Znowu minął rok

Koniec lutego to czas być może nieco spóźniony na podsumowanie czytelniczego roku 2005, ale z drugiej strony nigdy nie za późno na formułowanie syntetycznych wniosków. Zawsze należy mieć nadzieję, że coś dobrego da się z nimi zrobić w przyszłości.

Miniony rok wyróżnił się nieprawdopodobnie wysoką sprzedażą "tytułów papieskich", czyli zarówno książek Jana Pawła II, jak i jemu poświęconych. To, co obserwowaliśmy po śmierci Papieża, było czymś zupełnie wyjątkowym w krótkiej historii wolnego polskiego rynku książki. Na pełne zbadanie wszystkich niezmiernie interesujących, społeczno-psychologicznych zjawisk przyjdzie jeszcze czas. Powstaną może nawet prace magisterskie i doktorskie temu poświęcone, ale już teraz, z perspektywy kilku miesięcy widać, że książki "papieskie" w wielu domach uzyskały status czegoś wyjątkowego i bezcennego. Z pewnością sięgnęły po nie nawet osoby na co dzień książki unikające. I jak tu nie wierzyć w metafizyczne konteksty naszego ludzkiego istnienia?

Poczucie straty, głęboka rozpacz, a nawet uczucie całkowitej bezradności, obserwowane w tamtych smutnych dniach u bardzo wielu ludzi, uczyniły z papieskiego słowa fundament, na którym można oprzeć dalsze życie. Trzeba mieć tylko nadzieję, że teraz, kiedy emocje opadły, treść zakupionych w porywie serca tomów trafi także do umysłów.

Na liście bestsellerów zamieszczonej

4 lutego 2005 r. w "Rzeczy o Książkach", literackim dodatku do "Rzeczpospolitej", zamieściłem zestawienie dwudziestu "tytułów papieskich". Dwadzieścia tytułów trafiło do 2 738 366 nabywców. Absolutnym liderem zestawienia był tom Jana Pawła II "Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci", opublikowany przez Znak i sprzedany w ilości 1,2 mln egzemplarzy. Nie sądzę, by jakaś książka wydana w Polsce w najbliższym (a nawet dalszym) okresie miała większe powodzenie.

Ta uwaga dotyczy nawet tak bardzo oczekiwanego, podobno ostatniego, siódmego tomu przygód Harry'ego Pottera. Na marginesie dodam, że nie za bardzo wierzę w to, by Joanne K. Rowling zakończyła tym tomem swoją sagę. A co będzie robić po jej zakończeniu? Jak zniesie brak zainteresowania mediów, których była przez tyle lat centralną postacią? Życie w świetle jupiterów, niekończące się, chytrze sterowane przez specjalistów od marketingu domysły dotyczące treści wątków intrygi w kolejnych tomach uczyniły przecież z sagi jeden z głównych elementów kultury popularnej przełomu XX i XXI wieku. Dopóki rynek nie wytworzy czegoś równie ekscytującego, Joanne K. Rowling będzie pisać. Taka w tej chwili jest jej kulturowa rola. Kończąc tę przydługą dygresję, powiem tylko jeszcze, że nie kieruje mną ani cynizm, ani złośliwość, lecz wielka wiara w trwałość mechanizmów kultury popularnej. One są po prostu niezwyciężone.

A potwierdzenie słuszności tej cokolwiek banalnej tezy również można znaleźć na liście bestsellerów roku 2005. Kim jest Dan Brown, wiedzą już nawet dzieci. Jego fenomenalna kariera rozpoczęta "Kodem Leonarda da Vinci" pozwoliła mu objąć dosyć łatwą do pełnienia rolę ikony kultury popularnej. Można wyrzekać na tę powieść, wskazywać (i słusznie) na wątłość fabuły, prostotę psychicznej konstrukcji głównych bohaterów, ale jednego nie można pisarzowi odmówić - piekielnej intuicji, która pozwoliła mu stworzyć wrażenie, iż odkrył tajemnicę skrywaną przez Kościół instytucjonalny. I nic nie pomoże szydzenie z wielu fabularnych naiwności - na poszukiwanie św. Graala wyruszyły kolejne zastępy straceńców. Niektórzy, i warto to podkreślić, prowadzą poszukiwania nie ruszając się z fotela, gdyż wydaje im się, że wystarczy kolejna dogłębna analiza reprodukcji lub fotografii słynnego fresku Leonarda da Vinci "Ostatnia wieczerza", by tajemnica została odkryta.

Miałem okazję w tym miejscu zamieścić niedawno fabularyzowany felieton poświęcony tragicznej śmierci w lochach jednego z następców sławnego amerykańskiego pisarza, poszukującego tam natchnienia potrzebnego do napisania książki o templariuszach. Opierałem swoje przemyślenia na dostępnych wtedy na rynku kilkunastu pozycjach. Teraz wystarczy odwiedzić internetową księgarnię Merlin, by stwierdzić, że książek, które nawiązują do intrygi Dana Browna, wydano już po polsku kilkadziesiąt, a na całym świecie przynajmniej kilka tysięcy.

I w taki oto sposób pisarz zaczyna funkcjonować jako kreator wielkiego obszaru literatury popularnej. Nie wiem, czy starczy mu wyobraźni na następną powieść, ale bez względu na jej wartość i tak będzie ona megabestsellerem. Mamy w końcu globalną podobno kulturę. W Polsce w roku 2005 sprzedano 363 tys. egzemplarzy "Kodu Leonarda da Vinci", a w ciągu dwóch ostatnich lat 733 200 egzemplarzy. Jeśli się doda, że w minionym roku kupiono (i zapewne przeczytano) aż 780 250 egzemplarzy czterech powieści tego autora, to dopiero obraz będzie w miarę pełny.

Zmartwię małe, ambitne wydawnictwa. Widać wyraźnie, że o sukcesie książki w mniejszym stopniu, niestety, decydują wartości literackie, a w znacznie większym - praca zespołów promocyjnych i ciągle niezbadane mechanizmy funkcjonowania kultury popularnej. Gdybym je znał, to po tylu latach zajmowania się bestsellerami powinienem przynajmniej jeden napisać. Ale nie można wykluczyć, że jestem wyjątkowym niezgułą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (9/2006)