdyż w "zderzeniu cywilizacji" również brałem udział. Owego wieczoru udaliśmy się z Żoną do teatru Roma w Warszawie. Istna uczta dla oka i ucha - "Koty". Dzieci zostały w domu z dziadkami. Kultura i sztuka na przyjemnym poziomie, szczęście obcowania z muzami i w swoim własnym, jakże wytęsknionym, towarzystwie. Po przedstawieniu kolejna ekstrawagancja: kolacja! Jakież to cudowne uczucie usiąść w spokojnej, dość eleganckiej restauracji, aby w przygaszonym świetle i płynących zewsząd dyskretnych dźwiękach smooth jazzu delektować się dokonaniami wprawnego kucharza.

Niewiele po dwudziestej trzeciej zarządziliśmy powrót do rzeczywistości. Rajd pustymi ulicami Warszawy zakończył się niespodziewanie. Na puste przejście dla pieszych, na czerwonym świetle dla przechodniów, zamierzała wejść grupa młodzieńców. Użyłem sygnału dźwiękowego, aby ich ostrzec, że nadjeżdżam. Grubiańskie użycie klaksonu rozjuszyło ową grupę młodzieży. Stanęli odważnie na przejściu w obronie naruszonej godności. Nie chcąc rozjechać przyszłości narodu, zatrzymałem samochód, co okazało się zgubne dla naszego wieczoru, z którego pamiętamy w zasadzie tylko dźwięk wybijanej szyby, łomot kopanej karoserii i wizytę na komisariacie policji

w celu złożenia zeznań w sprawie niebawem umorzonej z powodu niewykrycia sprawców.

Cieszę się, że zdarzenie to miało miejsce w centrum Warszawy, a nie na uboczu, gdyż znużeni całodzienną harówką kelnerzy okolicznych restauracji, jak i ich nieliczni pozostali goście, mogli z zaciekawieniem przyglądnąć się rozgrywającej się scenie dewastacji mrzonek o klasie średniej, normalności, nowych czasach, lepszej Polsce itd., itp.

Zażyliśmy z Żoną kultury. I sztuki. Kultura pięści nauczyła nas sztuki przetrwania.

T.B.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2008